Reklama

Pszczoły ostrzegają przed katastrofą

11/02/2009 13:30

Z ponad miliona rodzin pszczelich, jakie mieliśmy w Polsce jeszcze przed dwoma laty, pozostała może połowa. Tak jest również w Wielkopolsce, która wciąż jeszcze uchodzi za największe pszczele zagłębie, obok Lubelskiego i Warmińsko-Mazurskiego. Co się dzieje z naszymi pszczołami?

Od kilku lat giną masowo. Tak jest na całym świecie. W USA w latach 2003-2007 ich liczba zmniejszyła się o 60-80 proc. W Unii Europejskiej ubytek sięga przeciętnie połowy wcześniejszego stanu. U naszych południowych sąsiadów, w Czechach, jest to nawet 80 proc. Zimą i wiosną ub.r. w Polsce straciliśmy – w zależności od regionu – od 30 do 70 proc. rodzin pszczelich. Jako przyczynę zwykle podaje się pszczelą chorobę – warrozę. Dotychczas brakowało jednak przekonującego wyjaśnienia, jakie są przyczyny tej choroby. Nie zawsze zresztą było jasne, czy chodzi właśnie o nią, czy może pszczoły uśmierca coś zupełnie innego. Zjawisko ich masowego ginięcia nazwano zapaścią kolonii pszczelej (CCD). Objawem jest niezdolność pszczół do powrotu do ula. Co jednak równie dziwne – opustoszałym ulem i pozostawionym w nim miodem czy pyłkiem nie interesują się ani pszczoły z sąsiednich uli, ani chrząszcze, ani osy. Jedna z hipotez mówi o związku śmierci pszczół z żywnością genetycznie modyfikowaną (GMO). Inna – o zgubnym wpływie rozwoju telefonii komórkowej. Kłopoty owadów mogą być też efektem coraz bardziej powszechnej chemizacji rolnictwa. – Podejrzenia są różne, w każdym razie dawniej tego nie było – mówi Józef Jakubek, rolnik i pszczelarz z gminy Szczytniki. – U mnie też w którymś roku wystąpiło coś takiego, że w ulu został pokarm, a pszczół już nie było. Dawniej nie znaliśmy wielu rzeczy. Ludzie zwracają na przykład uwagę, że miód wielokwiatowy kiedyś pachniał, a teraz nie. Ja też to zauważyłem. Ale trzeba pamiętać, że zmieniła się również struktura zasiewów. Na przykład kiedyś prawie każdy na wsi miał krowy. Wszędzie kwitła biała koniczyna, która pachniała i którą krowy chętnie jadły. Teraz mniej jest i krów, i tej koniczyny. Pojawiły się za to nowe rośliny, więc inny jest też zapach miodu – zauważa J. Jakubek.
Masowe ginięcie pszczół jest jednak faktem, i to faktem o potężnych konsekwencjach. – Taką sytuacją martwią się nie tylko konsumenci miodu, ale też rolnicy. Udowodniono, że przy odpowiedniej ilości pszczół na danym areale wzrost plonów sięga od 40 do 60 proc. Według wyliczeń naukowców korzyść, jaką uzyskuje rolnik z pracy pszczół, jest 15 razy większa niż zysk pszczelarza ze sprzedaży produktów pszczelich. Dzięki pracy tych owadów powstaje jedna trzecia żywności na Ziemi, a ich brak w środowisku spowoduje degradację gleb w ciągu 20 lat – ostrzega Ewa Nowak-Kopeć, szefowa Kaliskiej Izby Rolniczej i cytuje słowa, których autorstwo przypisuje się Albertowi Einsteinowi: „gdy zginie ostatnia pszczoła na kuli ziemskiej, ludzkości pozostaną tylko cztery lata życia”.  (kord)

Więcej w Życiu Kalisza

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do