Reklama

Prosna, rzeka obfitości

23/05/2020 06:00

Wędkarstwo jest piękną przygodą. Można ją przeżywać w samotności, wielu uznaje wędkowanie tylko w gronie przyjaciół, a jeszcze inni uważają, że dobry kompan jest nieodzownym elementem wyprawy wędkarskiej, ale nic ponad to. Miejsca połowu dla wielu wędkarzy są wartościowymi tylko wówczas, gdy zapewniają pełną siatkę ryb, które - od chwili ich złowienia - traktowane są jako składnik domowej kuchni. Dla coraz większej rzeszy łowiących - i chwała im za to - normą jest wypuszczanie złowionych ryb. Jedni łowią cały rok, inni cenią sobie wygodę i ciepło, które stają się podstawowym argumentem ich pobytu nad wodą. Jednym słowem wielka różnorodność motywacji i celów. 

  Dla wędkarzy, którzy lubią trudne wyzwania, bardzo dobrym łowiskiem jest Prosna w okolicach Kalisza. Choć na łamach Życia Kalisza wielokrotnie pojawiały się informacje dotyczące tego łowiska, nad jej wodami nie ma tłoku. To trudny kawałem wędkarskiego rzemiosła. Zanim wyruszymy nad brzegi naszej pięknej rzeki, musimy odpowiedzieć sobie na wiele pytań. Jak będę łowił, gdzie, na co, czym? Jakie metody połowu preferuję? Gdy udzielimy sobie tych odpowiedzi, wybór łowiska oraz metody połowu będzie łatwiejszy. 

Dojutrów. Prosna poniżej Kalisza.
  Niedzielny poranek był pogodny, i w odróżnieniu od poranka sobotniego, mniej wietrzny. W takich warunkach bardzo dobrze łowi się metodami spławikowymi. Tym razem za podstawowe narzędzie połowu wybrałem „tyczkę”, choć 5-6 metrowy bat również zdałby egzamin. Tyczka daje tę przewagę nad innymi metodami połowu, że można nią - wręcz perfekcyjnie - podać w łowisko zanętę kubkiem zanętowym i łowić dokładnie nad nią. Przygotowałem mieszankę składającą sie z 1 kg zanęty GSM Feeder River Trapera oraz dwóch opakowań gliny - argile połączonej z team river firmy Match Pro. Bardzo ważnym etapem podczas przygotowania takiej mieszanki jest jej nawilżanie. Każdą z ziem przesiewam na sicie i mieszam. Jeżeli - tu niezbędne jest doświadczenie - uznam, że połączone ziemie są zbyt suche, dowilżam je spryskiwaczem i ponownie przesiewam, aby rozbić powstające podczas nawilżania grudki. W osobnym pojemniku nawilżam zanętę. Feeder River Trapera ma w swoim składzie składniki klejące. Ponieważ przed połączeniem z ziemią musi być dość mocno nawilżona (ziemie i gliny wyciągają z zanęty wilgoć czyniąc mieszankę suchą), należy ją również przetrzeć na sicie. Dopiero teraz łączymy składniki spożywcze z glinami. 

  Do zanęty dodałem niewielką ilość parzonej pinki oraz garść ziaren pszenicy, którą zamierzałem łowić, chcąc uniknąć brań małych rybek, które w Prośnie występują dość licznie. Tu następna przestroga. Ziemie i zanętę przygotowałem w domu przed wyjazdem nad wodę. Mieszanka, która wydawała mi się właściwie nawilżona, po upływie około 30 minut, zanim dotarłem nad wodę, okazała się zbyt sucha. To właśnie glina odciągnęła wilgoć ze składników spożywczych. Konieczne było dowilżenie, co zawsze powoduje powstawanie grudek i konieczność ponownego użycia sita. Podanie w łowisko zbyt suchej mieszanki, spowodowałoby szybkie jej wymycie przez nurt, co skutkuje tym, że ryby szybko pojawiają się w łowisku, ale równie szybko z niego odpływają wraz z wymytą zanętą. 

  Zestawy, który przygotowałem ledwo sprostały warunkom. Rzeka w okolicach Starego Miasta, w odróżnieniu od tej płynącej za Kaliszem, jest szeroko rozlana, co spowalnia jej przepływ. Tu w zupełności wystarczają spławiki o wyporności do 2 gramów. W oparciu o to doświadczenie, zabrałem zestawy 3 gramowe, bombkę oraz dysk. Niestety okazały się zbyt lekkie. Bombką w ogóle nie mogłem łowić z przytrzymaniem. Nurt wypychał zestaw, a przynęta fruwała nad dnem. Z dyskiem, gdy zestaw przegruntowałem około 40 cm, mogłem lekko spowolnić spływ przynęty, co pozwoliło na poprawne łowienie, choć listek o wyporności 4 gr byłby lepszy. 

  Na początek wrzuciłem w łowisko 5 kul wielości dużej pomarańczy. Już w drugim przepłynięciu, dwie założone na haczyk nr 18 pinki skusiły niewielkiego klenia. (Zdjęcie w internetowym wydaniu ŻK) Następne przepłynięcie sprowokowało niewielką płoteczkę, i brania ustały. Początkowo łowiłem przyponem grubości 0,12 mm i długości 25 cm.  Odchudziłem i skróciłem przypon. 0,10 mm o długości 20 cm, z haczykiem nr 18 poprawiło czytelność, a zamiana pinek na jedno ziarnko pszenicy, znacząco zwiększyła ilość brań i wielkość łowionych ryb. Na pewno dużą rolę odgrywało bardzo dokładne donęcanie kubkiem zanętowym. Podawane w łowisko niewielkie kule zanęty z ziarnami pszenicy ściągnęły w obręb nęcenia dość duże stado płoci, które żerowały w odległości około 10 m od brzegu. Co ciekawe, głównie w celu doświadczalnym, drugą wędką o długości 4,20 m zarzuciłem w pobliżu brzegu. W ten sposób łowi większość prośnianych wędkarzy. Dwie spore kule z pszenicą i pinką w ogóle nie zwabiły ryb. Na tym zestawie nie miałem żadnego kontaktu z rybami. Gdyby nie łowienie tyczką, byłbym przekonany, że w okolicy miejsca, w którym łowiłem, nie było ryb. 

  Ogółem złowiłem około 40 płoci, które bardzo chętnie pobierały pszeniczne ziarna. Choć do kubeczka zanętowego wrzucałem także ziarna kukurydzy, ryby nie były nimi zainteresowane. Ta przynęta nie sprowokowała żadnej z nich. 
    Przygotowanie do łowienia pszenicy jest bardzo proste. Wieczorem, przed wyprawą, do termosu wsypuję szklankę ziaren oraz łyżkę stołową nostrzyka, którego można kupić w każdym sklepie zielarskim. Ten zapach uwielbiają leszcze i płocie.  Rano wysypuję zaparzone ziarna na durszlak i delikatnie spłukuję zimną wodą. Nie używam do łowienia sprzedawanych w sklepach gotowych ziaren. Uważam, że są za krótko zaparzane. W mojej ocenie pszenica powinna się «otworzyć», ukazując białą zawartość mączną, co stanowi dodatkowy efekt wabiący. Haczyka nie chowam w ziarnie, bo w pewnych skrajnych warunkach, może wpływać na zacinanie ryb. (Zdjęcie w internetowym wydaniu ŻK) Ilość brań, które miałem podczas wędkowania potwierdza założenie, że rybom wcale to nie przeszkadza. 
Po zakończeniu łowienia oraz sesji zdjęciowej, wszystkie ryby wróciły do wody w doskonałej kondycji. To bardzo przyjemna chwila, gdy wypuszczane ryby wracają do «siebie», a ja wiem, że warto ponownie tu przyjechać. 
Marek Grajek

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do