Reklama

Wędkarstwo - niesamowite nowości sprzętowe

10/11/2019 07:15

Ludzi sukcesu otacza aura, którą trudno jest zdefiniować, ale jej istnienie jest bezsprzeczne. Myślą na dużo większą skalę niż inni, widzą to, czego inni nie zauważają, i potrafią ściągać w swoje otoczenie wartościowe jednostki, które uzupełniają ich ewentualne braki – o ile one występują. Spotkanie z takim człowiekiem ubogaca, ale tylko wówczas, gdy odniesiony sukces nie powoduje u niego negatywnych zmian w kontaktach z otoczeniem, jednym słowem, gdy woda sodowa nie uderza do głowy. Rozmowa z Krzysztofem Kałużnym, właścicielem firmy Match Pro, nastraja optymistycznie. Krzysztof jest wciąż sympatycznym, młodym człowiekiem, który doskonale kieruje swoją firmą.

– W rozmowie, którą odbyliśmy dwa lata temu, twierdziłeś, że Twoim podstawowym założeniem jest wprowadzanie na rynek wędkarski nowych produktów, które poszerzają ofertę firmy. Czy w roku 2020, wędkarze spotkają się z nowościami sygnowanymi symbolem Match Pro?
– Oczywiście. Każdy nowy rok jest dla nas wyzwaniem. Już niedługo w ofercie pojawią się żyłki wędkarskie, które będą dostosowane do różnych metod łowienia. Ponieważ przemysł japoński – moim zdaniem – jest w tej dziedzinie najlepszy, ich produkcja została oparta na technologii japońskiej. 

– Po co zajmować się tą dziedziną rynku wędkarskiego, skoro w obecnej ofercie jest tyle różnych żyłek? 
– Jak wiesz, nadal wędkuję wyczynowo. Łowię praktycznie wszystkimi metodami i stwierdziłem, że dobrych żyłek jest na rynku niewiele. Firmy, wydawać by się mogło, szanowane i funkcjonujące na rynku wędkarskim od lat, nie mają w swoich ofertach doskonałego produktu. Dla większości wędkarzy, podstawowym parametrem charakteryzującym żyłkę, jest jej wytrzymałość na zrywanie. Mało kto z łowiących udaje się jednak do sklepu z przyrządem pomiarowym. Kupują żyłkę 0,14 mm i zachwycają się jej mocą, nie mając świadomości, że trzymają w ręku żyłkę 0,16. Te nieuczciwe praktyki dotyczą większości producentów. Na etykietach zazwyczaj podawane są zaniżone wartości grubości żyłki. Przypon 0,08 mm, często okazuje się żyłką o grubości 0,095, a wiesz doskonale, jakie ma to znaczenie podczas wyczynowego łowienia. Nasze żyłki będą sygnowane prawdziwymi oznaczeniami. Każda metoda połowu wymaga stosowania żyłek o właściwych dla niej parametrach. Rozciągliwość, miękkość lub sztywność, tonięcie lub pływalność, kolorystyka, czy odporność na działanie promieni słonecznych, to te właściwości, które poza wytrzymałością na zrywanie decydują o jakości produktu. Dlatego postanowiłem zająć się żyłkami. 

– Co poza żyłkami pojawi się jeszcze w nowej ofercie?
– Częste korzystanie z glin i ziemi unaoczniło mi zjawisko wysychania tych produktów w workach foliowych. Wyczynowcy są do takich sytuacji przygotowani. W wyposażeniu każdego z nich jest spryskiwacz. Niestety wędkarze rekreacyjni często nie potrafią poradzić sobie z problemem „suchej” gliny. Postanowiliśmy przygotować do sprzedaży nowe rodzaje glin, które pozbawione będą tej niedoskonałości. Wprowadzamy na rynek dwa doskonałe produkty - Team Lace i Team River. Pierwszy z nich będzie przeznaczony na wody stojące a drugi na rzeki. Każda z glin, bez względu na czas w którym została spakowana, i jak długo znajdowała się będzie w ofercie sklepu, nie będzie traciła swojej wilgotności. W rzecznej glinie doskonale podaje się także robaki zanętowe na odległościówkę. Zresztą możliwości tych produktów będą odkrywali wędkarze podczas ich stosowania.

– Gliny, jak gliny. Co w nich jest tak doskonałego? 
– Wspomniałem o problemie utrzymania właściwej wilgotności gliny w opakowaniu. Zjawisko to udało nam się opanować dzięki zastosowaniu nowych rodzajów opakowań foliowych. Nasze folie posiadają specjalny filtr, który nie pozwala wydobywać się wodzie zawartej w glinie na zewnątrz. Trójwarstwowa struktura folii zabezpiecza produkt całkowicie, i to na długi czas. Zresztą, jesteśmy – śmiem twierdzić – jedynym producentem w Europie a nawet na świecie, który do pakowania glin i ziemi używa sprzętu mechanicznego. To ważne, bo produkt przygotowany do spakowania w krótkim czasie zostaje umieszczony w dobrym opakowaniu, nie tracąc swoich parametrów. U innych producentów ten proces wykonywany jest ręcznie, a używane folie przepuszczają wilgoć.  

– Wiem, że zdecydowałeś się na starty w wędkarskiej lidze czeskiej, dlaczego?
– Powodów jest kilka. Pierwszy to ludzie. Czesi są niezwykle przyjacielscy i pomocni. Podam taki przykład. Przygotowany do zawodów czekam na ich rozpoczęcie. Podchodzi do mnie jeden ze startujących obok mnie zawodników, i zaglądając do wiadra z zanętą mówi – na tak przygotowanej mieszance tu nie połowisz. Wszystko miałem zrobione tak, jak uczy sztuka polskiego łowienia na naszych łowiskach. Co miałbym zrobić, zapytałem. Pomogę ci. Po tym stwierdzeniu dodał do zanęty dużą – w mojej ocenie za dużą – ilość wody. Zrobiła się z tego lekko bagnista treść, tzw. „kotlety”. U nas, na tej wodzie, tak się przygotowuje zanętę – stwierdził, po czym wrócił na swoje stanowisko. Tego dnia zająłem drugie miejsce z wynikiem 19 kg, i cieszyłem się, że byłem drugi. Pierwsze miejsce z wynikiem 19,5 kg zajął mój doradca. Byłoby mi głupio gdybym wygrał. Wyobrażasz sobie coś takiego na zawodach w Polsce? Druga przyczyna – rybostan. Czesi mają świetnie zarybione i zadbane wody. Każde spotkanie z czeskimi łowiskami, to niesłychana przygoda. Wyobraź sobie taką sytuację. Pierwszy wyjazd wędziskiem podczas zawodów i… brzana. Drugi – następna brzana. Leszcze, jazie czy płocie o wadze kilograma, to wcale nie są bonusy, jak je nazywamy u nas. To codzienność.  Czystość na łowiskach i autentyczne poszanowanie prawa. O zasadach organizacji sportu w Czechach opowiem następnym razem. 

– Trzymam za słowo i do zobaczenia.
Marek Grajek

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Wróć do