
Mijający tydzień przyniósł opady śniegu, ochłodzenie i skoki ciśnienia. Wędkarze, przynajmniej ci których znam, pochowali się w ciepełku, oglądając przez okna zwiastuny nadchodzącej zimy. Są jednak wśród braci wędkarskiej tacy, a ja do nich należę, których nie powstrzyma żadna pogoda. W zamyśle miałem sprawdzenie nowego sposobu przechowywania i stosowania larw dżokersa, a to zrobić można tylko nad wodą podczas wędkowania. Choć sposób ten poznałem rok, a może dwa lata temu dzięki panu Kacprowi Góreckiemu, który dzieli się swoją wiedzą z wędkarzami na stronie internetowej, to wciąż nie było okazji wypróbowania tej znakomitej rady. Temat ten wpisuje się w cykl, który już na łamach ŻK był poruszany, ale wciąż wraca w zapytaniach. Jak przygotować i przechować te bardzo wrażliwe i nietrwałe larwy?
Chyba w nagrodę za decyzję wyjazdu na ryby pogoda dopisała znakomicie. Słońce w piątkowy poranek pięknie rozświetlało zszarzałą rzeczywistość, a delikatna przybrzeżna tafla cienkiego lodu, szybko tajała dzięki jego ciepłu. Tam, gdzie nurt rzeki delikatnie spowalniał dzięki ukształtowaniu brzegu, można było spróbować metody spławikowej. Razem z moim kompanem zakładaliśmy, że jeśli w ogóle ryby będą żerować, możemy je sprowokować do brań stosując bardzo ubogą w składniki spożywcze zanętę. Jedna jej część, obowiązkowo drobno zmielona, w połączeniu z dwoma częściami gliny nie powinna ryb skarmić, a jedynie je zainteresować, pobudzić do żerowania. Mieszanka ziemi torfowej połączonej z gliną wiążącą w stosunku jeden do jednego, tworzyła ciemną kompozycję, taką, którą powinno się stosować w zimnych porach roku. Najważniejsze jednak są dodatki w postaci dżokersa lub uśpionych lub zaparzonych pinek. Tych drugich, jeśli już je stosujemy, powinno być naprawdę niewiele, dosłownie kilkanaście sztuk. Natomiast na całą porcję przygotowaną do nęcenia wstępnego nie powinniśmy dawać więcej niż około 100 g dżokersa. Jeśli w łowisku będą jakieś ryby, zmusimy je do poszukiwania pojedynczych larw, a co warto zapamiętać, zawsze możemy zwiększyć jego ilość w zanęcie.
Przygotowanie dżokersa jest kluczowe. I tu pojawia się rewelacyjny przepis wspomnianego K. Góreckiego. Po zakupie larw, bez względu na to w jakim są stanie, należy je poddać płukaniu. W okresie letnim, docierający do wędkarza dżokers jest często w bardzo kiepskim stanie, a jego okres przechowywania skraca się niewiarygodnie. Okres chłodów przynosi poprawę jakości larw, ale nadal wymagają dużej uwagi aby ze znakomitych walorów wabiących nie zmieniły się w bezwartościową zupę. Najlepszym rozwiązaniem, które do tej pory spotkałem, jest zamrożenie larw. Właśnie w miniony piątek miałem możliwość sprawdzenia takiego sposobu ich stosowania. W pełni potwierdził skuteczność tej metody. Po wypłukaniu larw zlewamy je do końcówki rajstopy i delikatnie uciskając, na tyle delikatnie aby nie zgniatać larw, pozbywamy się wody. To właśnie woda najbardziej utrudnia przechowywanie dżokersa. Odsączony pakunek, bez wyciągania go z rajstopy, zawijamy w ręcznik tworząc rulon. Tak przygotowany pozostawiamy na 40-50 minut. W tym czasie nadmiar wody zostanie wchłonięty przez materiał, a dżokers osuszony i dotleniony.
Następnie wyjmujemy larwy na 2-3 warstwy zwykłego papieru gazetowego i – tu uwaga, bo jest to sedno pomysłu – przesypujemy go rozpraszaczem do ochotki, rozdzielając wszystkie larwy. Teraz dzielimy dżokersa na porcje w ilościach, które będą jednorazowo potrzebne do wędkowania, i po zapakowaniu w świeże gazety umieszczamy w zamrażalniku. Tak właśnie, zamrażamy je. Teraz okres przechowywania może trwać miesiąc, dwa lub więcej. Przed wyjazdem na ryby wyjmujemy potrzebną nam ilość i w stanie zamrożenia zabieramy na łowisko. Czas dotarcia nad wodę zazwyczaj wystarcza, aby pakunek się rozmroził. Na zdjęciu doskonale widać jak wyglądają poszczególne larwy. Po wymieszaniu z zanętą prezentują się znakomicie, a i smakują rybom, ponieważ każda ze tych złowionych w pyszczku miała te smakowite kąski.
Co jeszcze warto wiedzieć o dżokersie? W sprzedaży możemy spotkać larwy z Ukrainy lub nasze, rodzime. Polski dżokers jest grubszy od larw ze wschodu. Ma tendencje do unoszenia się nad dnem, co jest pożądane podczas połowu płoci oraz ryb żerujących w toni. Ten ukraiński jest mniejszy, dąży do zagłębiania się w dnie łowiska, co podczas polowania na leszcze jest bardzo dobre. W porównaniu z naszym jest dużo bardziej odporny na różnice temperatur i łatwiejszy do przechowywania. Te wszystkie problemy przestają być ważne podczas stosowania larw mrożonych. Podane w kulach wyglądają jak żywe i obsypują się jedynie leżąc w polu nęcenia.
Ostatnim zagadnieniem, które warto poruszyć, jest potrzeba płukania zakupionych larw. W czasie późnej jesieni i zimy, do sklepów trafia dżokers w co najmniej dobrym stanie. Musimy mieć jednak świadomość, że wśród setek tysięcy larw w gazetowym pakunku, znajduje się wiele larw martwych. Wrzucone w takim stanie do zanęty będą unosiły się ku górze, windowały, jak nazywają ten proces wyczynowcy. Bardzo często za pływającymi larwami podążają ryby, co w skrajnych warunkach, może wyprowadzić je z pola nęcenia, zamiast skupić w jednym miejscu. Pamiętajmy, że wędkarstwo bardzo często jest grą szczegółów. To one decydują o powodzeniu lub porażce.
Co do ostatniej wyprawy. Po około 50 minutach od zanęcenia zaczęły się brania. Ogółem złowiłem około 30 płoci różnych rozmiarów, choć te prawdziwie duże nie przypłynęły w łowisko. Udało się złowić również kilka kleni, których wymiar nie przekraczał jednak 25 cm. Jeśli zdecydujecie się na wyjazd o tej porze roku, nad wodą czeka was cisza, spokój i wspaniałe doznania.
Foto: Po rozmrożeniu larwy wyglądają jak żywe. Biała substancja to resztki substancji dla ochotkowatych
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie