
Przechodząc obok kuchni, restauracji czy cukierni, z której wydobywa się przyjemny zapach, niemal każdy człowiek reaguje podobnie. Pobudzone zostaje łaknienie. Organizmy kręgowców wyposażone są w zmysły węchu i smaku służące nie tylko zaspokajaniu głodu. Mogą wpływać na nasze samopoczucie z oceną bezpieczeństwa włącznie. Ryby również są kręgowcami, a pamiętać musimy, że proces ewolucji biologicznej rozpoczęły na długo przed nami. Wspomniane zmysły odgrywają w ich życiu ważną rolę, choć przez wiele dziesiątków lat naukowcy nie potrafili określić, w jaki sposób się to odbywa. Dlatego o zapachu i smaku w życiu ryb powinni – choć pobieżnie – wiedzieć wędkarze.
Woda jest doskonałym rozpuszczalnikiem dla wielu substancji chemicznych. – Tak pisał Waldemar Borys, w „Wędkarzu Polskim”, wędkarz i ichtiolog zarazem. – Ryby sporo z nich wyczuwają węchem. Ale jak z tej mnogości woni wyodrębniają zapach pokarmu? Naukowcy wysunęli hipotezę, że w ich mózgach powstaje jego chemiczny obraz. Ta informacja pozwala zrozumieć dlaczego na wielu łowiskach ryby nie reagują na wszechobecne dziś zanęty. Po prostu nie posiadają obrazu chemicznego takiego pokarmu. Doskonały przykład takiej reakcji ryb opisał mi kolega, którego niemal codziennym łowiskiem jest jezioro Wilczyn. W okresie potarłowym (koniec maja i początek czerwca), łowi tam duże ilości linów. Często zdarza się, że przyjezdni wędkarze – szczególnie dobrzy obserwatorzy – podpatrzywszy go na łowisku, dość blisko podpływają swoimi łodziami, aby (w ich przekonaniu) skorzystać z nęconego miejsca. Efekt takiego „pojedynku” najczęściej kończy się ich całkowitą klęską, choćby do wody wrzucili najlepsze zanęty Sensasa. – Co najwyżej ściągną w łowisko całą masę drobnicy, ale o linach i innych dużych rybach mogą zapomnieć – stwierdza. – Ryby w Wilczyńskim od dziesiątków lat nęcone są pęczakiem, a szczególnie upodobały sobie taki zabarwiony na żółto. Tu nie pomogą żadne zapachy dodawane do drobnych zanęt, a może się okazać, że będą działały odstraszająco. Warto o tym pamiętać, gdy znajdziemy się nad nieznaną sobie wodą.
Wspomniany W. Borys, opisał doświadczenie, które potwierdza hipotezę naukowców o chemicznym obrazie pokarmów, który powstaje u ryb przyzwyczajonych do jakiegoś ich źródła. – Ryba, która co najmniej kilka razy zetknęła się z jakimś pokarmem, tworzy sobie jego wzorzec, coś w rodzaju chemicznego odcisku palców. Jest on przez pewien czas zapamiętywany i wykorzystywany. Dobrym tego przykładem było zachowanie amurów w pewnym akwariowym doświadczeniu. Gdy do wody dodano ekstraktu z rzęsy, którą te ryby chętnie zjadają, amury szukały pokarmu przy powierzchni wody, czyli tam, gdzie w rzeczywistości mogły się rzęsy spodziewać. Natomiast pod wpływem zapachu larw ochotki kierowały się do dna. Zapach niesie więc nie tylko informację, że pokarm jest, ale także jaki on jest, i gdzie go trzeba szukać.
Swoistą ciekawostką biologiczną jest fakt potwierdzony wieloma badaniami, że ryby różnią się od pozostałych kręgowców rozmieszczeniem kubków smakowych. U większości kręgowców umieszczone są one w jamie gębowej. Ryby natomiast posiadają je nie tylko w pysku, ale na skórze całego ciała. Ich występowanie stwierdzono na głowie, tułowiu a nawet na płetwach, z płetwą ogonową włącznie. Jak podaje W. Borys – Szczególnie dużo kubków smakowych na skórze, nawet 90 proc., mają ryby karpiowate, sumy i piskorzowate. Istnienie dwóch źródeł zmysłu smaku u ryb powoduje, że odbierane z otoczenia sygnały przekazywane są do mózgu niejako dwoma drogami – wewnętrzną (kubki smakowe w pysku) oraz zewnętrzną (kubki smakowe rozsiane na ciele i płetwach ryby). Wykrywanie różnych substancji przez oba systemy jest różne, i oba pełnią różne role. Mówiąc najprościej, smak wewnętrzny bada pokarm uchwycony przez rybę i pozwala ocenić czy może być połknięty, czy powinien być wypluty. Smak zewnętrzny pozwala lokalizować pokarm wówczas, gdy ryba znajduje się blisko niego. Można go zatem nazwać wspomagaczem węchu. W. Borys podsumowuje te wiadomości stwierdzając – żeby poczuć smak, smakowany obiekt musi się zetknąć z kubkiem smakowym. Nie dotyczy to jednak kubków na skórze. Mogą one odbierać bodźce na odległość, ale niezbyt wielką, prawdopodobnie nie przekracza ona 25 cm. Tymczasem węch może wykryć pokarm już z odległości 100 m.
Wiedząc, w jaki sposób działają zmysły smakowe ryb, wędkarze wykorzystują tę wiedzę „dosmaczają” różne zanęty, nie tylko te drobnoziarniste, ale i np. makaron lub kulki proteinowe. Ponieważ doświadczenia zbierane przez lata potwierdziły istnienie zapachów i smaków odpowiadających gustom różnych gatunków, dziś możemy bez zbędnego ryzyka używać ich do sporządzanych przez nas mieszanek, lub zaprawiania grubych ziaren.
Kolendra, szczególnie świeżo zmielona, znakomicie wabi leszcze, które mogą zostać pobudzone do żerowania nawet wówczas, gdy trafimy nad wodę w okresie słabych brań. Najlepiej wykorzystywać tę kupowaną w ziarnach i przed wędkowaniem zmielić w młynku do kawy. Jedna lub dwie torebeczki zmielonej ziarnistej kolendry wystarcza na 3 kg zanęty. Kolendrę można również kupić w sklepach wędkarskich, w postaci zmielonej, ale zazwyczaj nie ma ona tak intensywnego aromatu, jak ta mielona bezpośrednio przed jej użyciem. Choć w jej zapachu gustują leszcze, nie oznacza to, że jej zapach nie odpowiada innym gatunkom. Wiele zanęt Sensasa czy Marcela jest doprawiane kolendrą. Świetnie komponuje się np. z wanilią, a ponieważ jej skuteczność została potwierdzona wieloma doświadczeniami, możemy jej używać bez ryzyka odstraszenia ryb.
O innych zapachach stosowanych w wędkarstwie, w kolejnych artykułach.
Grajek Marek
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie