
Wiadomość wydana przez NFZ o wstrzymaniu podawania cytostatyków (potocznie chemii) w poradniach onkologicznych w Wielkopolsce, nie mających statusu przyszpitalnych, zaskoczyła pracowników medycznych. Informacja zdziwiła przede wszystkim jednak pacjentów chorych na nowotwory i ich rodziny... również w Kaliszu
Z interpelacją o przywrócenia możliwości prowadzenia zabiegów w zakresie podawania chemii w kaliskiej poradni przy Rogatce, zwróciła się do Janusza Pęcherza, prezydenta Kalisza w interpelacji radna Barbara Wrzesińska (na zdj.).
– Mamy jeszcze w pamięci przekazaną niedawno przez prezydenta ostateczną i jakże wspaniałą informację o decyzji marszałka wielkopolskiego. Dotyczy ona utworzenia przy kaliskim szpitalu onkologii z pracowniami radioterapii i chemioterapii. Ma to być filia Wielkopolskiego Centrum Onkologicznego. Jednak pacjenci muszą korzystać z leczenia uzupełniającego. Tymczasem decyzja NFZ może pogorszyć ich sytuację, szczególnie osób korzystających do tej pory z poradni onkologicznej przy Rogatce w Kaliszu. Szczególnie pacjentów o niskich dochodach – zauważa Barbara Wrzesińska.
Od stycznia wszystkie wielkopolskie poradnie onkologiczne, które nie mają charakteru przyszpitalnego, decyzją NFZ muszą zawiesić działalność w zakresie podawania cytostatyków. Decyzję tę NFZ ma podobno tłumaczyć niezgodnościami w przepisach w zakresie podawania cytostatyków. Takie prawo mają mieć wyłacznie poradnie przyszpitalne. Nieoficjalnie mówi się jednak, że powodem zamknięcia poradni onkologicznych w Wielkopolsce są przypadki, w których pacjenci mieli poczuć się niekorzystnie po zabiegach.
Obecnie kaliscy pacjenci muszą jeździć na zabiegi do Poznania lub do Pleszewa. Tam jednak kolejki wydłużają się z każdym dniem.
– To trudna sytuacja dla wielu z cierpiących na nowotwór. Zabiegi są refundowane, jednak nikt nie będzie nam refundować podróży. Poza tym po chemioterapii pacjentowi trudno jest o własnych siłach wrócić do domu. Tym bardziej kilkadziesiąt kilometrów – twierdzą zawiedzeni pacjenci.
Poradnia onkologiczna w Kaliszu do tej pory stanowiła namiastkę odziału onkologicznego. Zabiegi prowadzono tutaj od około 20 lat, zapewniając leczenie uzupełniające.
– Narodowy Fundusz Zdrowia przy podejmowaniu decyzji nie zadał sobie pytań, czy można pozbawić społeczeństwo ponadstutysięcznego miasta przywileju leczenia w zakresie chemioterapii. Urzędnicy NFZ nie zastanawiali się, jaka odległość dzieli Kalisz od Pleszewa czy od Poznania, ale również nad tym, czy pacjentów stać na dojazdy. Zdumiewające jest jednak to, że nie zauważono, iż przygotowujemy się właśnie do otwarcia filii Centrum Onkologiocznego. Wreszcie, że dobrze przygotowany personel pozbawia się pracy, a drogi i bardzo profesjonalny sprzęt skazuje na przynajmniej roczne nieużytkowanie – dodaje radna Barbara Wrzesińska.
Kaliska poradnia wyposażona jest w komorę laminarną do przygotowywania cytostatyków, spełniającą wszelkie wymogi bezpieczeństwa chorych.
Rada swoją prośbę o przywrócenia poradni onkologicznej argumentuje przede wszystkim faktem, iż od kilkudziesięciu lat nie odnotowano w Kaliszu żadnego przypadku narażenia bezpieczeństwa pacjenta w czasie leczenia. Interpelacja trafiła już na biurko prezydenta Kalisza.
(mag)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Może wzorem Przemyśla, w dniu kiedy WOŚP zbiera pieniądze dla Owsiaka, oni zbierają na lokalne potrzeby. Zebrane pieniądze służą lokalnej społeczności. No i cała suma jest wykorzystana dla potrzeby medycyny, bo nie finansują wątpliwej reputacji Pszystanku Woodstock!
Jakka to straszna wiadomość wie ten kto chory.Jaka bezdusznośc wśród ludzi którzy jedną głupią decyzją utrudniają resztki życia skazanym przez los.Nikt myślący nie likwiduje czegoś co funkcjonuje,wydano pieniądze na stworzenie oddziału i w jednej chwili koniec.Moze kiedyś komuś z decydentów ktoś zachoruje to zobaczy o czym pochopnie zadecydował przy takiej zachorowalności na tą chorobę