
W sobotę późnym popołudniem do Gołuchowa przyjechała cała plejada byłych posłów SLD. Korzystając z okazji, poprosiliśmy Leszka Millera o chwilę rozmowy
– Widzę, że Państwo się tu dzisiaj spotykają, jakby w gronie klubu poselskiego...
– Jako były klub. Postanowiliśmy od czasu do czasu spotykać się w gronie byłych posłanek i posłów.
– O czym będą Państwo rozmawiali?
– To jest towarzyskie spotkanie.
– To o czym będziecie rozmawiać na towarzyskim spotkaniu?
– Przez 4 lata spotykaliśmy się, zaprzyjaźniliśmy. Jesteśmy grupą znajomych, a znajomi lubią się spotykać od czasu do czasu.
– Pan czuje się aktywnym politykiem czy politykiem emerytem?
– Interesuję się oczywiście polityką, ale nie jestem na pierwszej linii. Wyjście z Sejmu zawsze oznacza, że nie jest się w centrum wydarzeń, ale to nie jest nic nowego. Przez 6 lat, od 2005 do 2011, byłem w podobnej sytuacji.
– Czy udało się już wyciągnąć wnioski z porażki wyborczej SLD?
– Oczywiście. Zaraz po wyborach kierownicze gremia SLD zastanawiały się, co poszło nie tak. Do dzisiaj rozmawiamy na ten temat. Czy większe szanse miałoby SLD, gdyby startowało samodzielnie, czy dobrze wybraliśmy, idąc w szerokiej formule Zjednoczonej Lewicy, czy trzeba było po prostu pójść jako SLD?
– Może są jeszcze jakieś inne przyczyny? Może typu programowego? Może SLD za bardzo śmierdziało władzą, przepraszam – pachniało władzą?
– Gdzie SLD miało pachnieć władzą? Myśmy byli od lat w opozycji.
– Ale SLD bardzo chciało mieć władzę.
– Każda partia, która ubiega się o istnienie w parlamencie, chce zdobyć władzę, bo tylko w ten sposób może realizować swój program.
– Tylko jedni chcą najpierw realizować program, a władza jest tego konsekwencją, a drudzy odwrotnie – najpierw chcą władzy, a program czynią konsekwencją.
– Pan się myli. Jak się nie ma władzy, to nie można realizować programu. Można mówić o programie, można go pokazywać, zachęcać do przeczytania, ale bez władzy nie realizuje się programu.
– Jak to jest, że jakaś idea pojawia się na Zachodzie Europy, jest tam mocno nagłaśniana w mediach i nagle to samo pojawia się w Polsce. Czy ktoś tym steruje?
– Nie, nikt tym nie steruje. Jest partia europejskich socjalistów, ona grupuje wszystkie lewicowe ugrupowania, które wchodzą w jej skład. SLD i Unia Pracy to są członkowie Partii Europejskich Socjalistów. Ta partia ma swoją reprezentację w Parlamencie Europejskim i programy wszystkich lewicowych partii są zbieżne, dlatego że są koordynowane w tym gremium, które się nazywa Partia Europejskich Socjalistów.
– Dawniej były koordynowane w Moskwie, a teraz w Brukseli...
–To niech ma pan świadomość, że po stronie prawej jest dokładnie tak samo. Największą frakcją w Parlamencie Europejskim jest Europejska Partia Ludowa i w skład tej frakcji wchodzi w Polsce Platforma Obywatelska i PSL. Nie wiem, czy pan powie, że oni są sterowani, tak jak kiedyś z Moskwy.
– Patrząc chociażby na sprawę imigrantów, sadzę, że są sterowani. Zamiast dbać o polskiego obywatela, nagle zapałali miłością do imigrantów.
– To jest problem, który dzieli społeczność europejską. On nie jest identycznie traktowany wśród europejskiej lewicy. Widać pewną różnicę między takimi krajami, jak Polska, Węgry, Czechy, Bułgaria, które wstąpiły do Unii Europejskiej w końcowej fazie rozszerzenia, a krajami, które były w Unii Europejskiej od dawna. Osobiście uważam, że Polska może przyjąć niewielką grupę prawdziwych uchodźców, a nie imigrantów, pod warunkiem, że ci ludzie chcieliby mieszkać w Polsce.
Więcej w Życiu Kalisza
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Chciałbym go już nie oglądać.Był, kim był nic nie zmienił -czas na emeyrturę.Te jego mądrości jak widać na niewiele się zdały.
Jednak macie dobrych,zorientowanych oraz niezaleznych dziennikarzy.Brawo,ten wywiad juz mnie przekonał. Ktoś musi władzy wchodzić w .....Macie swoje 5 minut.