Reklama

Na ryby! Leszcze wielkie jak gazeta (3)

02/05/2020 06:00

Kończąc cykl artykułów o łowieniu wielkich leszczy, pozostała do omówienia metoda spławikowa. To mój ulubiony sposób połowu tych wspaniałych ryb. Po wielu latach zbierania doświadczeń jednego mogę być pewnym, wiem bardzo niewiele i wciąż odkrywam nowe, często bardzo zaskakujące, zachowania miedzianołuskich. Leszcze są rybami żerującymi w dnie, gdzie rozwijają się larwy owadów, ślimaki i wiele innych stworzeń. Dlaczego zdarza się, że czasem żerują w toni? Te prawdziwie wielkie, mają swoje stałe trasy żerowania, które odwiedzają z jubilerską dokładnością. Jeśli w środowisku nie zachodzą dramatyczne zmiany, powódź lub np. drastyczne obniżenie poziomu wody, tarło lub pojawienie się alternatywnego, bogatego źródła pokarmu, ich zachowania są stałe i powtarzalne. Dlatego zlokalizowanie miejsc przebywania ryb, jest podstawowym zadaniem łowców tego gatunku.

Marek Grajek

  Wiadomym jest, że łowienie leszczy (nie przypadkowe), związane jest z nęceniem. Tylko dobra, zawierająca smakowite dla nich składniki zanęta, jest w stanie zwabić i zatrzymać na dłuższy czas w polu nęcenia żerujące ryby. Z doświadczeń wynika, że leszcze uwielbiają słodki smak i zapach kolendry, choć nie zawsze musi być to normą. Bogdan Barton, wędkarz, który kilkakrotnie wpisywał się w tabelę rekordów połowów tych ryb, uważa, że „śmierdząca zanęta” doskonale wabi te prawdziwie wielkie leszcze. Pamiętać trzeba, że pan Bogdan łowi te piękne ryby na polodowcowych jeziorach, na głębokości kilkunastu metrów.

  Co do zanęt, ze względu na ich mnogość, nie sposób wymienić wszystkich. Każdy musi wypracować swój sposób wabienia ryb i ewentualnie modyfikować go, w razie potrzeb i zbieranych doświadczeń. Warto jest stosować również stare metody, które kiedyś przynosiły doskonałe rezultaty. Leszcze lubią zapach i smak chleba. Może warto byłoby do koszyka zastosować tę rzadko stosowaną zanętę? (Zdjęcie w ineternetowym wydaniu ŻK) Leszczową, sypką zanętę, tę którą kupujemy w sklepach, powinno się namoczyć w wieczór poprzedzający wyprawę. Wszystkie jej cząstki powinny wchłonąć maksymalną ilość wody, aby po wrzuceniu do łowiska ścieliły się na dnie, bez uwalniania drobnych cząstek, które mogą wabić płocie i krąpie. Wbrew pozorom, taki intensywny ruch przy zanęcie, nie sprzyja połowom dużych leszczy. Dopiero, gdy wszędobylski drobiazg odpłynie z łowiska, istnieje szansa, że pojawią się te oczekiwane przez nas „łopaty”. Doskonale ilustruje to grafika, którą wykonał Tomasz Horemski. (Zdjęcie w ineternetowym wydaniu ŻK) Najlepszym sposobem podawania zanęty są kule zanętowe. Aby przygasić ich pracę stosuje się, oprócz składników spożywczych, różnego rodzaju gliny i ziemie. Obciążają zanętę, wpływają na jej spoistość spowalniając uwalnianie się cząstek i robaków, wpływają na jej dywanowanie i zmieniają kolor mieszanki. (Zdjęcie w ineternetowym wydaniu ŻK) Zbyt jasna plama zanęty na dnie może odstraszać ryby, wydaje się im czymś nienaturalnym. Ważna jest również spoistość zanęty. Kule muszą w całości opaść na dno łowiska (również na wodach stojących), i dopiero tam rozpocząć proces uwalniania składników.

