
Większość wędkarzy nie lubi łowić w rzekach, a ich lęk przed konfrontacją z płynącą wodą wynika z kilku powodów. Brak umiejętności „czytania rzeki”, rozpoznawania ukrytych przed wzrokiem wędkarza przeszkód leżących na dnie, często powodujących zawirowania na powierzchni wody. Nieznajomość środowiska, w którym ryby lubią przebywać, czyli biologii
Poszukiwanie ryb w miejscach, w których o danej porze roku ich nie ma. Dostępność pokarmu, poczucie bezpieczeństwa i kryjówki, w których mogą się bardzo szybko ukryć, gdy tylko w wodzie pojawi się cień drapieżnika, decydują także o miejscu ich przebywania. Delikatny przepływ niosący cząstki pokarmu i natlenioną wodę, ale nie zmuszający tych stworzeń do nadmiernego wysiłku w wychłodzonym środowisku. Nad brzegiem zbiornika zaporowego, szczególnie w okolicach Kalisza, sprawa jest prosta. Wystarczy odnaleźć miejsca wskazujące na częste przebywanie wędkarzy. Będzie to wydeptana do gołej ziemi trawa, lub nieszczęsne śmieci, które są najlepszą wizytówką przebywania na naszych łowiskach wędkarzy „brudasów”.
Nad rzeką sprawa już tak prostą nie jest. Innym, również bardzo skutecznym sposobem rozpoznawania miejsc, w których ryby przebywają, jest znajomość roślin, które preferują poszczególne gatunki. Ryby słodkowodne skupiają się właśnie w takich miejscach. Warto poznać te rośliny, aby ułatwić sobie poszukiwanie potencjalnych miejsc do łowienia. Pamiętać należy, że płocie, klenie czy jazie żerują cały czas. Muszą przecież ciągle wydatkować energię na przeciwstawianie się występującym w rzekach prądom, a co zatem, uzupełniać braki energetyczne. W Prośnie pływają naprawdę liczne stada tych ryb. W wielu jednak przypadkach brak sukcesów sportowych staramy się tłumaczyć słabym żerowaniem spowodowanym zmianami pogody, ciśnienia itp. Bardzo często jednak przyczyna naszych niepowodzeń tkwi w nas samych. Nie chcemy uwierzyć, że nie potrafimy, w danym momencie, przechytrzyć i złowić ryby. Na łowisku często zachowujemy się hałaśliwie, nieostrożnie, brak nam cierpliwości. Stosujemy często niewłaściwy sprzęt wędkarski, który nie pozwala się nam dostosować do warunków spotkanych nad wodą, lub właściwej prezentacji przynęty. Dobór właściwej metody połowu, szczególnie o tej porze roku, może mieć decydujące znaczenie. Zastosowanie metody gruntowej z koszyczkiem zanętowymi może skusić jakiegoś leszcza, ale płoci czy klenia raczej nie oczekujmy. Dużo większą szansę da nam łowienie na przepływankę z przytrzymaniem. Ta metoda połowu wymaga pewnej wprawy, ale jej skuteczność jest warta treningu.
Kilka lat temu, nad brzegiem Kanału Bernardyńskiego, na wysokości działającego jeszcze wówczas zakładu Vistil, dwóch wędkarzy łowiło ryby metodą spławikową. Jeden z nich, Krzysztof Trzeciak, znakomity wędkarz nie tylko rzeczny (łowił od strony ogródków działkowych), praktycznie za każdym zarzuceniem zestawu wyjmował dorodne 30 - 35 cm jelce. Łowiący naprzeciw niego inny wędkarz, który zarzucał zestaw swojej wędki praktycznie w to samo miejsce, w którym łowił pan Krzysztof, nie złowił w tym czasie ani jednej ryby. Obaj łowili metodą na przepływankę. Cały sekret udanego połowu tkwił właśnie w delikatnym przytrzymywaniu spływającego zestawu. Zarzucony zestaw, któremu łowiący pozwalał samodzielnie, zgodnie z szybkością nurtu spływać, w ogóle nie wzbudzał zainteresowania licznie zgromadzonych na tym łowisku ryb. Gdyby nie bardzo udany połów jednego z nich, obserwując mizerne skutki połowu tego drugiego, można by stwierdzić, że ryb tam nie było, mimo to, że jednak były. To brak umiejętności wykluczał możliwość ich złowienia. Techniczne opanowanie tej metody połowu wymaga czasu i dobrego instruktażu. Najlepiej jednak uczyć się podglądając starych mistrzów.
Jeżeli nie chcemy wychodzić nad wodę obawiając się przeziębienia, warto ten czas wykorzystać na pogłębianie swojej wiedzy o rybach, roślinach wodnych i tych rosnących nad brzegami wód. Ta wiedza zaprocentuje później i zaowocuje obfitymi połowami.
Warto zapamiętać, że karpie bardzo lubią przebywać w miejscach, gdzie rośnie poryblin jeziorny i manna mielec, nazywana również manną jadalną. Karasie bardzo często przebywają wśród pałki wąskolistnej, rogatka sztywnego, rdestnicy pływającej i osoki aleosowatej (zdjęcia na stronie internetowej Życia Kalisza). Liny również lubią środowisko pałki wąskolistnej, ale spotkać je można także wśród sitowia jeziornego, grzybienia białego, grążela żółtego, rogatka sztywnego, rdestnicy kędzierzawej, osoki aloesowatej oraz ramienicy kruchej. Leszcze bardzo lubią rdestnicę kędzierzawą i rdestnicę przeszytą. Strzałka wodna może być miejscem przebywania krąpi i płoci. Te ostanie uwijają się także pośród sitowia jeziornego, rdestnicy przeszytej i moczarki kanadyjskiej. Szczupaki lubią się ustawiać wśród skrzypu bagiennego, trzciny pospolitej, pałki wąskolistnej, jaskiera wodnego, grążeli żółtej, grzybienia białego oraz rdestnicy połyskującej. Łowcy okoni doskonale wiedzą, że te prążkowane drapieżniki trzymają się trzciny pospolitej, poryblinu jeziornego, grążela żółtego, grzybienia białego oraz wywłócznika kłosowego.
Obserwując wybór miejsca do wędkowania dokonany przez doświadczonego wędkarza nad np. Wartą, trudno jest początkowo odpowiedzieć na pytanie, dlaczego właśnie w tym, a nie innym miejscu, zdecydował się łowić. Dopiero po wielu wyprawach i wnikliwej obserwacji jego zachowań, zaczynamy rozumieć o co w tym wszystkim chodzi. To właśnie nazywa się czytaniem rzeki. Aby jednak zacząć ją czytać, musimy nad nią spędzić długi czas.
Marek Grajek
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie