Reklama

Romans grozy w oknach pałacu

20/03/2021 05:00

Ostatni Pan na Kotowiecku – Ferdynand Lekov, mimo iż władał także Głóskami i Żakowicami, to w Kotowiecku w największym stopniu współtworzył obraz życia ziemiańskiego. Majątek Lekovów zajmował przed 1939 rokiem 716 hektarów. Po wojnie dobra przejął i znacjonalizował Skarb Państwa. Tak jak w setkach podobnych przypadków, sielanka na dworze sportretowana na małym ekranie przez Jerzego Antczaka, została brutalnie przerwana. Na ruinie wzorowego folwarku, wyrosły PGR oraz… niekontrolowane samosiejki

  Miejscowość po raz pierwszy wspomniana w 1402 roku pod nazwą Kotojedzko. W XVI i XVII wieku własność Kotowieckich, Kucharskich i Pawłowskich. W 1588 r. Wojciech, syn Stanisława Stoleckiego sprzedał dobra Wojciechowi Bartoszewskiemu. Ok. 1595 r. ten wybudował we wsi pierwotny dwór, w którym oprócz dziedziców mieszkali także zarządcy - Watta-Kosiccy. W 1600 r. Wojciech sprzedał wieś swojemu synowi Stanisławowi. Od pocz. XVIII w. w zapiskach znajdujemy głównie nazwiska dzierżawców, niemniej wieś pozostawała w rękach Bartoszewskich. Dopiero w 1745 r. Jan Bartoszewski, syn Wojciecha sprzedał Kotowiecko Andrzejowi Bogdańskiemu, komornikowi ziemskiemu granicznemu. Ten miał synów: Ludwika, Mateusza i Stanisława. Po 1768 r. dobra przeszły w drodze wiana na Dzierzbickich. W dniu 1 lipca 1835 r. oficjalnym dziedzicem Kotowiecka i Pawłówka został najstarszy syn Kajetana – Józef Dzierżykraj-Morawski h. Drogosław – generalny dyrektor ziemstwa kredytowego. W 1842 r. wybudowano we wsi obecny dwór. Jego spadkobiercy rozbudowali dwór, lecz jednocześnie doprowadzili do zapaści finansowej majątku. W 1906 r. Kotowiecko zostało wystawione na przymusową licytację i nabyła je pruska Komisja Kolonizacyjna. Od tego czasu, do 1945 roku majątek Kotowiecko z kilkoma mniejszymi wioskami przeszedł w niemieckie ręce. Stanisław Małyszko podaje, uzupełniając informację o majątku, że: W 1885 r. Kotowiecko w dawnym pow. pleszewskim dzieliło się na wieś oraz domenę z gruntami o pow. 1329 mórg. We wsi znajdowało się 14 domów ze 101 m-cami wyznania katolickiego; 39 analfabetów. Z kolei na terenie domeny, w 9 domach mieszkało 174 osób, w tym 61 analfabetów. 

Romantyczny Józef
  Hrabia Dzierżykraj–Morawski, według wszelkich dostępnych źródeł, zlecił nie tyle budowę, co niemal kompletną przebudowę wcześniejszego dworu, na pałac z elementami neogotyckimi. Moda na neogotyk, według ostrożnych opinii, zapoczątkowana nad Wisłą w miejscowości Dowspuda, dojrzewała kilka dekad. Kotowiecka rezydencja, choć nie należała do największych i najbardziej ozdobnych, a zachowywała raczej wielkopolską powściągliwość, to wyrażała pewną tendencję w historii sztuki, którą warto tutaj wyłożyć. Podpatrzone w wiekach średnich ostre łuki i elementy obronne takie jak blanki, w pierwszej połowie XIX wieku, za sprawą powieści grozy (gotyckiej), odżyły w wyobraźni teoretyków sztuki na Starym Kontynencie. Od czasu opublikowania w 1764 roku powieści Zamek w Otrano H. Walpole’a, moda na ponury neogotyk ogarnęła nie tylko Anglię, ale wiele innych państw europejskich, w tym również ziemie polskie.
Neogotyckie pałacyki, ale również budynki użyteczności publicznej oraz świątynie, nie tylko były bardzo „trendy”, ale stawiały również tezy o pradawnym pochodzeniu. Tymi samymi wartościami prawdopodobnie kierowała się rodzina Józefa Dzierżykraja–Morawskiego, budując kotowiecką posiadłość. Dysponujemy wyłącznie jedną fotografią omawianego pałacu, wykonaną przed drugą wojną światową. Skąpy znany materiał ikonograficzny, pozwala jednak na odrobienie lekcji z cyklu: „było – jest”. 
Po całkowitym przebudowaniu dworu na pałac w 1842 roku, nieznany jak dotąd z nazwiska architekt, ziścił plany stworzenia posępnej romantycznej rezydencji schowanej w stary drzewostan – tak jak to czyniono już na początku XIX wieku w Anglii, Francji czy w Niemczech. Na fotografii z lat 30. XX wieku, ten charakterystyczny splot przyrody i budownictwa, podkreślają porastające pałacyk bluszcze i winobluszcze, zapewne malowniczo przebarwiające się jesienią. Wtedy, to jest do 1945 roku siedziba ziemiańska wyglądała nieco inaczej niż obecnie. Przede wszystkim, nie było gładzi tynków stwarzających obecnie wrażenie jednolitej bryły pałacyku. Jego sylwetkę różnicowały – okładzina ceglana, gzymsy kostkowe „w karo” i mocno trącące klimatem znad Tamizy – opaski okienne, bardzo podobne do tych na elewacjach pałacu w Kórniku. Budynek posadowiono na kamiennej podmurówce, co dodatkowo podkreślało jego malowniczość. Efekt jak z obronnego bastionu z wieków średnich dawały z kolei wieże i blanki – czyli murki przy dachach. W parku dworskim, sto i więcej lat temu, musiało być i pięknie i ponuro zarazem. 

Życia starcza dla każdego
  Nowi dziedzice Kotowiecka na początku XX wieku – niemiecka rodzina von Lekov, zastali majątek w stanie mocno zadłużonym. Czy to zasługa niemieckiej kindersztuby, czy pomocy innych osób i państwa, folwark rozkwitł ponownie w latach 20. XX wieku. Krótko po objęciu Kotowiecka, neogotycki pałacyk został rozbudowany i przyjął rozmiar znany z dzisiaj. W latach 30. ubiegłego stulecia, według przekazów historycznych w majątku pracowało 30 urzędników, 60 robotników stałych i 150 sezonowych. Uprawiano ziemniaki, pszenicę, żyto, owies, buraki cukrowe, warzywa (w tym cykorię). Do pracy w polu używano nowoczesnego jak na ówczesne czasy – sprzętu mechanicznego – pługów parowych z manufaktury Fowler i Heilbronnej, pomp elektrycznych i deszczownic. Za Lekova funkcjonowała fabryka płatków ziemniaczanych, fabryka beczek i skrzyń drewnianych, tartak i kiszarnia. Na początku międzywojnia uruchomiono z Kotowiecka do Żakowic i Głósek prywatną elektryczną kolej normalnotorową o długości 3 km, która istniała do 1936 r. Na torach, wywożono do Niemiec towar, i tą samą drogą żelazną do Lekovów wracał pieniądz. Majątek kwitł. W 1928 r. w majątku działały: kuchnia ludowa, piekarnia, rzeźnia, a także kasyno dla urzędników. Przykład Kotowiecka, powtarza schemat „przymusowej ucieczki” ziemiaństwa przed frontem sowieckim. Wybór w przypadku każdego majątku będącego w posiadaniu rodziny o korzeniach germańskich był brutalnie prosty. Ucieczka na zachód, lub śmierć po schwytaniu. Ferdynand Lekov zmarł krótko przed wojną, jego prochy złożono w Głóskach; dziedziczka z trzema córkami i synem uciekli za Wrocław. Pałacyk, choć przetrwał wojenną zawieruchę, to stał się architektoniczną wydmuszką – pozbawiony wystroju wnętrza ale przede wszystkim swoich gospodarzy. Oczywiście, po 1945 roku znaleźli się nowi gospodarze, bezosobowi, bez sentymentów, bez korony w godle. Rezydencję od 1948 roku zajmowało przyzakładowe przedszkole Stacji Hodowli Roślin, działające tutaj z krótką przerwą w latach 50/60 XX wieku aż do 2011 roku, przeniesione następnie do budynku obecnej szkoły podstawowej im. Janusza Korczaka. Ostatnie gruntowne remonty przeprowadzane były w latach 80-tych XX wieku. W ostatnim czasie, sołectwo Kotowiecko za zgodą właścicieli pałacu, dba o dobrostan parku – małą architekturę i zieleń. Ma być szlachetnie – bo dla wszystkich. Neogotycka siedziba mieszczańska przez wiele dekad nabrała patyny czasy komunistycznego. Niestety. Niewidoczne na pierwszy rzut oka z perspektywy spacerującego – ślady dawnej świetności parku dworskiego, odkrywa przed nami georadar. Na mapach w serwisie Lidar, widać cień ogromnego parku pełnego alejek i rabat kwiatowych, z takimi atrakcjami jak staw z wyspą, skalniak z tarasem, z którego kiedyś było można oglądać staw i przeglądający się w nim pałacyk. Andrzej Bogdański – jeden z dawnych właścicieli miał podobno wielkie zamiłowanie do świata flory. To jemu między innymi zawdzięczamy historyczny charakter parku – w stylu angielskim z elementami ogrodu francuskiego (czyli uporządkowanego geometrycznego). Miraże z Kotowiecka – nieuchwytne jak odbicie w lustrze wody.

Autor dziękuje: Marzenie Oleszek, Janowi Korzeniewskiemu i Emilowi Pawlikowi. 
Mateusz Halak

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    KL - niezalogowany 2021-03-22 08:03:00

    Dzięki dla autorów za uświadomienie co jest ciekawe a nieznane w naszej okolicy...

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Anka - niezalogowany 2021-03-22 21:24:29

    Bardzo ciekawy artykuł

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do