
Wybierając się na ryby w lutym, raczej nie oczekujemy wielkiej ilości brań. Bywa jednak tak, że ryby, nie patrząc na kalendarz, żerują tak intensywnie, jakby w ogóle nie działała na nie niska temperatura. Tak było w drugą sobotę lutego. Łowienie ryb zimą nie wymaga wczesnej obecności na łowisku. Niemrawi, o tej porze roku, mieszkańcy podwodnych krain, wzmagają swoje zainteresowanie pokarmem, gdy toń wody prześwietlą promienie słoneczne. Dlatego nad wodą warto stanąć w południe. Trzeba jednak spełnić kilka warunków, które w dużym stopniu wpływają na efekty łowienia.
Zanęta
Od dawna podzielam opinię Wolfa Rudigera Kremkusa, niemieckiego mistrza wędkarstwa sportowego, że bez zanęty łowi się jedynie przypadkowe ryby. Sukcesywne odławianie ich dużej ilości, jest możliwe jedynie wówczas, gdy zwabimy je w obręb naszego łowiska i zainteresujemy zakładaną na haczyk przynętą. W tym roku na rynku wędkarskim pojawi się znakomita zanęta firmy MatchPro - Team Lake Fine. To ulepszona wersja doskonałej mieszanki Team Lake, powszechnie stosowanej w ubiegłym sezonie przez wyczynowców na łowiskach całej Polski. Wersja Fine jest drobniej zmielona, co sygnuje ją w grupie zanęt stosowanych na zimnych wodach oraz podczas zawodów wędkarskich, gdy na nabrzeżu łowi duża ilość zawodników. Pół kg zanęty dodałem do 2 opakowań ziemi torfowej, co ją przyciemniło i obciążyło. Konsystencja zanęty była lekka, trudno było uformować z niej kule, a po wrzuceniu do wody, od jej powierzchni do dna tworzył się słup zanętowy, który uwielbiają płocie. W zanęcie znajduje się dość duża ilość składników pracujących - między innymi konopie prażone - które wydobywając się z kul, wabią liczne płocie. Po wygruntowaniu łowiska, o godz. 12.30 do wody wrzuciłem 8 kul, każda wielkości sporej mandarynki, w których znalazła się również bardzo niewielka porcja pinek, dosłownie 25 mml. Łowiłem na wodzie stojącej (starorzecze w Jastrzębnikach), co pozwoliło zauważyć wydobywające się na powierzchnię bardzo liczne, maleńkie pęcherzyki powietrza. Podobnie musiały się zachowywać drobinki zanęty. Już 5 minut później, pierwsza mała płoteczka zatopiła spławik. Zobacz zdjęcia na stronie internetowej ŻK.
Sprzęt i zestaw
Do połowu używałem zestawu składającego się z żyłki głównej (to również nowość firmy MatchPro) Team Elite o przekroju 0,14, spławika półtoragramowego mocowanego na żyłce jednopunktowo, dołem antenki oraz przyponu o długości 20 cm z haczykiem AS Milo o przekroju 0,090 mm. Obciążenie zestawu stanowiła grupa kilku śrucin, których rozłożenie pozwalało przynęcie bardzo wolno pogrążać się w toni. Opadanie poszczególnych śrucin doskonale sygnalizowała zanurzająca się antenka spławika. Ten sposób prezentacji przynęty bardzo się płociom podobał. Brania następowały w takim tempie i z taką intensywnością, jakby to był kwiecień, a płocie przygotowywały się do tarła.
Bardzo ważną rolę w zestawach odległościowych, a takim łowiłem na starorzeczu, pełni żyłka. Od długiego czasu poszukiwałem takiej, która spełniłaby wszystkie konieczne warunki. Po zarzuceniu zestawu powinna szybko tonąć, a jej rozciągliwość musi być mała, aby zacięcia i hol ryb były w pełni kontrolowane przez łowiącego. Mając świadomość, że 30 - 40 metrowe odcinki żyłki są wyeksponowane na działania promieni UV, powinna być przed nimi zabezpieczona. Jej grubość musi być identyczna na całej długości. Wszystkie te warunki spełnia opisywana żyłka produkowana w Japonii. Byłem całkowicie zaskoczony, gdy po zarzuceniu zestawu, żyłka - praktycznie samoistnie - zniknęła pod powierzchnią wody. Co również bardzo ważne, po kilkudziesięciu zacięciach ryb, na żyłce nie było widać żadnych efektów „zmęczenia”. Prezentowała się tak, jak na początku łowienia. Mogę z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że wreszcie znalazłem doskonałą żyłkę do metod odległościowych.
Gdy o godz. 15.00 zakończyłem łowienie (łowiłem dwie i pół godziny), w siatce pływało około 40 płoci. Po wyciągnięciu sacza byłem zaskoczony ich ilością i obezwładniony ich pięknem. Wszystkim srebrnołuskim zwróciłem wolność, z czego skwapliwie skorzystały odpływając w pełnym zdrowiu i doskonałej kondycji.
To byłby naprawdę piękny dzień, gdyby nie paskudnie wyzierające zewsząd śmieci. Zebrałem ich pełny 60 l worek, a przecież była to zaledwie cząstka tego, co nad wodą zostawiają mieniące się wędkarzami indywidua. Czy kiedykolwiek będzie tak, że przybywający nad wodę ludzie, zadbają o to, aby nikt, kto przyjdzie po nich, nie domyślił się ich obecności? Co zostawimy naszym dzieciom i wnukom w spadku, paskudnie zabrudzony świat i bezrybne wody? A może okiełznamy nasze barbarzyństwo, i w imię ich przyszłości, zaczniemy się zachowywać jak na ludzi przystało.
P.S.
Z pewnych źródeł wiadomo, że w Jeziorsku, poniżej tamy, na odcinku Warty należącej do Okręgu PZW Sieradz, wielu wędkarzy, którzy potrafią poradzić sobie na szybko płynącej rzece, łowi piękne i liczne okazy jazi, kleni a nawet karpi. Powszechnie stosowaną metodą jest bat 7-8 m, lub tyczka z grubą gumą. Zestawy 10 - 12 g wcale nie są zbyt ciężkie. Okazuje się, że ryby rozpoczęły wiosenne - choć to jeszcze kalendarzowa zima - żerowanie. Warto wybrać się nad wodę, aby rozprostować kości i zaczerpnąć w płuca rześkiego powietrza.
Marek Grajek
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie