
Wiele lat temu konińskie kanały były tłumnie odwiedzane przez kaliskich wędkarzy. Okres jesienno-zimowy był szczególnie atrakcyjny. Później, przez trudne do zrozumienia działania dyrekcji PGRyb. Gosławice, kaliskim wędkarzom uniemożliwiono łowienie na tych atrakcyjnych łowiskach. Po latach mogłem powrócić nad te wody
W dniu 26 października, nad kanałem Władzimirów, rozegrane zostały towarzyskie, wędkarskie zawody gruntowe. Organizatorem imprezy był Zarząd Koła PZW nr 4 w Koninie oraz Koło PZW Zbiersk. Zakończenie sezonu 2019, bo tak nazywają się corocznie rozgrywane o tej porze roku zawody, stało się okazją do spotkania wędkarzy z kilku kół. – Od kilkunastu lat, razem z Wiesławem Foktem i Andrzejem Domagalskim z Koła PZW Zbiersk – mówi prezes Koła PZW nr 4 w Koninie Paweł Moczyński – organizujemy zawody z okazji rozpoczęcia i zakończenia sezonu, zapraszając do udziału w nich wędkarzy z innych kół. W tym roku startowali zawodnicy z Opatówka, Zbierska i Konina. W minionych latach – dopowiada czwarty z organizatorów Zygmunt Domagalski – startowali zawodnicy z Pyzdr, ze Złotego Karasia Mahle z Ostrowa i kilku innych. Przebiegająca w doskonałej atmosferze impreza potwierdziła potrzebę organizowania takich spotkań. Integracja środowiska wędkarskiego jest dużo ważniejsza od administracyjnych podziałów.
Samo powitanie przybywających na łowisko należało do tych, o których długo się pamięta. Każdy witany był kawą lub herbatą, i doskonałymi ciastami, które przygotował Tomasz Markowski z cukierni „u Toma” w Gosławicach. Do wyboru był również smalec własnej roboty z ogórkiem kiszonym i pajdą chleba. Tymi wiktuałami witał wszystkich Jarek Olczyk. Powitanie iście królewskie. Zanim doszło do losowania stanowisk, miejsce miała ciekawa uroczystość. Jednemu z kolegów, który w czasie poprzednich zawodów był odpowiedzialny za podgrzanie grochówki (podpalenie ognia pod dużym garnkiem na maszynce gazowej), wręczono dużą chochlę wykonaną specjalnie dla niego. Powodem tego wyróżnienia było przygotowanie – jak określili organizatorzy - „najlepszej mrożonej grochówki w historii zawodów wędkarskich”. Łowienie ryb tak bardzo pochłonęło nagrodzonego, że całkowicie zapomniał o powierzonym mu zadaniu. Kiedy wreszcie przypomniał sobie o posiłku dla kolegów, było już za późno, aby tak duża ilość zupy mogła się dostatecznie ugrzać. Całe wydarzenie spuentowano dowcipnie i żartobliwie, doskonale się przy tym bawiąc.
Zawody w minioną sobotę rozgrywano w kategorii gruntowej, dominowały więc drgające szczytówki. Niestety – co często zdarza się w kanałach połączonych z jeziorami – „ryby wyszły w jezioro”, w poszukiwaniu cieplejszej wody. Jeszcze dwa tygodnie temu, podczas rozgrywanych na tym kanale zawodów spławikowych, łowiono piękne wzdręgi i płocie. Tym razem jedynymi rybami, które udawało się złowić, były okonie. 18 – 20 centymetrowe „pasiaczki”, co jakiś czas przyginały szczytówki wędek, ale brań tych było niewiele. Po zakończeniu łowienia okazało się, że tylko 9 zawodnikom z 20 startujących, udało się skutecznie punktować. Decydującym o sukcesie było dodanie do zanęty drobnej ochotki (dżokersa), lub – jak zrobił to zwycięzca zawodów Mariusz Markowski – krojonych czerwonych robaków. Dzięki tym zabiegom zwabił i złowił kilka okoni o masie 230 g. II miejsce wywalczył Bartosz Tokarek. Jego połów ważył 210 g. III miejsce udało się wywalczyć mnie. Waga wskazała 205 g, co usprawiedliwia używanie określenia wywalczyli. Pojedynek o największą rybę wygrał zwycięzca M. Markowski. Waga zgłoszonych w tej konkurencji ryb wynosiła – 110 g, 105 g, 100 g. Różnice były tak niewielkie, że o wszystkim decydowała dokładność pracy komisji sędziowskiej, której jednak zarzucić nic nie można.
Po zakończeniu łowienia, wszystkich startujących uraczono – tym razem gorącą – doskonale przyprawioną i niebiańsko smaczną grochówką z wkładką, którą przygotował niezastąpiony J. Olczyk. Dania przygotowywane przez niego na różnych zawodach, należą do gatunku tych, które można jeść bez końca. Pycha.
Wręczenie nagród oraz podsumowanie zawodów zakończyło nasze odwiedziny kanałów konińskich. Choć tym razem nie obdarzyły nas rybami, to jednak warto było tu przyjechać, aby połowić „na wielkich wodach”. Otoczenie niebywale piękne, ale działalność rybaków z gospodarstwa rybackiego jest odczuwalna. Ponoć dwa przepływy łączące jezioro Gosławskie z kanałem Władzimirowskim, zostały zamknięte sieciami, aby ryby nie wpływały z jeziora do kanału. Takie zdanie mają wędkarze z Konina, którzy dość często goszczą na tym łowisku. Trudno stwierdzić czy tak jest, ale o jednym należy pamiętać – to wody PGRyb Gosławice, a jako gospodarze, to oni decydują w jaki sposób gospodarować na swoich akwenach. Może wiosną, gdy zorganizowane zostaną zawody otwarcia sezonu 2020, ryb będzie więcej? Zresztą, o zawodach i ich dobrej ocenie decyduje wiele czynników. Atmosfera, życzliwy uśmiech i przyjazne przywitanie może całkowicie zastąpić „wielkie ilości” łowionych ryb, a tak właśnie było na tych zawodach. Fajna impreza.
Marek Grajek
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie