Reklama

Ujawniają prawdę jak rząd dobija polskie rolnictwo

01/09/2021 08:28

Rozmowa z Karolem Frąszczakiem, rolnikiem, koordynatorem AGROUnii

– Michał Kołodziejczak, przewodniczący AGROUnii, podczas blokady w Środzie Wielkopolskiej powiedział rzecz szokującą – w Polsce co godzinę upadają dwa gospodarstwa hodowców trzody chlewnej. Jest aż tak źle?
– To prawda. Przez rok upadła połowa hodowców, z czego większość to małe gospodarstwa o skali produkcji rzędu 20, 30 sztuk.

– Może wynika to z faktu, że nie wytrzymują konkurencji z większymi firmami? Pański kolega, Mateusz Kacperkiewicz podczas konferencji prasowej podał, że w powiecie kaliskim 10 lat temu istniało 6500 stad trzody chlewnej a obecnie jest ich ok. 1400. Może zatem zmniejsza się liczba hodowców ale nie pogłowia?
– Niestety. Problem dotyczy również gospodarstw średniej wielkości produkujących po kilkaset sztuk. Znajomy hodowca wyznał mi niedawno, że do każdej sztuki dołożył po kilkadziesiąt złotych. Pół biedy, gdyby był to problem chwilowy ale ta tendencja utrzymuje się od lat. Warto zauważyć, że od kilkunastu lat cena skupu w zasadzie się nie zmienia i wynosi ok. 5 złotych za kilogram żywca. A koszty – paliwa, pasz, energii elektrycznej itd. – niestety rosną w zastraszającym tempie.
Oczywiście rolnicy próbują je minimalizować ale nie jest to proste. Niektórym, zwłaszcza tym, którzy nie znają specyfiki produkcji rolnej wydaje się, że skoro nie opłaca się hodowla świń to trzeba zmienić profil. W przypadku urzędnika czy robotnika jest to oczywiste i proste – zmiana biurka czy firmy. Ale nie rolnika. W przypadku rolnika decyzja o wyborze profilu produkcji  związana jest z ogromnymi inwestycjami, często kredytami i spełnianiem wielu kosztownych wymogów biurokratycznych. W budynkach w których utrzymywana jest trzoda chlewna nie da się hodować drobiu czy bydła. To zupełnie inna technologia, inne pasze. Dalej,  ogromnym problemem, o którym ciągle przypominamy, jest kwestia odszkodowań za straty spowodowane ASF czy ptasią grypą. Rząd, który lekką ręką przekazuje 2 miliardy złotych na telewizję pana Kurskiego nie potrafi znaleźć 750 milionów złotych na odszkodowania dla rolników, którzy ponieśli straty w wyniku ASF czy ptasiej grypy. Dlatego wielu rolników dostaje odszkodowania, ale... na papierze. Czekają na pieniądze.

– Przypomnijmy, że w przypadku stwierdzenia ogniska zakażenia wybijane są całe stada.
– Szokujące i niezrozumiałe jest to, że zdecydowana większość to zwierzęta zdrowe!

– Jak to możliwe?
– To właśnie najbardziej bulwersuje rolników. Zgoda, jeśli dotyczy to fermy – drobiu czy świń, w których znajdowane są przypadki zakażeń. Ale w takich sytuacjach ofiarami najczęściej są zdrowe zwierzęta i to na dużym obszarze! I urzędników nie interesuje czy są to tuczniki czy ptaki na chwilę przed skupem! 

– Dlaczego tak się dzieje? Nie można tego sprawdzić?
– Oczywiście, że można. Problem w tym, że służby weterynaryjne są niedoinwestowane. W moim powiecie zajmuje się tym jeden lekarz weterynarii tuż przed emeryturą, brak jest chętnych. W tej sytuacji należałoby zwiększyć środki na weterynarię, ale w naszej ocenie są de facto zmniejszane. To samo dzieje się w służbach ochrony roślin. 

– Resumując, decyzje o wybijaniu stad podejmowane są zza biurka, na podstawie jakichś ogólnych przepisów?
– Dokładnie. Badania, jakie robiły duże fermy wykazywały, że zwierzęta, które poddano utylizacji były bardzo często zdrowe. Ale dla urzędników to nie ma znaczenia. Znajdowane jest ognisko zakażenia, przychodzi decyzja i na dużym obszarze wybijane są wszystkie zwierzęta. Rolnicy mają już tego dosyć!

– Zmieńmy temat. Co to jest tzw. hów hotelowy?
– W skrócie, polega na tym, że polski hodowca daje swoje pomieszczenia i pracę natomiast zleceniodawca – prosięta oraz pasze. 

– Pytanie, skąd wywodzą się zleceniodawcy, byłoby chyba uznane za naiwne?
– (Śmiech). Najczęściej są to firmy niemieckie oraz duńskie. Bardzo wielu polskich hodowców zdecydowało się na taki rodzaj współpracy nie widząc alternatywy.  Oczywiście nie brak problemów. Zleceniodawcy  mają swoje wymagania ale bardzo często zdarzają się opóźnienia w odbiorze tuczników za które nie zamierzają ponosić kosztów. Nie będzie również odkrywcze, że tuczniki w takich hodowlach nie pochodzą z Polski.

– Czy AGROunia ma wiedzę jaką część rynku wieprzowiny w Polsce stanowi mięso pochodzące z polskich hodowli?
– Mniej więcej połowę, przy czym te proporcje zmniejszają się na niekorzyść polskich hodowców. Coraz więcej mięsa wieprzowego do Polski trafia z Niemiec, Danii, Holandii. Jeśli rząd nie zmieni polityki wobec rolnictwa, za chwilę możemy nie mieć na naszych  stołach polskiego schabowego. Polski hodowca nie może przecież w nieskończoność dotować produkcji!

– Krąży opinia, że polska, dobrej jakości wieprzowina trafia na rynki zachodnie, głównie niemiecki, natomiast stamtąd, znacznie gorsza, do Polski. Czy to prawda?
– Też nie chciałem w to uwierzyć, ale potwierdzili to m.in. kierowcy TIR-ów. Znany jest incydent z Piotrkowa Trybunalskiego, gdzie na ciężarówki ładowane było, jeszcze ciepłe, mięso z uboju i wyjeżdżało na Zachód a z powrotem przychodziło mrożone. 

– Bez kontroli?
– Proszę pana, żyjemy w Polsce! Zgłaszaliśmy kiedyś problem kontroli ziemniaków pochodzących z zachodu na bakteriozę. Reakcja urzędniczki była mniej więcej taka: „Proszę pana, jak my to przebadamy i nie daj Boże okaże się, że jest bakterioza to wie pan jaki to będzie problem dla Warszawy czy Poznania”? Natomiast Polski producent na tak liberalne traktowanie nie może liczyć.  

– AGROunia dostrzega jakąś logikę, strategię polskiego ministerstwa rolnictwa, rządu w kwestii rolnictwa? Mam wrażenie, że od kilkunastu, może nawet kilkudziesięciu lat nic się nie zmienia. Rolnicy stale mówią o tych samych problemach...
– Od czasu jak zaczynaliśmy działać zmieniło się kilku ministrów rolnictwa; obecny jest chyba czwarty. Jego poprzednicy przynajmniej udawali, że chcą rozmawiać z rolnikami. Natomiast tego obecnego po prostu nie ma a pomysły pana premiera to jakieś pobożne życzenia nie mające pokrycia w regulacjach i przepisach. Co to znaczy „handel bezpośredni”? Jak pan premier to widzi?

– A co polskim rolnikom daje udział w jednolitym, unijnym rynku?
– Skoro jesteśmy wypierani nawet z polskich sklepów, a raczej ze sklepów na terenie Polski, to trudno mówić o korzyściach z unijnego rynku. A dzieje się to wszystko przy całkowitej bierności polskich rządów. Obecny rząd nie jest tu wyjątkiem. Usta pełne frazesów o patriotyzmie, również gospodarczym, a w rzeczywistości nie dostrzegamy żadnej przyjaznej polskim rolnikom polityki. Nie dotyczy to wyłącznie hodowców – od kilku lat nie możemy sprzedawać zagranicę nawet naszych ziemniaków. 

– A przecież przez całe dekady polskie ziemniaki trafiały na rynki zagraniczne. Co takiego się stało?
– Uznano, że polskie ziemniaki muszą być badane pod kątem bakteriozy. Podobno jest to nasz problem. Sęk w tym, że jeśli wykrywane są takie przypadki to najczęściej w sadzeniakach, które trafiają z Zachodu. Innymi słowy – nasze, polskie ziemniaki poddawane są rygorystycznej kontroli natomiast ziemniaki trafiające z krajów zachodnich na polski rynek, nie. I nie dotyczy to wyłącznie ziemniaków. Tak jest ze wszystkim. Podobnie dzieje się z innymi warzywami, owocami oraz mięsem. Polskie służby panicznie boją się kontroli żywności trafiającej z Zachodu. Nikt w Polsce się tym nie interesuje.
Skarżą się producenci owoców na bardzo niskie ceny skupu przy wysokich kosztach. W praktyce oznacza to, że często nie opłaca im się zbierać plonów. Wyjątkiem są sytuacje, kiedy gdzieś zdarzy się jakaś klęska nieurodzaju. Wtedy polskie produkty mają szansę trafić na zagraniczne rynki. Ale czy na tym można budować rolniczy biznes? Coraz częściej polski rolnik zastanawia się czy zebrać plon czy może go zostawić na polu. Bo nawet gdyby chciał rozdać to musi ponieść koszty zbioru. 

– Protestami chcecie zwrócić uwagę na swoje problemy o których przeciętny Polak wie niewiele.
– Dokładnie. Mieliśmy również nadzieję, że na naszych protestach pojawią się politycy – posłowie, samorządowcy. Zawiadamialiśmy ich, informowały media. Czy myśli pan, że pojawiał się chociaż jeden? Jestem przekonany, że zaczną pojawiać się... w roku wyborczym. 

– Podczas blokady w Ociążu dało się zauważyć gesty poparcia ze strony wielu kierowców choć z pewnością blokada drogi to nie jest dla nich komfortowa sytuacja. A jak wygląda poparcie dla AGROunii ze strony mieszkańców wsi?
– Popierają nas choć wielu nie uczestniczy w protestach. Warto jednak dodać, że są też tacy, którzy mieszkają na wsi ale rolnikami nie są, ich problemy rolnictwa nie dotyczą. Nie angażują się też rolnicy tuż przed emeryturą, którzy nie mają następców, gospodarujący na niewielkich areałach albo tacy, którzy pracują poza rolnictwem. Tych, którzy produkują, zostało niewielu.
Wracając do kierowców, zdajemy sobie sprawę z uciążliwości jakie powodują protesty, dlatego staramy się je minimalizować. Informujemy, zgłaszamy policji aby mogła organizować objazdy, zabezpieczamy korytarze życia. I cieszymy się z tego jak, mimo wszystko, pozytywnie reagują kierowcy. 

– Sformułowaliście 21 postulatów do rządzących. Jaki jest wśród nich najważniejszy?
– Aby pan premier zechciał usiąść z nami do rozmów. I drugi – 70 procent dobrej, polskiej żywności na półkach w sklepach. 

– Dziękuję za rozmowę

Rozmawiał: 
Piotr Piorun

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    konsument - niezalogowany 2021-09-11 07:07:19

    Rolnikom ciągle malo!a dlaczego nie kupują polskich ciągników????widac jakie maja maszyny .tylko holenderskie niemieckie !a w żywności pozostałości pestycydów!!!!trują nas !!!!!!nAgrounia robi zadymy wywalają gnój pod domy !!!to jest bezprawnie i tu prawnicy maja duzo do zrobienia !!!

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    GOŚĆ - niezalogowany 2021-09-14 17:59:23

    A ROLNIKOM CIĄGLE NIE DOŚĆ --- NICZYM LEKARZE . TO PRZCIEŻ JUŻ NIE ROLNICY , TO PLANTATORZY . WSZYSCY POLACY Z PODATKÓW -CZYLI Z BUDŻETU IM DOPŁACAJĄ DO KRUSU --BO ŻADEN RZĄD NIE ZMIENIŁ TEGO KRUSU NA ZUS . DALEJ -- DO SANADO HA ---ALE ONI CHCĄ DOPŁAT PODWÓJNYCH --TO DOPIERO KURIOZUM . TAK IM MAŁO --ŻE JEDEN SAMOCHÓD TRZYMAJĄ W STODOLE NA NIEDZIEŁĘ , A INNY DO JAZDY NA CODZIEŃ . MIESZKANIA KUPUJĄ W MIEŚCIE SWOIM DZIECIOM NA ZAPAS , JAKIEŚ KÓŁKA GOSPODYŃ POROBILI , A RZĄD IM DO NICH DOPŁACA --ŚMIECH I ZABAWA , ŻEBY SIĘ BABY NIE NUDZIŁY . !!!RZĄD PIS TAK TRAKTUJE ROLNIKÓW , JAK KOMUNIA ZA CZASÓW GIERKA --GÓRNIKÓW . TEŻ BYŁO , WSZYSTKO DLA WYBRAŃCÓW . CZEMU ONI NIE PŁACĄ SKŁADEK NA NFZ ??? LECZĄ SIĘ Z NASZYCH SKŁADEK ?? RESZTA POLAKÓW TO WIEDZI -- CIEKAWI MNIE JAK DŁUGO WYTRZYMAJĄ . POLSKA , NIE TYLKO ROLNIKAMI STOI .

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do