Reklama

Pojechaliśmy na wojnę w Iraku, a nie pokojową misję

22/12/2015 11:32

Przez blisko 60 lat od zakończenia II wojny światowej armia polska nie brała udziału w zadaniach bojowych. Polskim żołnierzom przyszło walczyć dopiero w kwietniu 2004 r., podczas wojny w Iraku. W świętym dla szyitów mieście Karbala 50 z nich, oblężonych w City Hall (ratusz połączony z posterunkiem policji i aresztem), stoczyło zacięty bój z blisko dziesięciokrotnie liczniejszymi oddziałami bojowników Muktady as Sadra. Oddziałem dowodził kpt. Grzegorz Kaliciak (obecnie ppłk)

– Decyzję o udziale wojsk polskich w wojnie przeciwko Irakowi podjął prezydent RP Aleksander Kwaśniewski, wspierany przez premiera Leszka Millera. Dołączenie do George’a Busha i Tony’ego Blaira w wojnie przeciwko terroryzmowi uzasadniali oni niebezpieczeństwem, jakie miał nieść dla świata reżim Saddama Husajna. Irak miał dysponować bronią masowego rażenia i wspierać na swoim terenie terrorystów z Al- Kaidy. Obiecywano, że po wojnie, dzięki udziałowi naszych żołnierzy, Polska gospodarka urośnie za sprawą późniejszych kontraktów związanych z odbudową Iraku. Decyzję podjęli politycy. Mleko się rozlało. Ktoś musiał pojechać. Wojsko nie podejmuje decyzji politycznych, lecz na nie reaguje – mówi ppłk Grzegorz Kaliciak. Po 11 września, kiedy to doszło do tragicznego ataku na Word The Center w Nowym Jorku, silne argumenty przemawiały za agresją w Iraku. Polscy żołnierze nie mieli brać bezpośredniego udziału w działaniach wojennych. Jednym z ważnych celów misji miało być zbieranie i zabezpieczanie broni, bo w tamtym czasie Irak był krajem zdecydowanie przemilitaryzowanym i broń można było znaleźć niemal wszędzie.
             
Nikt nie zakładał, że przyjdzie mu walczyć i może zginąć
Udana akcja żołnierzy GROM, nagłośniona do granic w polskich mediach, i szybkie usuniecie Saddama Husajna miały świadczyć, że właściwie jest już po wojnie. Stąd ochotników na wyjazd do Iraku nie brakowało. Jechali tam rzeczywiście sami ochotnicy. – Różne były motywacje tych, którzy się zaciągnęli. Na pewno jedną z nich były pieniądze. Ale czy jedyną. Za miesiąc służby w Iraku jako dowódca kompanii otrzymywałem 1800 dolarów. Moi żołnierze mniej. Na pewno dla wielu były to kuszące zarobki, tym bardziej że bezrobocie w kraju było duże. W tym czasie za barem w Londynie dostawało się 1000 funtów, czyli podobnie jak u nas. Z tą różnica, że na naszą pracę składało się patrolowanie ulic Karbali, zabezpieczenie składów amunicji, miejsc zgromadzeń, wydawanie darów, reagowanie na zamachy terrorystyczne, udzielanie pomocy rannym, walka z bojownikami, namierzanie snajperów. Byli też tacy, którzy z wyjazdem do Iraku wiązali przyspieszony awans – dodaje. Propaganda serwowana przez prorządowe media ukazywała sytuację w Iraku niemal sielankowo. Stąd większość żołnierzy (i całego społeczeństwa) nie interesowała się formalnoprawną strona konfliktu. – Atak na Irak został przeprowadzony bez zgody Rady Bezpieczeństwa Organizacji Narodów Zjednoczonych. Nie był też operacją NATO. Na wojnę z tym krajem, która rozpoczęła się 20 marca 2003 roku,  wybrały się z początku trzy kraje ścisłego sojuszu anglosaskiego, czyli USA, Wielka Brytania, Australia. Oraz Polska –  mówi ppłk G. Kaliciak. Z racji barku mandatu Rady Bezpieczeństwa działania siłowe krytycznie oceniało wiele państw. Także państwa członkowie NATO wydawały komunikaty o „zaniepokojeniu sytuacją”.

Więcej w Życiu Kalisza

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Poprawiacz - niezalogowany 2015-12-29 22:35:50

    World trade center

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do