
Masowe szczepienia na koronawirusa nie są potrzebne. Do takiego wniosku skłaniają wyniki badań, jakie zostały przeprowadzone w jednym z polskich miasteczek na wschodzie kraju
W przypadku epidemii istotnym czynnikiem, który determinuje rozprzestrzenianie się wirusów jest tzw. odporność zbiorowa (stadna) – „forma pośredniej ochrony przed chorobami zakaźnymi, która występuje, gdy znaczna część danej zbiorowości stała się odporna na infekcję, zapewniając tym samym ochronę osób niechronionych (niezaszczepionych lub takich, u których szczepionka nie działa). W środowisku, w którym wiele osób jest odpornych, łańcuchy zakażeń prawdopodobnie zostaną przerwane, co zatrzyma lub opóźni rozprzestrzenianie się choroby. Im większa jest proporcja odpornych osób w społeczności, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że ci nieodporni wejdą w kontakt z osobą zakażoną” (cyt. za wikipedia.pl).
Czy w przypadku wystąpienia masowych zakażeń jedynym sposobem na uzyskanie odporności „stadnej” są masowe szczepienia, jak stara się nas przekonywać pan minister Niedzielski? Bynajmniej, czego dowodzi eksperyment, albo raczej badania, przeprowadzone w Szczuczynie, kilkutysięcznej miejscowości w województwie podlaskim z inicjatywy Artura Kuczyńskiego, burmistrza miasteczka. Miejscowej społeczności zaproponował on badania, które pozwoliłyby ocenić ilu mieszkańców miało już kontakt z wirusem i wytworzyło przeciwciała na Covid-19.
Wyniki są zaskakujące.
– W pierwszej kolejności przebadaliśmy pracowników urzędu. Okazało się, że na 25 badanych osób, 22 przeszło zakażenie. Większość bezobjawowo – wyjaśnia „Życiu Kalisza” Artur Kuczyński. Oznacza to, że przeciwciała na Covid-19 ma już 88% pracowników urzędu.
W badaniach, oprócz urzędników, biorą udział również inne grupy zainteresowanych, mieszkańców Szczuczyna. – W pierwszej grupie badanych przeciwciała znaleziono u 52% badanych a w drugiej 65% – zaznacza burmistrz i dodaje. – Z tych badań wynika, że w rzeczywistości kontakt z wirusem miało znacznie więcej osób niż podają oficjalne statystyki.
I podkreślmy raz jeszcze – ta większość przeszła kontakt z wirusem bezobjawowo, prawdopodobnie nawet o tym nie wiedząc. Ale „przy okazji” nabyła naturalnej odporności. Wśród przebadanych zdecydowana większość to były osoby niezaszczepione. – Szczepieni stanowili bardzo niewielki odsetek, około 2 procent przebadanych – podkreśla burmistrz Szczuczyna.
Czy wyniki badań w skali całego kraju byłyby inne? Nic za tym nie przemawia. - Dlaczego zatem władze centralne nie wpadły na podobny pomysł? – zastanawia się (retorycznie) Jan Bodakowski, dziennikarz portalu prawy.pl i odpowiada. – By nie psuć biznesu korporacjom. Korporacje farmaceutyczne mają bowiem zarobić na masowych szczepieniach nie do końca przebadanymi szczepionkami (i na sprzedaży leków na niepożądane skutki szczepień) a finansjera ma przejąć za grosze majątek po małych i średnich polskich przedsiębiorstwach, które zbankrutowały w wyniku lockdownu”.
Jak podkreśla Artur Kuczyński, do tej pory przebadanych zostało około 300 osób ale badania będą kontynuowane. – Sprawa stała się już na tyle głośna, że zgłaszają się do nas nawet mieszkańcy sąsiednich gmin pomimo tego, że badania są płatne. Koszt to 55 złotych – informuje burmistrz i przyznaje, że badaniami w Szczuczynie zainteresował się również ośrodek badawczy, aby wyniki eksperymentu poddać analizie naukowej.
A może wynikami zainteresuje się również pan premier, minister zdrowia i pełnomocnik ds. szczepień?
(pp)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie