
Przysięga Hipokratesa poszła do lamusa, a ściślej - obecnie obowiązujące Przyrzeczenie Lekarskie stanowiące część Kodu Etyki Lekarskiej poszło do lamusa. Punkty tego przyrzeczenia, które mnie dzisiaj interesują to ...służyć życiu i zdrowiu ludzkiemu... oraz ...według najlepszej mej wiedzy przeciwdziałać cierpieniu i zapobiegać chorobom, a chorym nieść pomoc bez żadnych różnic... W powyższym temacie, oto historia w Dwóch Aktach, która niżej podpisanej wydarzyła się w drugi dzień Świąt i dwa dni później.
Akt I. W sobotę, 26 grudnia 2020, w biały dzień upadłam idąc uliczką mojego osiedla. Zahaczyłam czubkiem buta o płytkę chodnikową; nie, płytka nie wystawała ponad miarę i nie, nie było ślisko, po prostu nieszczęśliwie postawiłam stopę. Upadłam na twarz rozcinając sobie porządnie czoło i częściowo łuk brwiowy. Krew lała się obficie, na szczęście jedna z moich dobrych samarytanek sąsiadek wyczyściła i opatrzyła moje rany. Zastanawiałam się czy może wezwać pogotowie, bo to przecież głowa, bo możliwość wstrząśnienia mózgu. Po drugiej stronie wahań była obawa leżenia kilku lub kilkunastu godzin na SORze wraz z innymi chorymi, może covidowcami. Nie miałam też żadnej gwarancji, że będę miała zrobioną tomografię komputerową głowy, która przy urazach głowy jest przecież konieczna. Postanowiłam więc pozostać w domu, obserwować i w razie pierwszych objawów wstrząśnienia mózgu wezwać pogotowie. W efekcie do szpitala nie pojechałam. W poświąteczny poniedziałek skontaktowałam się z moim POZ, czyli pewną małą przychodnią na ul. Granicznej. Pani po drugiej stronie słuchawki opowiedziałam co się wydarzyło, jakie mam rany, ile mam lat (a mam ich już trochę i jeszcze więcej), poprosiłam o skierowanie na tomografię komputerową głowy. Pani poprosiła abym zaczekała ponieważ musi porozmawiać z lekarzem, po chwili głos w słuchawce powrócił i oznajmił, że lekarz nie może mi dać skierowania na badanie tomograficzne, ale ... może mi dać skierowanie do neurologa, a neurolog zadecyduje czy takie badanie jest konieczne. Powtórzyłam, że mam uraz głowy, że 8 lat temu miałam udar (o czym przychodnia wie, ale ja tak na wszelki wypadek przypomniałam), ale nic nie wskórałam. Lekarz nawet nie miał ochoty porozmawiać ze mną telefonicznie, o ochocie zobaczenia mnie na własne oczy nawet nie wspomnę. Służyć życiu i zdrowiu ludzkiemu...chorym nieść pomoc... zabrzmiało nagle jak sentencja z filmu Matrix.
Akt II. Stanęło na tym, że wezmę to skierowanie do neurologa, po które miałam przyjechać dnia następnego, czyli we wtorek. W międzyczasie starałam się dodzwonić do neurologów. Na NFZ, Medix zapisywał na kwietnia 2021, Konsylium na ul. Podkowińskiego na czerwca 2021. Nie skorzystałam, postanowiłam, że pójdę prywatnie, podobnie z badaniem tomograficznym. Medix miał okienko na 5 stycznia 2021, więc zapisałam się na tomograf, ale dalej potrzebne było skierowanie, którego nie miałam. Pani rejestratorka w Medix poradziła abym zadzwoniła jeszcze raz do przychodni i powiedziała, że badanie tomograficzne będę robić prywatnie. O dziwo, słowo „prywatnie” sprawiło, że skierowanie otrzymałam. W tym momencie analogia do filmu Matrix jest jeszcze bardziej widoczna; system - który stworzył człowiek aby zapewnić sobie pomoc zdrowotną - opanował człowieka. Wszystko stało się kwestią liczb. Wspomnę jeszcze, że skontaktowałam się z Rzecznikiem Praw Pacjenta NFZ, który to rzecznik poinformował mnie, że wystawianie skierowań na badania specjalistyczne leży tylko i wyłącznie w gestii lekarza. Nie ma przepisu prawnego zabraniającego lub nakazującego lekarzowi wydanie takowego skierowania. Zwykle skierowania wystawiane są tylko w przypadkach bezwzględnie koniecznych. Rzecznik podpowiedział, abym napisała pismo do kierownika przychodni opisując sytuację, która miała miejsce.
Kurtyna.
Widocznie mój uraz głowy mój lekarz na podstawie nie-rozmowy i nie-wizyty, zaliczył do przypadków nie - bezwzględnie koniecznych. Nurtuje mnie jeszcze jedno, dlaczego przychodnie są zamknięte, a kontakt z lekarzem pierwszego kontaktu możliwy jest, lub nie jest, tylko w ramach tele-noweli czyt. tele-porady. W przypadku ponowienia recepty lub wydania jakiegoś zaświadczenia to jest zrozumiałe, ale w przypadku diagnozowania choroby lub zmiany leków taka zdalnie sterowana porada może mieć fatalne skutki.
Eleonora Nowak-Serwanski
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
I to jest prawda!!!! Tak jest w większości przychodni. Zobaczymy co się zmieni w lutym,będą zaszczepieni wszyscy lekarze i pozostali pracownicy.Czy łaskawie będą przyjmować chorych pacjentów? Bo prywatnie to przyjmują i to bardzo chętnie !!!
Tylko skąd brać na te prywatne wizyty? Oni będą żyć jak pączki w maśle, a pacjenci będą się zastanawiać, czy iść na wizytę i ratować zdrowie i życie, czy jednak mieć co jeść. Dużo ludzi w obecnych czasach straciło pracę lub ma obniżone wypłaty. Ale ich to nie obchodzi! Normalnych wizyt nie ma, ale prywatnie - jak najbardziej.
Znam tą przychodnię, bo sama do niej należę. Kiedyś miałam "teleporadę". Potrzebowałam recept na stałe leki. Pan doktor oddzwonił chyba z domu, ale nie jestem pewna (częsta praktyka w obecnych czasach, wiem to z pierwszej ręki od znajomej lekarki, z innej przychodni). Wiecie co mi powiedział? Że "on nie będzie wystawiał mi teraz recept, żeby nie mieszać w kartotece (sic!) i mam na drugi dzień zadzwonić do rejestracji, powiedzieć, jakie leki potrzebuję, to ktoś mi wystawi receptę". Czyli znowu dzwonić i nie wiadomo, czy się dodzwonię, oczywiście recepta po kilku dniach a nie od razu i sztuczne nabijanie wizyt, bo przecież przy wystawieniu recepty znowu trzeba wyciągnąć kartę... Zaniemówiłam z zaskoczenia, bo to był pierwszy przypadek, co lekarz nie chciał mi wystawić recepty na bieżąco. Od kiedy nastąpiła zmiana właścicieli tej przychodni, to nigdy nie wiem, na którego lekarza trafię... Od marca chciałam dostać się na normalną wizytę, żebym była osłuchana, bo męczył mnie przewlekły kaszel. Oczywiście do tej pory NIE udało się. Dopiero pulmonolog mnie osłuchał... Po pół roku. Dobrze, że chociaż skierowanie do niego miałam.
Mam tylko nadzieję, że skoro lekarze są szczepieni w pierwszej kolejności, to przychodnie w końcu będą otwarte dla innych pacjentów. Leczenie przez telefon to nie leczenie. Pacjenta trzeba zobaczyć co jakiś czas, bo czasami po wyglądzie też można rozpoznać chorobę, np żółta skóra może świadczyć o żółtaczce. Czasami pacjent boryka się z różnymi dolegliwościami, które są ciężkie do opisania. A wystarczy tylko SPOJRZEĆ na żywo, żeby wiedzieć, czy można leczyć od ręki czy potrzebne jest skierowanie do specjalisty. Przysięga Hipokratesa.. Jasne... Czasami mam wrażenie, że to Hipokryzja a nie Hipokrates.
Historia z artykułu pełna żalu, ale niestety systemu się nie przeskoczy. Lekarz rodzinny nie da skierowania na konkretne badanie. Na takie badanie skieruje specjalista, do którego może skierować rodzinny - tak jak usłyszała pani w rozmowie z przychodnią. Tak po prostu jest i możemy jedynie załamywać ręce. Najpierw należy posiadać wiedzę, żeby móc biadolić. Z kolei w "akcie drugim" jest na początku napisane, że pani miała się zgłosić po skierowanie do specjalisty następnego dnia. Kilka zdań dalej jest to zupełnie przekręcone, że skierowanie pani dostała po przekazaniu przychodni informacji, że będzie robić badanie prywatnie. Błąd logiczny, zwany z łaciny post hoc ergo propter hoc. Taka krótka pamięć, że już wcześniej umówiła się pani na odbiór skierowania? Przykro mi z powodu zaistniałej sytuacji, ale proszę ocenić ją na spokojnie.
