Reklama

Na ryby - pierwsza runda Pucharu Wielkopolski w Roszkowie

26/05/2019 08:08

Zimno, wiatr i padający przez kilka godzin deszcz. Gdyby nie kalendarz, wskazujący, że jest to 12 maja, można było odnieść wrażenie, że zawitała październikowa jesień i to ta słotna oraz zimna. Taką pogodą przywitał Roszków pod Jarocinem zawodników startujących w pierwszej tegorocznej edycji Pucharu Wielkopolski.

  Rozgrywana od 2007 roku impreza, cieszy się wciąż bardzo dużym zainteresowaniem. Tym razem do rywalizacji - mimo fatalnych warunków pogodowych - zgłosiło się aż 15 czteroosobowych drużyn oraz 12 startujących indywidualnie zawodników. Pośród nich nie było osób przypadkowych. Wszyscy startujący to zawodnicy wyczynowi, którzy obok umiejętności posiadają wyposażenie i doskonały sprzęt zarówno do łowienia ryb, jak i ochrony przed deszczem i wiatrem. Niestety wędkarski sport wyczynowy stał się obecnie bardzo drogim sportem. Na większości stanowisk - oczywiście w mojej pobieżnej ocenie - można było zaobserwować wędziska wartości kilku tysięcy złotych, nie licząc reszty rynsztunku w postaci platform oraz całego pozostałego sprzętu. Świat oszalał również w wędkarstwie, ale bez takich inwestycji nie ma możliwości konkurowania z liczącymi się zawodnikami.

  Łowisko na nabrzeżu zalewu musiało pomieścić sporą grupę łowiących, a stworzenie im w miarę równych warunków do łowienia zmusiło organizatorów do ciężkiej pracy, którą zakończyli w noc, poprzedzającą zawody. Jak powiedział organizator tej tury Pucharu, Robert Prymas, bez zaangażowania się w przygotowania i przeprowadzenie zawodów działaczy Koła PZW Jarocin Miasto oraz członków Klubu Jar Fish, impreza ta nie doszłaby do skutku.
Po przeprowadzonym losowaniu zawodnicy rozjechali się na cztery sektory, które oddalone były od siebie w znacznych odległościach. Dwa sektory zlokalizowane były w pobliżu tamy (nabrzeże od strony północnej), natomiast dwa pozostałe w przeciwległej części zbiornika, na obu nabrzeżach - północnym i południowym. Wszystkim poczynaniom zawodników, w każdym z sektorów, przyglądało się dwóch sędziów sektorowych, którzy po zakończeniu zmagań pełnili również rolę sędziów wagowych. Nad całością, obok wspomnianego R. Prymasa, czuwał sędzia sekretarz zawodów Paweł Staszak.

  Od samego początku widać było, że ryba jest praktycznie w obrębie wszystkich stanowisk. Dominującą metodą połowu okazała się długa wędka, czyli zestaw skrócony. Decydujący wpływ miały zatem technika połowu (operowanie wędkami trzynastometrowymi na tak silnym wietrze, podczas ciągle padającego deszczu wymaga nie tylko wprawy, ale również doskonałego przygotowania fizycznego) oraz właściwe przygotowanie pola nęcenia wraz z dopracowaną strategią donęcania w celu utrzymania zwabionych ryb w łowisku. Trzem zawodnikom udało się przekroczyć wynik 11 000 punktów. W kolejności zajętych miejsc byli to Bogusław Majewski z klubu Leszcz.pl (11815 g), Marek Horyza, reprezentujący klub Joker Pleszew I (11570 g), oraz Grzegorz Bilski, co warto podkreślić kaliszanin, który walczył w ekipie Joker Pleszew II (11125 g). Dominującą rybą był niewielki - choć trafiały się naprawdę duże płocie, krąpie, leszcze i wzdręgi - krąp, którego cykliczne odławianie dawało szansę na dobry wynik. Po zawodach G. Bilski powiedział, że łowił zestawami o wyporności od 0,75 g do nawet 1,5 g, które zbudował na żyłce głównej 0,10 mm. Przypon o długości 20 cm, z żyłki 0,07 mm kończył haczyk o rozmiarze 18 serii 305 Milo. Rozpoczynał łowienie zakładanymi na haczyk dwoma ochotkami, aby po „rozkręceniu” się ryb przejść na pinki. Guma amortyzatora w szczytówce jego „trzynastki” miała rozmiar 0,8 mm. Wyporność stosowanego zestawu uzależniona była od siły wiatru. W celu jego utrzymania w ciągłym bezruchu - co wcale nie jest proste przy silnym wietrze - musiał przechodzić do zestawu nawet 1,5 g. Mieszanka, którą zastosował, oparta była na zanęcie Sensasa oraz glinie argile w stosunku 3:1 na korzyść gliny. Towar, czyli robaki zanętowe w postaci dżokersa, niewielkiej ilości ochotki haczykowej oraz śladowe ilości pinek, podawany był w samej glinie double leam. 80, a nawet 90 procent całej masy zanętowej, Grzegorz wrzucił w łowisko zaraz na początku zawodów, gdyż - jak sam stwierdził - obawiał się, że donęcanie kubkiem zanętowymi w trakcie ich trwania mogłoby doprowadzić do złamania wędki, a to wyłączyłoby go całkowicie z łowienia. Ważnym elementem jego zestawu był również spławik, który widoczny jest na zdjęciu. Umieszczona na antence kulka znakomicie sygnalizuje najdelikatniejsze nawet brania podnoszone.  Wyważa się go tak, aby wspomniana kulka znalazła się tuż pod powierzchnią wody.

  Drużynowo zawody wygrała silna ekipa z Poznania, reprezentująca drużynę Leszcz.pl. Na drugim miejscu podium stanęli wędkarze klubu Joker Pleszew I, a trzecie miejsce zajęli wędkarze ostrzeszowskiego klubu Browning.
 

  Była to dobrze przygotowana i zorganizowana impreza. Na przyjeżdżających wędkarzy, jeszcze przed dokonaniem oficjalnego otwarcia, czekała gorąca kawa oraz drożdżówki, które znakomicie podnosiły morale uczestników tych bardzo deszczowych zawodów. Nie sposób wymienić wszystkich zaangażowanych w realizację tego przedsięwzięcia, ale jedno jest pewne - wędkarstwo wyczynowe w Okręgu Kaliskim PZW ma się nieźle, a to cieszy mnie najbardziej. Czekamy na drugą odsłonę walki o Puchar Wielkopolski.

(mg)

 

 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Wróć do