
Gdyby nie ich szybka reakcja i pomoc, użądlony w wargę człowiek by nie żył. Mariusz Mak (na zdj.) oraz Damian Jaśkiewicz, dwóch młodych strażników rybackich podczas wykonywania rutynowych czynności nad zalewem Murowaniec uratowało życie mężyzcyźnie
O sprawie poinformowała nas Ewelina Korycka, dziewczyna jednego ze strażników, która w mailu streściła całą historię. – 14 lipca około g. 8 nad zalewem Murowaniec pszczoła ugryzła rybaka w wargę. Myśląc, że nic mu się nie stało, mężczyzna spakował się i wsiadł do samochodu... – pisała w mailu Ewelina.
Nie byłoby w tej historii nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że ów rybak uczulony był na jad żądłówek.
Miał szczęście
Tak się szczęśliwie złożyło, że zbiornik Murowaniec kontrolowało akurat dwóch strażników rybackich. – Patrol akurat miał w tym dniu do skontrolowania zbiornik Szałe i właśnie zbiornik Murowaniec – potwierdza Andrzej Kołomecki, komendant posterunku Państwowej Straży Rybackiej w Poznaniu, Posterunek Rejonowy w Kaliszu.
Po sprawdzeniu jednej ze stron brzegowych strażnicy podjechali do zaparkowanego samochodu. – Zauważyliśmy, że osoba znajdująca się w samochodzie prawdopodobnie śpi, mimo tego, że miała zarzucone wędki – opowiada będący na miejscu zdarzenia, Mariusz Mak.
Strażnicy zatrzymali się i podeszli do mężczyzny, który w ogóle nie reagował na ich wezwania. Szybko wypytali wędkujących, co się stało. - Powiedzieli nam, że tego pana ugryzła osa lub pszczoła. W ogóle nie zainteresowali się nim. Powiedzieli mu jedynie, że ma przyłożyć do wargi cebulę – dodaje Mariusz Mak.
Jak udało się ustalić strażnikom, użądlony mężczyzna poszedł do samochodu i próbował wyciągnąć żądło.Otworzył lusterko i stracił przytomność. – Prawdopodobnie był uczulony na jad. Podejrzewam, że gdybyśmy nie przyjechali w przeciągu kilkunastu minut, mężczyzna by nie przeżył.
W odległości kilku metrów było trzech wędkarzy, ale żaden nie zainteresował się jego losem – dodaje strażnik.
Szybka reakcja
Akcja ratunkowa trwała krótko. Strażnicy zadzwonili po pogotowie. – Damian Jaśkiewicz, kolega, z którym kontrolowałem zbiornik, powiedział dysponentce, by zawiadomiła pogotowie z Liskowa, wówczas szybciej przyjedzie. Tak też się stało. Pogotowie przyjechało po 10 min. Wyciągnęliśmy tego pana z samochodu. Dostał zastrzyki i szybko zawieziono go do szpitala – opowiada Mariusz.
Dziś strażnicy wiedzą, że mężczyznę udało się uratować. – Zadzwonił do nas i podziękował. Okazało się, że to 10 minut było dla niego zbawienne. Kilka dni temu spotkaliśmy go przy zbiorniku. Cieszymy się, że łowi dalej ryby – dodaje Mariusz Mak.
Zaczynając pracę w Straży Rybackiej młodzi ludzie nie przypuszczali, że będą mieli do czynienia z takimi przypadkiem. – Następnym razem także bez zawahania pomożemy. Nie jesteśmy tylko do kontroli, ale służymy pomocą jak tylko możemy.
To drugi przypadek uratowania życia przez Strażników Rybackich z kaliskiego posterunku. – Dwa lata temu mężczyzna na zbiorniku w Kobylej Górze dostał zawału. Strażnicy podjęli szybką akcję i uratowali go – mówi komendant posterunku Andrzej Kołomecki. (ab)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie