
Wędkarstwo rozwija się tak dynamicznie, że wielu nowości, pojawiających się na rynku, nie jesteśmy w stanie wychwycić. Jedyną szansę daje nam bardzo uważne przeglądanie wszystkich katalogów wędkarskich, a to jest raczej niemożliwe. Wydawać by się mogło, że w takiej dziedzinie, jak wędkarstwo spławikowe (to samo zjawisko dotyczy zapewne innych obszarów wędkarstwa), nic nowego nie można już wymyślić.
A jednak życie pokazuje, że wciąż nowe pomysły pojawiają się w umysłach wędkarzy-konstruktorów. Po wprowadzeniu ich do użytku jedne przechodzą niezauważone (nie do końca zostają uznane przez wędkarzy), inne na stałe zadomowiają się w codziennej praktyce, rozwiązując problemy, z którymi się borykaliśmy. Tak było między innymi ze spławikami typu dysk, które na rynek wprowadził Edmund Gutkiewicz, a podbiły one serca wędkarzy całej Europy. Tym razem opis dotyczył będzie spławika, który przez wielu nazywany jest „królem wszystkich spławików”. Jego twórcami są konstruktorzy węgierskiej firmy Cralusso, która z powodzeniem od lat wprowadza na rynki europejskie swoje produkty, z często rewolucyjnymi rozwiązaniami.
Cralusso Surf jest takim właśnie nowatorskim rozwiązaniem z wielu względów. Materiał, z którego go wykonano, jest praktycznie niezniszczalny. Utwardzona pianka poliuretanowa, z której wykonany jest korpus spławika, nawet po nadepnięciu nadaje się w dalszym ciągu do użytku, co przydarzyło się mnie na jednej z wypraw. Gdyby to była tradycyjna balsa, spławik byłby praktycznie do wyrzucenia. Drugim - bodajże najważniejszym - czynnikiem jest kształt spławika. Jego konstruktorzy wzorowali się na skrzydle szybowca. Właśnie taki kształt korpusu pozwala na niecodzienne, w porównaniu z powszechnie stosowanymi spławikami, zachowania zestawu w wodzie. Gdy po jego zarzuceniu silnie spowolnimy spływ spławika, w przeciwieństwie do wszystkich innych, zacznie się oddalać od brzegu w kierunku środka rzeki. Mając w swoim arsenale ten spławik, można łowić dużo dalej niż wskazuje na to długość wędziska. Często zdarza się, że łowiący, którzy nie posiadają w swoim wyposażeniu „tyczek” (wędziska nasadowe długości od 11 do 13 m), podczas łowienia w rzekach nie mieli szans na równą rywalizację z ich posiadaczami. Często od zakupu tyczki odstręcza jednak wysoka jej cena oraz niezbędne dodatkowe wyposażenie, platforma, rolki itp. Teraz takie akcesoria stają się zupełnie niepotrzebne. Do łowienia nad brzegami Prosny wystarcza w zupełności np. bolonka o długości 6-7 metrów. Co również jest godne podkreślenia, takim zestawem można z powodzeniem łowić batem.
Co powoduje nietypowe zachowania tego spławika? Dwa elementy - kształt jego korpusu oraz odpowiednio ukształtowany kil i górne prowadzenie żyłki. Dokładnie należy przeczytać opis, znajdujący się na kopercie, w którą pakowane są te spławiki. Wyjaśniono tam kilka ważnych zagadnień. Między innymi dowiedziałem się z tej lektury, że spławik doskonale sprawdza się przy przeciążonym zestawie. Przypominam, że stosowanie takiego zestawu w zawodach jest zabronione. Obciążenie zestawu nie może przekraczać wyporności spławika, na co rzadko zwracają uwagę sędziowie, a szkoda. Ważną informacją jest również ta, że wypuszczając żyłkę z kołowrotka podczas wstrzymywanego spływu zestawu oddala się on coraz dalej od stanowiska łowiącego w kierunku środka rzeki. To znakomite rozwiązanie, ale tak, jak wszystko, wymaga ćwiczenia i treningu. Polecam na rzeki, jako doskonały sposób łowienia ryb, które żerują daleko od łowiącego.
(MG)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie