
Niedzielny poranek był zimny i wietrzny. Dachy pokryte szronem nie zachęcały do wyjścia z domu, a tym bardziej do wyjazdu nad wodę. Wielu wędkarzy wybrało ciepełko swoich mieszkań, ale ci, dla których wędkarstwo jest prawdziwą pasją, pojawili się na łowiskach. Tym razem wybrałem się nad zalew Pokrzywnica. Jego północny brzeg, który początkowo wytypowałem do łowienia, był niemiłosiernie chłostany zimnym i porywistym wiatrem. Musiałem znaleźć bardziej zaciszny zakątek nad wodą. Okazało się, że nabrzeże przy stanicy Koła WSK, było bardziej przyjazne. Późny wyjazd z domu i długie poszukiwanie miejsca do łowienia spowodowały, że dopiero o godz. 11.30 zarzuciłem zestawy. W nagrodę za upór i nieustępliwość – tak to sobie tłumaczyłem – już 15 minut później miałem branie i złowiłem 40 cm leszcza.
Metoda połowu
Choć uwielbiam łowienie odległościówką, tym razem zdecydowałem się łowić pikerem. Silny wiatr nie sprzyja tej finezyjnej metodzie połowu, a zarzucenie dość ciężkiego koszyczka zanętowego jest łatwiejsze do wykonania, niż zarzucanie dużo lżejszego spławika.
Do niezbędnych akcesoriów używanych podczas łowienia metodą „drgającej szczytówki”, od kilku lat zaliczam ekran, który jest tłem dla końcówek wędek. Oczy nie męczą się ich obserwacją, a widoczność najdelikatniejszych nawet ugięć, staje się idealna, co tego dnia miało decydujące znaczenie.
Innym ważnym elementem wyposażenia są koszyczki zanętowe. Od 3 lat używam tych produkowanych przez angielską firmę Drennan. (Zdjęcia na stronie internetowej ŻK) Przyglądając się ich wykonaniu zauważymy, że wewnątrz mają niewielkie kolce, które utrzymują upchaną w ich wnętrzu zanętę. Pozwala to na zastosowanie lekko niedomoczonej zanęty, a nawet, podanie koszyczkiem dżokersa, bez ziemi lub gliny. Po zarzuceniu, koszyk drennana zawsze staje w jednej pozycji, na obciążeniu. Dodatkowy element, tylko w koszyczkach tej firmy, stanowi guma, którą zastąpiono tradycyjną żyłkę, do podwieszania karmnika. Jej zastosowanie pozwala na łatwiejsze (i szybsze) wykonanie zacięcia.
W zestawie stosowałem żyłkę Method Feeder firmy Match Pro (nowość sezonu 2020), o grubości 0,20 mm, ze skrętką (bez rurki antysplątaniowej, którą uważam za zbędną i utrudniającą czytelność brań). Przypon grubości 0,14 mm o długości 50 cm zakończony był haczykiem nr 16 AS Carp Milo.
Zanęta
Lubię sprawdzać pojawiające się na rynku nowości zanętowe. Choć uważam, że „nie ma cudownych zanęt”, to jednak jestem świadom, że ich skład wpływa na zachowania ryb. Do zanęt firmy „Traper”, nie trzeba nikogo przekonywać. Szczególnie atrakcyjna jest seria Gold, przeznaczona do łowienia na zawodach. Tym razem firma wypuściła na rynek zanęty (nowość na rok 2020), które – jak podaje producent – przeznaczone są do stosowania podczas zawodów feederowych. Ich skład został opracowany na podstawie doświadczeń brytyjskich i holenderskich mistrzów tej metody połowu. Nie zastosowano w nich czynników pracujących, co w założeniu ma utrzymywać ryby w pobliżu dna i samego koszyczka.
1 kg zanęty, GST Competition Feeder Roach (płoć), namoczyłem tuż przed wyjazdem nad wodę. Dodałem również niewielką porcję pinki. Zanęta okazała się bardzo aromatyczna, i… atrakcyjna dla ryb. Po krótkim czasie od jej wrzucenia w łowisko przypłynęły różne ryby, i żerowały przez trzy godziny mojego wędkowania.
Obserwacje
W pobliżu mnie, łowiło duch wędkarzy. Jeden z nich stosował tradycyjną metodę gruntową, z podwieszanymi wskaźnikami brań tzw. „policjanty” oraz sygnalizatorami dźwiękowymi. Ciężkie koszyki z rurkami antysplątaniowymi wyglądały - z mojej perspektywy – monstrualnie. Nie muszę dodawać, że nie złowił ani jednej rybki. Jego sygnalizatory niejednokrotnie wydawały pojedyncze „piśnięcia”, ale na wykonanie zacięcia nie było szans. Brania ryb były bardzo delikatne. Pomimo wiejącego wiatru i dość silnego falowania wody, ryby brały przynętę bardzo ostrożnie. Minimalne, nieco jakby nerwowe drganie końcówki wędki, wymagało natychmiastowego zacięcia. Często w taki sposób zachowują się małe ryby. Nie przyginają szczytówki pikera, a jedynie nią potrząsają. Tym razem, za takie brania, odpowiedzialne były leszcze. Każdy z nich miał około 40-45 cm. Co ciekawe, pomiędzy nimi uwijały się liczne płocie. Kilka z nich było bardzo małych, ale znalazły się i takie powyżej 25 cm. W sumie złowiłem 6 leszczy, kilka płoci, krąpi i wzdręg. Nie spodziewałem się, że będzie aż tyle brań. Tym razem wszystkie ryby wracały od razu do wody. Niektórym z nich zrobiłem jednak zdjęcia.
Ryby rozpoczęły już wiosenne żerowanie i przygotowania do rozrodu. Pamiętajmy o tym, aby choć części z nich darować wolność, wówczas wody będą rybniejsze, a brań na pewno więcej.
PS
Bardzo mądrą decyzję podjął Zarząd Koła PZW WSK Kalisz, odwołując zaplanowane na 21 marca zawody. To potwierdzenie zarówno odpowiedzialności, jak i obywatelskiej postawy, która ma na celu podniesienie bezpieczeństwa nas wszystkich. Świetna decyzja panowie. Zawody można zawsze rozegrać w późniejszym terminie, zdrowia na późniejszy termin przestawić się nie da.
Marek Grajek
Podpis pod zdjęciem: Ekran wskaźnikowy jest niezbędnym elementem wyposażenia podczas kilkugodzinnego łowienia pikerem.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Szkoda że Okręg Kalisz tak nie działa jak WSK Kalisz