Reklama

Drugi raz uratowaliśmy komuś życie

29/07/2009 13:26

Gdyby nie ich szybka reakcja i pomoc, użądlony w wargę człowiek by nie żył. Mariusz Mak (na zdj.) oraz Damian Jaśkiewicz, dwóch młodych strażników rybackich podczas wykonywania rutynowych czynności nad zalewem Murowaniec uratowało życie mężyzcyźnie

O sprawie poinformowała nas Ewelina Korycka, dziewczyna jednego ze strażników, która w mailu streściła całą historię. – 14 lipca około g. 8 nad zalewem Murowaniec pszczoła ugryzła rybaka w wargę. Myśląc, że nic mu się nie stało, mężczyzna spakował się i wsiadł do samochodu... – pisała w mailu Ewelina.
Nie byłoby w tej historii nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że ów rybak uczulony był na jad żądłówek.

Miał szczęście
Tak się szczęśliwie złożyło, że zbiornik Murowaniec kontrolowało akurat dwóch strażników rybackich. – Patrol akurat miał w tym dniu do skontrolowania zbiornik Szałe i właśnie zbiornik Murowaniec – potwierdza Andrzej Kołomecki, komendant posterunku Państwowej Straży Rybackiej w Poznaniu, Posterunek Rejonowy w Kaliszu.
Po sprawdzeniu jednej ze stron brzegowych strażnicy podjechali do zaparkowanego samochodu. – Zauważyliśmy, że osoba znajdująca się w samochodzie prawdopodobnie śpi, mimo tego, że miała zarzucone wędki – opowiada będący na miejscu zdarzenia, Mariusz Mak.
Strażnicy zatrzymali się i podeszli do mężczyzny, który w ogóle nie reagował na ich wezwania. Szybko wypytali wędkujących, co się stało. - Powiedzieli nam, że tego pana ugryzła osa lub pszczoła. W ogóle nie zainteresowali się nim. Powiedzieli mu jedynie, że ma przyłożyć do wargi cebulę – dodaje Mariusz Mak.
Jak udało się ustalić strażnikom, użądlony mężczyzna poszedł do samochodu i próbował wyciągnąć żądło.Otworzył lusterko i stracił przytomność. – Prawdopodobnie był uczulony na jad. Podejrzewam, że gdybyśmy nie przyjechali w przeciągu kilkunastu minut, mężczyzna by nie przeżył.
W odległości kilku metrów było trzech wędkarzy, ale żaden nie zainteresował się jego losem – dodaje strażnik.

Szybka reakcja
Akcja ratunkowa trwała krótko. Strażnicy zadzwonili po pogotowie. – Damian Jaśkiewicz, kolega, z którym kontrolowałem zbiornik, powiedział dysponentce, by zawiadomiła pogotowie z Liskowa, wówczas szybciej przyjedzie. Tak też się stało. Pogotowie przyjechało po 10 min. Wyciągnęliśmy tego pana z samochodu. Dostał zastrzyki i szybko zawieziono go do szpitala – opowiada Mariusz.
Dziś strażnicy wiedzą, że mężczyznę udało się uratować. – Zadzwonił do nas i podziękował. Okazało się, że to 10 minut było dla niego zbawienne. Kilka dni temu spotkaliśmy go przy zbiorniku. Cieszymy się, że łowi dalej ryby – dodaje Mariusz Mak.
Zaczynając pracę w Straży Rybackiej młodzi ludzie nie przypuszczali, że będą mieli do czynienia z takimi przypadkiem. – Następnym razem także bez zawahania pomożemy. Nie jesteśmy tylko do kontroli, ale służymy pomocą jak tylko możemy.
To drugi przypadek uratowania życia przez Strażników Rybackich z kaliskiego posterunku. – Dwa lata temu mężczyzna na zbiorniku w Kobylej Górze dostał zawału. Strażnicy podjęli szybką akcję i uratowali go – mówi komendant posterunku Andrzej Kołomecki.  (ab)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do