  Leszcze lubią nieruchomo leżącą na dnie przynętę. Nawet jej wolne poruszanie się często zniechęca te ryby do brań. Dlatego podczas spławikowych łowów, poza nielicznymi wyjątkami, stosuje się długie przypony. 40 cm wcale nie będzie przesadą, a podczas feederowania nawet dłuższe. Bardzo ważne jest również to, co nałożymy na haczyk. Tu możliwości jest bardzo dużo. Na pierwszy ogień powinny iść przynęty, które dodane zostały do kul zanętowych. Pamiętajmy, że podstawowym pokarmem leszczy są żyjące w osadach dennych żywe organizmy, a pośród nich ochotki, które występują we wszystkich naszych wodach. O ile stosowanie dżokersa i ochotki haczykowej jest normą podczas zawodów wędkarskich, o tyle podczas łowienia rekreacyjnego rzadko te przynęty znajdziemy w arsenale wędkarskim. A szkoda, są to bowiem najbardziej naturalne składniki codziennej diety ryb. O ile przechowywanie ochotki haczykowej jest dość trudne, a i jej cena jest znaczna, to dżokers już tak wielkich problemów nie stwarza. Wystarczy raz dziennie poddać go płukaniu w wodzie, i można tę znakomitą przynętę przetrzymać nawet miesiąc. Przynętę, nie ma tu błędu. Co prawda opisany sposób stosowania pęczkowanego dżokersa i ochotki, jest zabroniony podczas zawodów, ale podczas naszych indywidualnych wypraw może być stosowany. Pęczkowanie obu larw opisane było w ŻK. To znakomity sposób na wszelkie ryby karpiowate, a leszcze szczególnie.

  Białe robaki to standard w połowach ryb. Zarówno te duże, jak i mniejsza ich odmiana, tzw. pinka, są najczęściej stosowaną przynętą większości wędkarzy. Czerwone robaki, kukurydza, różnego rodzaju pelety, makarony, to wszystko może skusić leszcza do brania.

  Często w pudełkach z białymi pojawiają się poczwarki, które są etapem przeistaczania się larwy muchy w dorosłego owada. Część z łowiących wyrzuca te larwy uważając je za niezdatne do użycia. To także może być błędem. Kastery, bo taką nazwę noszą przepoczwarzające się larwy, mogą okazać się znakomitą przynętą. Spróbujecie.

  Innym, niecodziennym sposobem prowokowania ryb do brań jest podanie na haczyku larw pływających. Jest to pewnego rodzaju tajemnica, którą wielu zawodników ukrywało, stosując jako asa w rękawie na bezrybnych wodach. Jak przygotować taką larwę? Wystarczy do pudełka z robakami dodać wody, ale nie więcej niż wynosi wielkość robaka „postawionego w pionie”. Robaki „nałykają” się takiej ilości powietrza, że po wrzuceniu do wody będą unosiły się na jej powierzchni. Niejeden raz, tak przygotowana przynęta decydowała o braniach ryb, a przecież bardzo proste jest spreparowanie takich karw. Często takie właśnie detale decydują o naszym powodzeniu nad wodą.

Kończąc cykl artykułów o wielkich leszczach, warto wspomnieć o najważniejszym elemencie składowym łowienia tych pięknych ryb. Jest nim cierpliwość, umiejętność obserwacji oraz otwartość na poszukiwanie różnych – często niestandardowych – rozwiązań. Odkrycie prawidłowości funkcjonujących w przyrodzie, jej obserwacja, jest kluczowym elementem odniesionego sukcesu. Nic nie sprawia takiej satysfakcji, jak samodzielne znalezienie żerujących ryb i sposobu skuszenia ich do wzięcia podanej przez nas przynęty. To właśnie jest prawdziwe wędkarstwo pisane z wielkiej litery.

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do