Reklama

Na ryby!!!Łowić feederem

11/05/2019 08:00

Przyczyny naszych niepowodzeń (lub udanych połowów), mogą być tak liczne, że trudno jest wskazać na jedną ich przyczynę. Z grubsza możemy podzielić je na te, na które wpływu wędkarze nie mają, i takie, które wynikają z ich zaniedbań lub braku umiejętności. Oczywiście w takich analizach pominąć należy takie okresy żerowania ryb, kiedy nawet „drut kolczasty na przyponie im nie przeszkadza” i biorą jak oszalałe.

Zmiany pogody i niekorzystne warunki atmosferyczne są tymi czynnikami, które wpływają na zachowania ryb, a łowiący nic z tym faktem zrobić nie mogą. Brak ryb w łowisku - poza świadomością wędkarza - również należy do tej grupy warunków kiepskiego połowu. Takim przykładem są zawody spławikowe, rozgrywane np. na Prośnie. Szczególnie te szczebla okręgowego, w których biorą udział zawodnicy posiadający co najmniej dobre umiejętności. Jeśli oni nie łowią - a zdarza się, że nie potrafią złowić nawet jednej rybki - oznacza to, że po prostu na danym odcinku rzeki ryb nie ma. Spadki ciśnienia, nagłe ochłodzenia, obfite opady lub ich długotrwały brak, silne wiatry (szczególnie na płytkich zbiornikach), wpływają destrukcyjnie na zachowania ryb.
Pozostawiając nieco na uboczu te czynniki, warto przyjrzeć się działaniom „zawodowców”, którzy potrafią „wycisnąć” z łowiska maksimum jego możliwości, a następnie próbować przenieść je do naszego wędkowania. Jeżeli naszym celem jest łowienie ryb, a nie zdobywanie pokarmu (towaru, który można sprzedać, odzyskując zainwestowane w wyprawę pieniądze), a ten niektórzy z wędkarzy uznają za podstawowy cel wędkarstwa, to warto się takimi działaniami zająć. Po rozmowie z jednym z czołowych zawodników feederowych w Polsce postanowiłem zastosować się do jego sugestii i podjąć próbę takiego „na wpół” wyczynowego łowienia tą techniką.


Po pierwsze. Zacząć należy od tego, że zawsze (!), co kilkakrotnie podkreślał mój rozmówca, łowimy tylko jedną wędką. Dla tych, którzy uważają, że wolno, więc trzeba, zawsze łowić dwoma wędkami (niektórzy uważają, że nie wolno, ale trzeba łowić trzema i czterema i…), odpowiedź jest następująca. Wybierz w takim przypadku taką metodę połowu, np. gruntową (z dużą przynętą, może z kulkami proteinowymi lub żywcówkę), z dźwiękowym sygnalizatorem brań, która nie będzie wymagała błyskawicznej reakcji na branie i nie będzie absorbowała twojej uwagi. Całą uwagę należy skupić na łowieniu feederem lub jego lżejszej odmianie - pickerem. Dokładne obserwowanie końcówki wędki pozwoli wychwycić nawet najmniejsze jej wychylenie, co bardzo często ma miejsce w chwilach bardzo słabego żerowania ryb. Takie delikatne branie wcale nie oznacza brania małej ryby. Łowiąc na dwie wędki tego samego rodzaju może się zdarzyć, że na obu zaobserwujemy brania w tym samym czasie. Najczęściej w takiej sytuacji nie wykorzystamy żadnego. Podczas mojego ostatniego wędkowania (nie posłuchałem dobrej rady i łowiłem dwoma pickerami) mogłem naocznie przekonać się o słuszności tego stwierdzenia. Podczas zakładania przynęty na jednej wędce następowały bardzo delikatne brania na tej zarzuconej. Gdy zarzuciłem tę, przed chwilą uzbrajaną, i wyciągałem z łowiska tę, na której było widoczne branie, na tej właśnie zarzuconej było branie. I tak w kółko. Gdy w końcu udało mi się obie wędki zarzucić, brania ustały. Co ciekawe, za każdym razem przynęta nosiła bardzo widoczne ślady zainteresowania nią ryb, a mimo to oznaki brań były nieprawdopodobnie delikatne i gdyby nie tablica wskaźnikowa, nie widziałbym ich.


Po drugie. Nigdy nie dodawaj robaków przynętowych ani innych dodatków nęcących do zanęty. Właściwie nawilżona przynęta ma znajdować się w miejscu łatwo dostępnym, do którego sięgniemy bez wstawania z siedzenia, bez schylania się i niepotrzebnych skrętów tułowia. Wyczynowcy nazywają to ergonomią łowienia. Przed nabiciem koszyczka na wierzch zanęty w pojemniku kładziemy np. kilka dużych martwych robaków (o przygotowaniu robaków napiszę innym razem), delikatnie wsuwamy je do wnętrza koszyczka i zamykamy zasobnik z obu stron zanętą, niezbyt mocno ją ściskając. Chodzi o to, aby po opadnięciu koszyczka na dno łowiska, prawie natychmiast jego zawartość się wysypała. W ten sposób dozujemy przynęty, na które ryby będą reagowały. Ostatnio najlepiej spisywały się duże białe robaki, dzięki którym zwabiłem 30-40  centymetrowe jazie, które nie chciały brać zakładanych na haczyk pinek. Można podać także kilka ziaren kukurydzy, kilkanaście ziarenek gotowanych konopi itp. Pamiętajmy, że ryby różnie reagują na podawane im przynęty. Jednego dnia interesują się robakami, a innego przynętami roślinnymi. Dziś mogą brać na kukurydzę, jutro na czerwone robaki. Jeśli na początku wrzucimy do zanęty wszystkie posiadane przynęty, nie poznamy odpowiedzi na pytanie, co danego dnia je interesuje, a do tego możemy je niepotrzebnie nakarmić, osłabiając chęć ich zainteresowania się naszą przynęta, podaną na haczyku.
Marek Grajek

 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Wróć do