Reklama

Może na ryby? Jak odnaleźć trasy żerowania leszczy?

18/08/2019 07:00

Nie da się tego określić ani opisać. Wielość odpowiedzi na pytanie, dlaczego wędkarze lubią nocne zasiadki, jest tak duża, że trudno podać jedną, racjonalną, która zmieściłaby w sobie wszystkie powody. Są pośród nas tacy łowcy, którzy takie wędkowanie uważają za przesadę, a inni – do tej grupy zaliczam się ja – wręcz oczekują czasu, gdy ryby zmęczone silnym światłem słonecznym, prześwietlającym toń wód w ciągu dnia, nocą nabierają apetytu i wyruszają na żer

Wskazówki na każdy tydzień roku
Tydzień 33

 Druga połowa sierpnia to czas doskonałego żerowania karpi, leszczy i większości ryb spokojnego żeru. Podstawowymi przynętami, stosowanymi w tej porze roku, są te pochodzenia roślinnego oraz wszechobecne larwy much, popularne białe robaki, zarówno duże, jak i te mniejsze, nazywane pinką. Wiele lat temu główną przynętą były ziarna pszenicy, które każdy wędkarz potrafił sam przygotować. Dziś króluje kukurydza, szczególnie często ta puszkowa. Godnymi polecenia są wszelkiego rodzaju „kanapki”, kukurydza z białym lub niewielkim czerwonym robakiem. 
Zaczynają się uaktywniać drapieżniki. Szczególnie wieczorami, pod nawisami krzewów, podmytych brzegów, pośród kamiennych raf zaczynają żerować węgorze i sandacze. Najlepszą przynętą, gdy woda jest klarowna i czysta, są niewielkie rybki, które możemy prezentować zarówno na dnie, jak i w toni, używając do tego celu spławików. Zmętnienie wody, spowodowane choćby lokalnymi deszczami, powoduje, że doskonale sprawdzają się zakładane na haki zestawów dżdżownice, czyli rosówki. Ogólnie druga połowa sierpnia uznawana jest za bardzo dobry okres łowienia większości ryb na zbiornikach zaporowych. W tym czasie również nasza Prosna potrafi zaskoczyć swoją rybnością niejednego wędkarza. 

Jeszcze raz o nocnej zasiadce 
Nie bez powodu wracam do tego tematu, ponieważ – rozmowy ze znanymi mi wędkarzami potwierdzają tę opinię – większość godnych uwagi ryb łowiona jest właśnie o tej porze doby. Można odnieść wrażenie, że od godziny 7.00 do około 20.00 ryby w Prośnie wpadają w jakiś letarg, podczas którego nie pobierają w ogóle pokarmu. Prawdopodobną przyczyną takiego stanu rzeczy jest bardzo intensywnie świecące słońce, które prześwietla toń wody niegłębokiej przecież rzeki. Podobne spostrzeżenia mają łowiący na zbiornikach zaporowych. Aby jednak nasze wędkowanie przyniosło pozytywny skutek, musimy podać nasze przynęty w te rejony łowiska, którymi przemieszczają się żerujące stada ryb. Odkrycie ścieżek żerowych, bo tak nazywa się miejsca regularnie odwiedzane przez ryby, to duża część sukcesu. 
Wiele lat temu do połowów sandaczy na zbiorniku Pokrzywnica używaliśmy łódek. Najlepsze łowiska zlokalizowane były tuż nad korytem starej strugi, nad którą – przed zalaniem zbiornika – rosły potężne olchy. Pozostałe po ich wycięciu karpy stały się doskonałym siedliskiem dla drapieżników.  Jeden z kolegów potrafił z zegarmistrzowską precyzją lokalizować poszczególne zalane pnie. Podczas jednej z wieczornych zasiadek, w niedalekiej odległości od zacumowanej łodzi, zauważyłem spławiające się w charakterystyczny sposób duże ryby. Stado leszczy manifestowało swoją obecność wystawianymi pod wodę ciemnobrązowymi grzbietami. Pamiętam, że byłem bardzo zaskoczony ich ilością. Następnego dnia postanowiłem rozpocząć kilkudniowe nęcenie na trasie, którą wyznaczyły grzbiety ryb. Gotowany makaron oraz pszenica stanowiły główny skład zanęty. Po 3, może 4 dniach, gdy byłem na łodzi sam, jedną wędką postanowiłem sprawdzić, czy nęcenie zwabiło w ogóle jakieś ryby. Przez kilka godzin, poza bardzo małymi rybkami nie złowiłem nic. Zapadająca szarówka zmuszała mnie do spłynięcia, i właśnie wówczas nastąpiło pierwsze branie. Wystawiony wysoko nad taflę wody spławik zwiastował branie leszcza. Zacięcie i hol tej ryby pamiętam do dziś. Po nim nastąpiły liczne kolejne brania. Ciemności, które w między czasie zapadły, uniemożliwiały mi wizualną obserwację brań, ale łapczywość, z jaką ryby brały przynętę, można było odczuć, trzymając żyłkę w palcach. Czegoś takiego nie przeżyłem już nigdy później. Ryby miały wielkość około 2 kg i były do siebie podobne, niczym odbicie lustrzane. Później pojawiały się na łowisku przez kilka wieczorów z dokładnością kilku minut. Co ciekawe, tak szybko jak się pojawiały, równie szybko znikały i w danym dniu już na łowisko nie powracały. Typowa ścieżka żerowa.
Bardzo podobnie ma się sprawa na Prośnie. Miejsce, które sobie wytypowałem do łowienia, zmuszające łowiącego do dość długiej wędrówki (nie da się tam dojechać samochodem, co jest dla mnie najważniejszym argumentem), pozwala na pewne - pomimo ogromnej presji wędkarskiej - odosobnienie. „Prawdziwe” ryby pojawiają się o zmierzchu i żerują do 2 w nocy. Później można liczyć na niewielkie leszcze, maksymalnie około 1 kg.  Około godz. 4.00  kończy się żerowanie i ryby znikają z łowiska. W nocy z piątku na sobotę pobiłem swój prośniany rekord. Złowiłem leszcza o długości 67 cm, który ważył ponad 3 kilogramy. Wszystkim, którzy jeszcze nie złowili takiego leszcza nocą, na wędkę spławikową (odległosciówka), życzę z całego serca takiej przygody. Wiem, że w Prośnie pływają jeszcze większe leszcze, więc następna wyprawa będzie zabarwiona dreszczykiem emocji – złowię większego, czy nie …
PS 
Zanęta, której używam, to mieszanka: 2 kg Leszcz piernik firmy Match Pro, wymieszana z 1 kg Secret żółty leszcz. Do tego 4 opakowania białych robaków. Jako obciążenie dodaję 1 opakowanie gliny wiążącej Double Leam. Jeśli łowię z koszyczkiem zanętowymi, glina jest niepotrzebna. 

Marek Grajek

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Wróć do