Reklama

W poszukiwaniu ryb i … odpowiedzi

05/10/2019 09:00

Poszukując tematu do artykułu, postanowiłem powędrować – oczywiście z wędkami – brzegami Prosny płynącej w okolicach Jastrzębnik. Spławikówka, piker i spinning do bocznego troku wydawały się sprostać ewentualnym potrzebom. Rozpocząłem od bocznego troku, ale po dwóch godzinach łowienia, bez najmniejszego kontaktu z jakąkolwiek rybą, zrezygnowałem. Prosna w okolicach Jastrzębik jest bardzo płytka, a w wielu miejscach jej nurtu rośnie wodna roślinność. Zaskoczyła mnie czystość wody

  Stojąc na wysokiej skarpie, widziałem pasma podwodnych łąk, żółty piasek płycizn i przechodzące - od żółci do ciemnej zieleni - głęboczki, znajdujące się na zewnętrznej stronie zakoli i meandrów. W jednym z takich miejsc postanowiłem spróbować łowienia spławikiem i pikerem. Gruntowanie rozczarowało mnie. Spodziewałem się nieco głębszej wody w przybrzeżnej rynnie. Okazało się, że maksymalna głębokość, w wytypowanym do łowienia miejscu, ma zaledwie 1 m i prawie zerowy przepływ. Przeźroczysty spławik typu „avon” o wyporności 1,8 g wydawał się zbyt ciężki jak na te warunki. Teraz namoczenie zanęty. Niewielką kulkę wrzuciłem do wody tuż pod nogami, aby sprawdzić jej rozmywanie. Okazało się, że jest bardzo jasna i mocno kontrastuje z kolorem dna. To błąd, ale nie miałem jej czym przyciemnić. Wędkę z koszyczkiem zarzuciłem na odległość około 15 m, a spławik około 3-4 m od miejsca, w którym siedziałem. Garstka pszenicy dopełniła nęcenie. Przez długi czas oczekiwania obserwowałem  lekko sfalowane lustro rzeki. Żadna ryba nie zdradziła swojej obecności. Podobnie moje przynęty nie wywołały ich zainteresowania. Zakładane na haczyk pinki, duże białe robaki oraz ziarna pszenicy w ogóle nie interesowały ryb. Stwierdziłem, że w obrębie miejsca wędkowania po prostu ich nie ma. W pewnej chwili spojrzałem na wrzuconą pod nogami kontrolną kulę zanętową. Na jej jasnym tle dostrzegłem niewielką rybkę, a po chwili inne. Nie były duże, ale kilka z nich miało wielkość około 15-20 cm.  To były płocie. Dlaczego nie chciały brać? Nie pomogła zmiana przyponu na 0,08 mm, z haczykiem rozmiar 20. Nawet pojedyncza czerwona pinka nie wzbudzała ich zainteresowania. Więc ryby były, nie potrafiłem jednak ich zachęcić do brań. 

  Postanowiłem przenieść się na starorzecze. Zakładałem, że może tam uda mi się złowić jakąś rybkę. Po dotarciu na miejsce, zamiast starorzecza, które wielokrotnie cieszyło mnie ciekawymi rybami (to tu złowiłem swoje pierwsze w życiu rozpióry), zobaczyłem wysychające i zarastające roślinami bajoro. Cała jego powierzchnia pokryta jest rzęsą wodną. Bardzo niski stan wody ułatwia proces eutrofizacji. Jeszcze jedno źródło wody, miejsce życia wielu wodnych organizmów, które przez dziesiątki lat było ich schronieniem, ginie bezpowrotnie. Wszystkiemu winien jest bardzo niski stan wody w Prośnie. 

  Następnym krokiem była jeszcze jedna przeprowadzka. Szybki powrót do samochodu i kierunek - Kościelna Wieś. To głębokie łowisko (rzeka w niektórych miejscach ma około 2,5 m głębokości) choćby ze względu na swoją głębokość nastrajało optymistycznie. Niestety, tu spotkała mnie kolejna niespodzianka. Woda rzeki jest tak spiętrzona przez tamę, że wypływa z koryta na nabrzeże. W miejsca, które często odwiedzałem z wędką w ręku, nie mogłem dojść. Co jest? W Jastrzębnikach wysycha starorzecze ze względu na niski stan rzeki. Kanał Bernardyński stał się bagnem, w niektórych miejscach prawie całkowicie pozbawionym przepływu. W okolicach Kościelnej Wsi rzeka występuje z koryta – czy to aby normalne? 
Żyję na tyle długo, aby pamiętać czasy, gdy koryto Prosny oraz oba kanały  (Rypinkowski i Bernardyński) były pełne wody.  Problemy zaczęły się od (być może to moje subiektywne odczucie) uruchomienia elektrowni w Alei Wolności, poniżej tamy w Kościelnej Wsi oraz w Jastrzębnikach. Wiem, że nastąpił duży deficyt wody odczuwalny w całej Polsce, ale w tym przypadku chodzi chyba o celowe kierowanie i korygowanie przepływu wody. A jeśli tak jest, to kto, dlaczego i na czyje polecenie reguluje stan wody w rzece?  Być może odpowiedź uda się uzyskać od rzecznika prasowego „Wód Polskich” w Poznaniu, bo pani w kaliskim oddziale tej firmy, odmawia jakiejkolwiek rozmowy. O ewentualnych odpowiedziach będę pisał, aczkolwiek nie spodziewajcie się szybkich informacji. Młyny administracji mielą wolno.

Marek Grajek
 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Wróć do