Bandytierka w służbie zdrowia, to nie Kaczyński, ani Morawiecki. To lekarze, którzy dla zaoszczędzenia kasy, unikają wystawiania skierowań na drogą diagnostykę. Przychodnie, które w takich sytuacjach, jak opisana, odmawiają przyjęcia pacjenta, powinny być zamykane.
Nikt nikomu nie odmówił przyjęcia...
To pewnie PIOMED tak zszedł na psy
SPRAWA DZIAŁANIA LEKARZY POZ W PRZYCHODNIACH W KALISZU --TO COS , CO NALEŻY NAGŁOSNIĆ PUBLICZNIE , ALE TAK , ZEBY CAŁA POLSKA O TYM SLYSZAŁA . ZAMKNIĘTE SĄ , W CZASIE PANDEMI NA CZTERY SPUSTY , NA AMEN --- A PONOĆ JEST TAK --ŻE MÓWIĄ , ŻE PRĘDZEJ NIE OTWORZA PRZYCHODNI --DOPÓKI SIĘ NIE ZASZCZEPIĄ ---ALE - PROBLEM W TYM , ŻE PRACOWNICY PRZYCHODNI NIE CHCĄ SIE ZASZCZEPIĆ --BO CHCĄ MIEĆ SPOKÓJ !!! TAK TO WYGLĄDA . -- ALE --LEKARZE TYCH PRZYCHDNI PENSJE POBIERAJĄ , CZY LECZĄ PACJENTÓW , CZY NIE --- Z KONT KAŻDEGO PACJENTA NFZ-U --ŚCIAGAJĄ LEKARZE RODZINNI PONAD 38ZŁ CO MIESIĄDZ --CZY LECZY CIE , CZY NIE . ŁATWO POLICZYĆ ILU LEKARZ RODZINNY MA NA SWOIM KONCIE PACJENTÓW . A PRZECIEŻ --POWINNIŚMY IM PŁAC IĆ ZA WYKONANA USŁUGĘ , NIE NA ZAPAS . TERAZ PRZECIEŻ ONI NAS NIE LECZĄ W PRZYCHODNIACH .
UWAŻAM , ŻE W CZASIE SZCZEPIEŃ NA COVIT , WSZYSTKIE PRZYCHODNIE POZ POWINNY PRZYSTAPIĆ DO AKCJI SZCZEPIEN . NAJPIERW --POWINNI PRZYSTĄPIĆ DO ZAPISÓW SWOICH PACJENTÓW DO SZCZEPIŃ , ZROBIĆ LISTĘ KOLEJNOŚCI SZCZEPIEŃ , POTEM ZORGANIZOWAĆ NAMIOTY WOJSKOWE DO SZCZEPIENIA PACJENTÓW NA TERANIE SWOJEJ PRZYCHODNI . . MAJĄ PERSONEL PRZESZKOLONY . NIE PRACOWAŁY WYDAJNIE PRZEZ CAŁY OKRES TRWANIA ZARAZY --POWINNY SIE TERAZ WYKAZAĆ . BYŁOBY TO O WIELE BARDZIEJ SPRAWNE I SZYBSZE . W KOŃCU ZA COS BRAŁY KASĘ W CZASIE ZARAZY . CZYŻBY TYLKO ZA ODBIERANIE TELEFONÓW I JESZCZE NIE MOŻNA SIĘ DODZWONIĆ . --- POLSKA SLUŻBA ZDROWIA , TO JEDEN WIELKI SKANDAL ---- ALE TO LUDZIE TAM PRACUJĄCY MUSZA ZMIENIĆ SWOJA MANTALNOŚĆ . W KOŃCU TAKI SOBIE ZAWÓD WYBRALI , ŚWIADOMIE .
Oddam ci swoją szczepinkę ja nie skorzystam,a jeśli chodzi o przychodnie to cała prawda.nie porozmawiasz z lekarzem bo na straży stoi pielęgniarka cerber