– W perspektywie kilku, kilkunastu kolejnych lat Unia Europejska planuje wdrożenie rozwiązań, które fatalnie odbiją się na naszych finansach i naszej wolności. Jeśli nie uda się tego powstrzymać jedynym rozwiązaniem dla Polski i Polaków będzie Polexit – ocenił Tomasz Cukiernik, dziennikarz, wydawca, ekonomista, podróżnik, absolwent Uniwersytetu Śląskiego oraz Akademii Ekonomicznej w Katowicach. Tomasz Cukiernik jest także pisarzem, autorem książek: „Sabotaż klimatyczny. Jak transformacja energetyczna rujnuje nasze życie” oraz „Dwadzieścia lat w Unii. Bilans członkostwa”. Na spotkaniu z kaliszanami podsumował dwie dekady obecności Polski w strukturach Unii. Podzielił się wiedzą, której na pewno nie usłyszymy w mainstreamowych mediach.
Zdaniem prelegenta, w dyskusji na temat rzekomych korzyści wynikających z członkostwa w UE, mainstreamowi politycy i zblatowane z nimi media posługują się arytmetycznym argumentem czyli zestawieniem składki jaką Polska wpłaca do unijnego budżetu oraz wypłacanych dotacji. – Z tego bilansu wynika, że otrzymaliśmy olbrzymią ilość pieniędzy. Problem w tym, że to jedynie niewielki wycinek rzeczywistości. – ocenił. Przypomniał, że na początku, w roku 2005, 2006 składka Polski do budżetu UE wyniosła niecałe 10 mld złotych rocznie. Obecnie wynosi 35 miliardów, czyli prawie 4-krotnie więcej. Przez 20 lat wpłaciliśmy ponad 430 miliardów złotych, natomiast z Unii, po potrąceniu składek członkowskich, otrzymaliśmy ok. 161 mld euro co stanowi ok. 2% polskiego PKB .
– I jeśli porównamy te dwie wartości to rzeczywiście wyszliśmy na plus. Ale z dotacjami wiąże się wiele innych kwestii o których się nie mówi. A mianowicie takich, że dotacje kosztują, oznaczają ingerencję w rynek oraz są wykorzystywane politycznie – przyznał T. Cukiernik i wymienił, jakie czynniki wpływają na koszty dotacji. A to m.in. monstrualna biurokracja konieczna do pozyskiwania, jak i rozdawania unijnych pieniędzy.
– Są to zmarnowane pieniądze. Były takie konkursy w których koszt napisania wszystkich wniosków był wyższy od puli środków. Nie może być inaczej jeśli w konkursie bierze udział 100 firm a dotacje otrzymują trzy, cztery. Koszt napisania wniosku dla firm, które nie otrzymują środków to czysta strata. Kosztem jest również korupcja czego dowodzą np. śledztwa prowadzone przez CBA. Jest tego naprawdę dużo; co drugi, trzeci post na stronie CBA dotyczy wyłudzania pieniędzy unijnych. Nie wspominając o tym, że ogromne środki z Unii urzędnicy przeznaczają na niepotrzebne cele – na przykład na ścieżki rowerowe po których nikt nie jeździ czy na zwężanie dróg do jednego pasa ruchu, co jest warunkiem przyznania dotacji do inwestycji. Ale czy to dla nas jest korzystne? – pytał, oczywiście retorycznie, Cukiernik podając dwa z wielu przykładów marnowania unijnych środków pochodzących w dużej części z kieszeni polskiego podatnika.
Dotacja to także ingerencja w rynek. Oznacza to nieoptymalne wykorzystanie środków, kiedy o ich przeznaczeniu decyduje urzędnik a nie konsument czy prywatna firma.
Polityczne wykorzystywanie dotacji
Zdaniem Tomasza Cukiernika symbolem politycznego wykorzystania dotacji unijnych są wszechobecne, koszmarne, zaśmiecające krajobraz polskich miast i wsi „tablice dziękczynne” (czytaj: Życie Kalisza nr 17 „Dziękczynne tablice szpecą Kalisz”). Ale to jedynie mało znaczący, choć irytujący, szczegół. Znacznie poważniejszym przykładem wykorzystywania funduszy unijnych w polityce unijnej jest Krajowy Plan Odbudowy i tzw. kamienie milowe, od spełnienia których uzależnione jest otrzymanie środków. – To między innymi strefy czystego transportu, podatek od posiadania i rejestracji pojazdów spalinowych, oskładkowanie umów cywilno-prawnych, ułatwienia do budowy farm wiatrowych, wdrażanie teleporad medycznych i zdalnej edukacji i setki innych – wymienił Cukiernik i zwrócił uwagę, że choć nie ma takich zapisów w traktatach unijnych to zgodził się na nie rząd Mateusza Morawieckiego. – W ten sposób Komisja Europejska przejęła dużą część kompetencji państw członkowskich – skomentował prelegent i wskazał na jakie cele w głównej mierze kierowane są środki z KPO. Przede wszystkim na dekarbonizację (odnawialne źródła energii) i cyfryzację czyli de facto pogłębienie inwigilacji. Podkreślił również, że środki z KPO to kredyty, które każdy kraj członkowski żyruje. Kredyty, które trzeba będzie spłacić. – Czy powiększanie zadłużenia państwa, kolejnych pokoleń jest dla nas korzystne? – pytał retorycznie Cukiernik i podkreślił, że oznacza to kolejne uzależnianie państw unijnych od finansowych oligarchów i jeszcze większe dyscyplinowanie państw członkowskich. Przypomniał również, że pomimo wypełniania „kamieni milowych”, rząd Morawieckiego i tak nie otrzymał obiecanych środków.
Czy w UE Polska szybciej się rozwija?
Taki jest przekaz lansowany przez mainstream, ale zdaniem gościa. liczby świadczą o czymś zupełnie innym.
– W ostatniej dekadzie przed wejściem do Unii wzrost PKB Polski wynosił 4,6%, natomiast w pierwszej dekadzie po wejściu – 4% a w drugiej 3,7% – wyliczył i zaznaczył, że o tempie wzrostu polskiej gospodarki może świadczyć fakt, że obecnie płace w Polsce są na piątym miejscu w UE ale od końca.
Jedyną korzyścią z akcesji jest, w jego ocenie, dostęp polskich przedsiębiorców do unijnego rynku. – Rzeczywiście tutaj dokonał się postęp ale drugą stroną medalu są unijne regulacje na których, według różnych szacunków, tracimy rocznie około 10 procent PKB. Ciekawostką jest, że w ciągu tych dwóch dekad członkostwa Polski w UE, szybciej rosła nasza wymiana handlowa z krajami pozaunijnymi niż unijnymi – podkreślił Cukiernik. Jednocześnie wyjaśnił, że aby kraj mógł korzystać z przywileju bezcłowej wymiany handlowej z Unią Europejska nie musi integrować się politycznie. W takiej sytuacji była Polska od 1992 roku, kiedy podpisała tzw. Układ Europejski i z takiego przywileju od 10 lat korzysta m.in. Serbia, która kandyduje do członkostwa. – Serbia ma wolny dostęp do wspólnego rynku.
Kolejnym obszarem na którym Polska traci w UE są inwestycje. – Od 2004 do 2022 roku, dochody firm z innych krajów UE inwestujących w Polsce były 13 razy wyższe niż dochody polskich firm inwestujących w Unii – wyliczył Tomasz Cukiernik i zwrócił uwagę na kolejne zjawisko związane z rynkiem wspólnotowym czyli drenażem polskich finansów przez unijne podmioty, pod różnymi pretekstami. Z danych Ministerstwa Finansów wynika, że w latach 2005 – 2023 zagraniczne firmy wydrenowały z Polski aż 1 bilion 270 miliardów złotych!
Rozprawił się również z mitem rzekomych gigantycznych inwestycji, współfinansowanych z funduszy unijnych. – Pieniądze z Unii Europejskiej stanowią jedynie 3 procent wszystkich inwestycji w Polsce – ujawnił i wrócił do czerwca 2003 roku, kiedy Polacy, mamieni nachalną propagandą prounijną, decydowali o przyszłości kraju w strukturach UE w referendum akcesyjnym. W propagandowej palecie niezliczonych korzyści z wstąpienia do UE pojawił się również argument o perspektywach pracy na Zachodzie, co musiało przemawiać do wyobraźni zakompleksionych Polaków. – Mówił o tym sam premier Miller, że będzie można jechać do pracy do Niemiec, Francji czy Anglii zachęcając do głosowania na „tak”. Szacowano, że z takiej okazji może skorzystać ok. 100 tysięcy Polaków. Tymczasem rok później, po zaledwie 8 miesiącach od wstąpienia do UE, z Polski za pracą wyjechało milion Polaków. A potem było już tylko gorzej. W latach 2016, 17 w krajach Unii pracowało ponad 2,5 miliona Polaków – poinformował autor „Dwadzieścia lat w Unii. Bilans członkostwa” podkreślając, jak bardzo w swoich szacunkach mylili się stręczyciele do Unii Europejskiej. – W innych wyliczeniach było podobnie źle.
T. Cukiernik zwrócił także uwagę na to, jak unijne regulacje niszczą wolny rynek oraz konkurencję z takich krajów, jak Polska. Czego przykładem m.in. niszczenie polskiego rybołówstwa, działania skierowane przeciw polskim firmom transportowym, produkcji akumulatorów w Polsce i wielu innych ograniczających nam dostęp do wspólnego rynku.
– Dzieje się to na wiele sposobów. Na przykład Niemcy stosują politykę certyfikatów. Z tym, że niemiecka firma dostanie certyfikat „od ręki” a polska, jeśli już, to po znacznie wyższych kosztach i z dużym opóźnieniem. Duńczycy z kolei wyspecjalizowali się w różnego rodzaju inspekcjach i kontrolach firm z Europy Wschodniej, których efektem są dotkliwe kary. Natomiast Francuzi np. zatrzymują TIR-y z naszej części Europy i poddają wielogodzinnym kontrolom co powoduje, że towar nie dociera na czas i często po prostu się psuje. To sposoby na eliminowanie konkurencji – zaznaczył Cukiernik i zwrócił również uwagę na wyjątkową nadgorliwość polskich urzędników w implementacji unijnych przepisów.
Czy Unia Europejska dąży do federalizacji?
Odpowiedź brzmi – NIE! – Unia nie dąży do federalizacji dlatego, że już jest państwem federalnym a państwa polskiego... nie ma. Ponieważ żadna część państwa federalnego nie może być innym państwem. Unia ma wszelkie atrybuty państwa – ludność, terytorium, granice, władze, osobowość prawną, nadaje obywatelstwo, prowadzi politykę zagraniczną, ma swoje symbole, walutę, etc. A Polska jest jedynie prowincją państwa federalnego o nazwie Unia Europejska. Wszystkie uchwalane w Polsce prawa muszą być zgodne z prawem unijnym a 100 procent prawa unijnego musi być wdrożone do prawa polskiego. Więc czy można mówić o jakiejkolwiek suwerenności? – pytał T. Cukiernik.
Przypomniał, że każde przejawy niesubordynacji ze strony państw członkowskich, a takie się zdarzały, były skutecznie pacyfikowane przez organy unijne.
– Najpierw są naciski ze strony Komisji Europejskiej a kiedy to nie skutkuje sprawą zajmuje się Trybunał Sprawiedliwości i nakłada kary finansowe – wyjaśnił prelegent. Przykładem ponad 560 milionów euro kary za rzekomo wadliwą reformę polskich sądów w 2019 roku czy milionowe kary za nie zamknięcie Turowa, potrącone z unijnych dotacji.
– Czy na tym polega suwerenność? – pytał retorycznie T. Cukiernik i przyznał, że większą suwerennością cieszą się amerykańskie stany podając przykłady polityki ETS (handlu emisjami) czy ESG (ochrony środowiska naturalnego) których wiele stanów USA nie wdrożyło. – Sprzeciwiły się władze stanowe natomiast nasze władze krajowe na taki sprzeciw się nie odważyły.
Unia Europejska to państwo socjalistyczne z centralnie sterowaną gospodarką
Co o tym świadczy? Wspólna Polityka Rolna, systemy dotacji, perspektywy finansowe, Fundusz Odbudowy, Zielony Ład itd. – W efekcie propozycji, które wyszły od niemieckich europosłów pod koniec 2023 roku, Unia Europejska nie będzie się federalizować ale centralizować. Ale niezależnie od tego czy będzie się federalizować czy centralizować czyja racja stanu będzie, czy jest, realizowana? Polska czy niemiecka? Choć niektórzy twierdzą, że niemiecko-francuska. Być może, ale na pewno nie polska – ocenił.
Zwrócił uwagę na ogromną rolę różnej maści lobbystów, którzy stoją za decyzjami unijnych polityków i urzędników. A kogo reprezentują lobbyści? – Jest kilka takich grup. Po pierwsze – tzw. rynki finansowe. To one zarabiają na Funduszu Odbudowy, to one wdrażają ograniczenie gotówki. Druga grupa to międzynarodowe koncerny. Pamiętamy kto negocjował SMS-ami kontrakt na kowidowe szczepionki na unijny rynek o wartości 35 miliardów euro? Obecna przewodnicząca Komisji Europejskiej, która tych SMS-ów nie chce ujawnić – przypomniał Cukiernik podając wiele przykładów na to, w jaki sposób politycy niemieccy kreują politykę Unii Europejskiej oczywiście w interesie Niemiec, np. w przemyśle wydobywczym, chemicznym, energetyce, czy rolnictwie.
– Kilkanaście lat temu jeden z moich znajomych rozmawiał z niemieckim przedsiębiorcą, który leciał do Polski przejąć polską cementownię. Na pytanie czy to dobry interes z uwagi na restrykcyjne unijne regulacje w przemyśle cementowym, Niemiec roześmiał się i odparł, że unijni politycy robią to co Niemcy im każą. I po to są unijne regulacje – wyjaśnił Cukiernik.
Ważną grupą wpływu w polityce unijnej są, zdaniem T. Cukiernika, tzw. „państwa poważne” – Niemcy czy Francja czyli de facto służby specjalne, które bronią interesów tych krajów.
Do ostatniej, wpływowej grupy mającej wpływ na politykę UE zaliczył poważne państwa ale spoza UE.
– Do czasu uszkodzenia Nord Stream duży wpływ na politykę europejską miała Rosja, nie tylko w zakresie gazu. Natomiast obecnie forsowana przez UE polityka klimatyczna faworyzuje Chiny ponieważ aż 95 procent paneli fotowoltaicznych pochodzi z Państwa Środka. Podobnie jest w przypadku produkcji akumulatorów – przyznał.
W gronie państw poważnych mających wpływ na unijne regulacje nie może braknąć również USA. Zdaniem Tomasza Cukiernika, autorką projektu „dyrektywy metanowej”, opodatkowującej emisję metanu towarzyszącą wydobyciu węgla, przedstawionej przez niemiecką aktywistkę Zielonych była faktycznie szefowa amerykańskiej fundacji ekologicznej.
– Na forum Unii Europejskiej odbywa się brutalna wojna interesów o nasze pieniądze. Zyskują wielkie koncerny, my tracimy. O ile do czasu wprowadzenia Zielonego Ładu można było spierać się o to czy zyskujemy na członkostwie czy tracimy, to od momentu jego wprowadzenia ta kwestia jest bezdyskusyjna – tracimy – ocenił prelegent i zwrócił uwagę na gigantyczne inwestycje jakie Polska musi poczynić aby dojść do tzw. „zeroemisyjności” w roku 2050. Według francuskiego Instytutu Rousseau polski podatnik będzie musiał na to wyłożyć uwaga! aż 2,4 biliona euro czyli ponad 10 bilionów złotych!
– To kwota 15 razy wyższa niż wszystkie dotacje, jakie Polska otrzymała w ciągu 20 lat z Unii Europejskiej. Składa się na to m.in. dyrektywa budynkowa, konieczność budowy sieci elektroenergetycznej pod wiatraki i fotowoltaikę, inwestycje w ciepłownictwie oraz kilka innych rzeczy. To tylko jeden koszt, drugi to unijne „zielone podatki” czyli m.in. ETS. Polska Grupa Energetyczna od 2017 do 2024 roku zapłaciła z tego tytułu 85 miliardów złotych. A to tylko jedna firma. Co roku na ETS Polska marnuje kilkadziesiąt miliardów złotych. A już za dwa lata wchodzi ETS2 czyli podatek od ogrzewania i transportu. Na początku będzie to kosztowało przeciętną polską rodzinę ok. 7 tys. złotych rocznie ale w kolejnych latach ma to być 4, 5 razy więcej ponieważ uprawnienia w ramach ETS2 mają być coraz droższe. W skali całego kraju to kolejne kilkadziesiąt miliardów złotych rocznie wyrzuconych w błoto – stwierdził autor „Sabotażu klimatycznego...” i dodał, że plany uniokratów przewidują również opodatkowanie emisji CO2 w rolnictwie co będzie wiązać się z ogromnymi podwyżkami cen żywności. Jego zdaniem o wielu unijnych dziwactwach klimatycznych rujnujących nasze portfele nawet nie wiemy. Na przykład o podatku od nierecyklingowanego plastiku, który obowiązuje od 4 lat i drenuje nasze kieszenie na kwotę 2 miliardów złotych rocznie. – Z porównaniu z tymi wszystkimi ETS-sami – grosze – pokpiwał. Kolejny przykład – podatek CAFE obowiązujący od styczna tego roku, który opodatkowuje sprzedaż nowych samochodów.
