
Współczesne wędkarstwo staje się coraz bardziej wyspecjalizowane. Wędkarz, który chce – nieprzypadkowo – łowić największe egzemplarze ryb danego gatunku, musi ukierunkować swoje działania. Dokładne poznanie środowiska, w którym przebywają rekordowe egzemplarze interesujących go ryb oraz skonstruowanie odpowiedniego zestawu, należą do podstawowych zadań. Przeglądając stare podręczniki wędkarskie, nie spotkamy w nich takich opisów. Narodziły się one w naszych czasach i są potwierdzeniem ciągłych poszukiwań rozwiązań, które przybliżają wędkarzy do ich upragnionego celu, konfrontacji z wielką rybą.
Patrząc na spokojną zazwyczaj powierzchnię zbiornika zaporowego Pokrzywnica (Szałe), niewielu ludzi zdaje sobie sprawę z tego, jak wielkie ryby pływają w jego toni. Trzy lata temu opisywałem łowione przez Arkadiusza Staszewskiego wielkie karpie i amury. Już wówczas wydawały się olbrzymami. Poprzeczka powędrowała do góry, gdy Tadeusz Mazur, podczas zasiadki na sandacze, przypadkowo podpiął wielką tołpygę. Wyholowana po kilku godzinach walki ryba miała masę 34 kg. Olbrzym. Jakim przymiotnikiem opisać jednak ryby łowione przez Pawła i Krzysztofa? Gdy mężczyzna w sile wieku, nie należący do słabeuszy, ma kłopot z podniesieniem swojej zdobyczy, pozostaje tylko jedno określenie - monstrum.
W jaki sposób łowią tak wielkie ryby, dowiedziałem się od obu wędkarzy, gdy odwiedziłem ich nad brzegiem Szałego.
Metoda pierwsza „na zrywkę”. Trudno opisać jest słowami dość skomplikowany zestaw, służący łowieniu sumów tą metodą. Jego skuteczność jest niepodważalna, ale łowiący musi posiadać środek pływający, bowiem bez niego nie ma możliwości ulokowania zestawu w łowisku. Jest to niewątpliwie pewna uciążliwość. Do jego skonstruowania potrzebna jest dużych rozmiarów boja, często wielkości piłki plażowej lub np. 5-litrowa butla po wodzie. Takie pływadło kotwiczy się do dna za pomocą sznurka lub solidnej linki. Po zakończeniu łowienia boję usuwa się z łowiska. Do tej boi mocowany jest odcinek cienkiej - jak na te warunki - żyłki rozmiaru od 0,18 do 0,25 mm, którą łączy się ze spławikiem, pod którym będzie pływał żywiec. Spławik musi być również o dużej wyporności, ponieważ stosowane przynęty mają często masę 1 kg. Za najlepsze nasi łowcy uważają karpie lub karasie srebrzyste. Badania ichtiologiczne potwierdzają, że sumy bardzo lubią szczupaki. Linka główna zestawu (plecionka o wytrzymałości około 60 kg) mocowana jest do tego spławika. Schematy takich rozwiązań można odnaleźć w internecie. Podczas brania ryby i zacięcia, żyłka łącząca boję ze spławikiem jest zrywana, stąd nazwa „na zrywkę”. Wszystkie akcesoria muszą posiadać bardzo dużą wytrzymałość. Zarówno krętliki, agrafki, haczyki oraz linka główna poddawane są dużym przeciążeniom. Kołowrotek oraz wędzisko muszą być także przystosowane do połowów rekordowych okazów, ryby o masie 80 – 100 kg wcale nie są rzadkością.
Bardziej dostępną dla wszystkich metodą jest ta, nazywana „z podwodnym spławikiem”. Nie wymaga ona wywożenia zestawu, choć odległość łowienia uzależniona jest wówczas od siły wyrzutu zestawu. Ciężar żywca, obciążenia (np. 120 g), wymaga stosowania wędzisk o wytrzymałości nawet 500+, co oznacza wędziska stosowane w połowach morskich. Do łowiącego należy wówczas wybór odpowiedniego łowiska. Sumy odpoczywające (nie żerujące) zalegają w swoich ostojach, które znajdują pośród podmytych brzegów, głębokich rowów, dużych korzeni zatopionych drzew lub karp. Najlepiej jest podać przynętę w niedalekiej odległości od ich kryjówek, choć zdarza się, że w poszukiwaniu pokarmu zapuszczają się na płycizny. Zestaw do takiego łowienia jest dość prosty. Podwodny spławik umieszcza się kilka lub kilkanaście centymetrów od przynęty, a za nim umieszczony jest solidny ciężarek. Jako przynęty często stosuje się pęczki rosówek lub pijawek. Jak mówi Krzysztof, łowienie na rosówki bardzo często utrudniają leszcze i cały sort innych ryb, które podgryzają rosówki nawleczone na hak. O ile zestaw z żywcem może pływać kilka, a nawet kilkanaście godzin bez potrzeby jego sprawdzania, o tyle wędzisko z rosówkami trzeba, niestety, co jakiś czas sprawdzać.
Metod łowienia sumów jest wiele. Różne rodzaje zestawów pozwalają dostosować się do istniejących na łowisku warunków. Jedno jest pewne. Nic tak nie uczy, jak własne doświadczenie, ale te warto zdobywać pod okiem doświadczonych łowców.
Marek Grajek
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
To mutanty przez zanieczyszczona wodę
Dokładnie jest taki syf że nie chce się tam śedzieć i co najciekawsze że nikt z tym nic nie zrobi bo poco lepiej ryby odławiać i na komercje sprzedawać
Syf, jeśli chodzi o jakość wody to zaczyna się robić już późną wiosną gdy temperatura idzie do góry i zaczyna się zakwit glonów. Wtedy to zbiornik przypomina śmierdzącą grzebeluchę. To tylko kwestia czasu kiedy dojdzie w nim do zagłady podobnej do tej z nad Odry. Drugi syf, robią sami wędkarze i odwiedzający zbiornik... P.S.Zalew Szałe jeszcze nie tak dawno (do 2017) szczycił się z dużej ilości sandacza i szczupaka. Niestety, rozwój telefoni komórkowej i nowalijek technicznych tj sond z GPS-em, trolingu oraz wywózek sprawił że 80 % sandacza została wycięta w pień. Poprzez nieuczciwość i pazerność pseudo-wędkarzy...