– Przeciętny samochód spalinowy emituje ok. 140, 150 gram CO2 na kilometr. Natomiast 1 stycznia 2025 roku UE wymyśliła sobie limit na poziomie 93,6 grama na kilometr. Ten nowy unijny podatek wynosi 95 euro od grama powyżej „normy”. Podatek jest co prawda nakładany na koncerny ale płacą go oczywiście konsumenci – wyjaśnił T. Cukiernik i zaznaczył, że określonego przez eurokomisarzy limitu nie są w stanie spełnić nawet najbardziej ekologiczne auta hybrydowe. Także hybrydowa Toyota Corolla emitująca 105 g CO2 na kilometr.
Dodał, że w 2030 roku limit CO2 zostanie obniżony do 49 gram na kilometr.
Podał wiele przykładów, jak unijna polityka klimatyczna wpływa na to, że energochłonne branże – hutnictwo, przemysł chemiczny, cementowanie i wiele innych, uciekają z Europy.
– Ale to, że efektu klimatycznego nie ma żadnego ponieważ emisja CO2 poza UE jest większa, to już komisarzy nie interesuje – skomentował absurd i przypomniał o kolejnych, wiszących jak miecz Damoklesa nad nami podatkach – od rejestracji i posiadania samochodu spalinowego, opłat od autostrad i dróg ekspresowych, opłacie recyklingowej od foliówek, produktów jednorazowego użytku z tworzyw sztucznych, podatku opakowaniowym i kilkunastu innych.
Zwrócił uwagę na kolejne, absurdalne koszty i ograniczenia wolności związane z zakazem rejestracji samochodów spalinowych po 2035 roku, obowiązkiem montażu fotowoltaiki na dachach czy zakazie ogrzewania mieszkań preferowanym przez siebie paliwem.
W konsekwencji takiej polityki grożą nam nie tylko niewyobrażalne koszty ale także utrata bezpieczeństwa energetycznego oraz suwerenności energetycznej ponieważ odnawialne źródła energii nie są w stanie zapewnić stabilnych dostaw energii. – Energii będzie nam po prostu brakowało. Dołożymy węgla, gazu i mamy prąd a jak dołożymy wiatru czy słońca w pochmurny dzień czy w nocy? – pytał i przypomniał rzecz oczywistą – polityka klimatyczna, rosnące ceny energii, osłabiają konkurencyjność polskich (i europejskich) firm, powodują bankructwa lub ucieczkę biznesu a to wszystko przekłada się poziom życia Polaków.
Przypomniał też o zapewnieniach polityków, m.in. Ewy Kopacz, że ceny energii w związku z wprowadzaniem Zielonego Ładu nie wzrosną. – A potem każdy kolejny rząd dokładał swoją cegiełkę, wprowadzał wszystko, czego żądała Unia Europejska.
Polexit jest możliwy!
Czy państwo członkowskie może odmówić implementacji unijnych przepisów? Czy jesteśmy skazani na unijny, a de facto, niemiecki dyktat, na rzekomo nieuniknione sankcje i kary? Polityczny i ekonomiczny ostracyzm w UE? Tomasz Cukiernik przekonuje, że niekoniecznie.
– To nie jest tak, że to tylko Polska korzysta z unijnego rynku ponieważ inne kraje również korzystają z tego, że Polska jest obecna na tym rynku. Przykładem Niemcy, dla których Polska jest bardzo ważnym partnerem handlowym. Okazuje się, że eksport Niemiec do Polski jest większy niż eksport Niemiec do Chin. A zatem ewentualne wyjście Polski ze struktur unijnych nie musiałoby oznaczać zerwania kontaktów handlowych, odcięcia od unijnego rynku. Z pewnością byłyby jakieś pohukiwania i straszenie, i tyle. Niemiecka gospodarka za dużo by na tym straciła – ocenił.
Przyznał, że w ciągu dwóch dekad naszej obecności w Unii nie pojawił się żaden rzetelny raport dotyczący bilansu członkostwa Polski w UE, poza ogólnikowymi zestawieniami kwot unijnych dotacji i polskich składek, które miały propagandowo przekonywać do rozlicznych korzyści z członkostwa.
W 2021 roku próbował zrobić to zespół pod kierunkiem znanego ekonomisty prof. Zbigniewa Krysiaka. Z raportu wynika, że Polska w okresie od 2004 do 2020 roku, straciła 535 miliardów złotych. Choć liczby mogą szokować to zdaniem T. Cukiernika, bilans i tak nie uwzględniał wszystkich czynników. – Między innymi kosztów unijnych regulacji.
Spotkanie z Tomaszem Cukiernikiem, które odbyło się w Prywatnej Szkole Podstawowej Jagiellończyk, zorganizowały lokalne struktury Konfederacji Korony Polskiej.
Piotr Piorun
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Kolejny bełkot prawicowy! Oby wynikał on z chorych przekonań, a nie pisania/gadania za pieniądze ruskich onuc!!! Jeszcze raz, z uwagi na swoje położenie Polska będzie alko w UE, albo w satelicie putinowskiej rosji. Wyciągajmy wnioski z wojny na Ukrainie, która nie jest w UE i NATO. Prawica jest za niewpuszczanie emigrantów, tylko kto będzie pracował na nasze emerytury, jak jest nas coraz mniej??? Ilu mamy znajomych, którzy mają swoje nieruchomości na terenie UE lub odnieśli tam sukces zawodowy. Sam osobiście znam kilka osób! Tylko UE gwarantuje nam spokój ekonomiczny i bezpieczeństwo!
Twój komentarz to kolejny bełkot lewicowy. Wystarczy wskazać na zielony ład w postaci podatków ETS/ ETS2, które spowodują, że za kilka lat będziemy państwem afrykańskim, z którego ludzie będą uciekać.
Poza Unią można wszystko sprzedać .Wydobywać i korzystać z kopalin,minerałów,metali.Niemcy bez polskiej miedzi,węgla,żywności i zbytu swoich lichych wyrobów licho wyjdą.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Na szczęści tylko w twojej chorej głowie może być polexit.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Skąd biorą się debile? Ze słuchania debili
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
DAWNO POLSKA POWINNA ZREZYGNOWAĆ Z TAKIEJ UNII ---- NIE DO TAKIEJ UNI WSTĘPOWALIŚMY I NIE TAKIE BYŁY WARUNKI WSTĘPOWANIA --- TO MIAŁA BYĆ UNIA --GOSPODARCZA !!!!!!!!!!!!! TYMCZASEM --- Z CZASEM NIEMCY I WIĘKOSZOŚĆ KOLONIALNEGO ZACHODU --- ROZSZEŻYŁA SWOJE ---MACKI !!!--- I TERAZ JUŻ DO WSZYSTKIEGO SIĘ WTRĄCAJĄ --W POLSCE , SZCZEGÓLNIE ---- CHCĄ NA SIŁĘ WYPACZYĆ I ZNISZCZYĆ POLSKĘ , A NA DODATEK ZAŚMIECIĆ JĄ NIELEGALNYMI , PRZYWOŻONYMI Z NIEMIEC --MIGRANTAMI , KTÓRZY BĘDĄ NA UTRZYMANIU POLAKÓW --tak jakby Ukraińców było mało . PO PROSTU --NIEMCY ZAJMĄ POLSKĘ BEZ JEDNEGO WYSTRZAŁU ---OBUDŻCIE SIĘ POLACY !!!!
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
W głowie zamiast zwojów masz paski z kurwizji i ruspubliki.
Unia to nowotwór zbudowany na manifescie komunisty spinneliego ktory to tez ma swój budynek w Brukseli ale ów nowotwór miał jedno zadanie ... zgrzeszyć jak największą libcze wasali i powiedzieć jesteśmy 4 Rzeszą !!! 4 Rzesza tym wlasnie jest EU a belkot że prawicowcy to faszysci to wy lewocowi spójrzcie na swojego premiera jego pochodzenie i deklarowana wierność niemcom a tu wam wyjdzie kto wtedy jest nazistą i powiem wam ... wy sie do nich zaliczacie!!!Gdyz tylko nazisci mogą zabijać dzieci w lonie matki i nazywać to wyborem !!!
TAK masz racje,Popieram w 100% niedotakiej UE wstepowaliśmy !!!!!! POLEXIT lub powrut do korzeni!!!!
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Dużo jeżdżę po Polsce, zwiedzam miasta i miasteczka. No rzeczywiście ta Unia nam tyle złego wyrządziła. Tylko w ciasnych i prostych, poddatnych na manipulacje umysłach mógł się wytworzyć pomysł polexitu. Zapomnijcie oszołomy!!!
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.