
Każdy wyjazd na ryby generuje koszty. W dzisiejszych czasach, kiedy wszystko drożeje w nieprawdopodobnym tempie, te koszty mogą decydować o ilości wypraw, które możemy odbyć, np. w miesiącu. Oczywiście mowa o wędkarzach, którzy uwielbiają łowienie ryb i chcieliby nad wodą przebywać jak najczęściej.
Oglądając programy nagrywane przez wędkarzy wyczynowych, którzy startują w zawodach lub łowią na treningach z nimi związanymi, trafiamy na ścianę kosztów, która dla większości jest nie do pokonania. Ich przykładowe zestawienie wygląda następująco. Zanęta, w przypadku opisywanego przykładu, to Champion Feed Wonder Black, sprzedawana w 2 kilogramowych opakowaniach za 32.70 pln. Podczas łowienia spławikowego, gruntowe łowienie nie wymaga tak dużej ilości gliny, niezbędne jest jej zastosowanie w ilości około (minimum) 3 opakowań, co podraża koszt o kolejne 24 zł. Najważniejszym składnikiem mieszanek zanętowych są robaki, i tu pojawia się spore obciążenie finansowe. Korzystając z usług firmy „Jokers 24” (ceny obowiązujące w tym tygodniu), zapłacimy za 500 ml dżokersa 50 zł. Ochotka hakowa w ilości 50 g kosztuje 13 zł. Do zanęty bardzo często podaje się parzoną lub „utopioną” pinkę, której 250 ml kosztuje 8 zł. Podsumowując, 127.70 na wstępie jednorazowej wyprawy. Gdyby dodać wpisowe na zawody i cenę paliwa spalonego na dojazd, kwota staje się znaczna. Właśnie dlatego wielu wędkarzy zrezygnowało z takich startów. Wędkarz łowiący rekreacyjnie, może te koszty obniżyć. Nie musi stosować dżokersa, a zanęta, którą zastosuje, może kosztować około 10 zł. Do tego „coś” na haczyk, i obniżony koszt może wynieść około (oczywiście bez ceny dojazdu), 20-25 zł. Przy tak niewielkiej ilości zanęty, pozostaje do wyboru łowienie gruntowe z koszyczkiem. To prawdopodobnie przyczyna odchodzenia od łowienia spławikowego, które wymaga obfitszego nęcenia przy użyciu gliny.
Czy można taniej?
Można, ale trzeba pamiętać, że nasze łowienie może nie być tak skuteczne, jak podczas łowienia z opisanymi składnikami, choć i one nie gwarantują sukcesu. Jedyny koszt jaki musimy ponieść, to kilka wizyt nad wodą w celu przyzwyczajenia ryb do naszych przynęt. Znają ten sposób działania wędkarze z wieloletnim stażem, chodzi o nieco dłuższe nęcenie. Warto również zapoznać się z wiadomościami ogólnymi na temat odżywiania się ryb w różnych porach roku. W książce Stanisława Stupkiewicza „Wędkarstwo nowoczesne”, możemy przeczytać o doborze przynęt związanych z porami roku i zwyczajami ryb. „(…) Ryby karpiowate, wiosną i jesienią zdecydowanie przedkładające przynęty zwierzęce, latem w wielu wypadkach skłaniają się ku roślinnym. Te zwierzęce będą na ogół skuteczniejsze w warunkach takich, w jakich pojawiają się normalną koleją rzeczy. I tak larwy wodne (np., ochotki) stanowią atrakcję o każdej porze roku, ale już dżdżownice – nie. W większych ilościach dostają się bowiem do wody głównie w czas wiosennych przyborów, z podmywanych brzegów. Wtedy ich skuteczność jest najwyższa. Już słabsza bywa jesienią. Mało zaś która ryba skusi się na nie latem, zwłaszcza w jeziorach; bo i skąd by się tam miały wziąć”.
Pozyskując wiedzę na temat sezonowej dostępności pokarmowej ryb, możemy uniknąć błędów w zastosowaniu przynęt. Pod koniec gorącego czerwca, zanęta przygotowana z dodatkiem pinek lub jakiś innych robaków może nie przyciągać ryb, jednak dokładnie w tym samym miejscu łowienia, wrzucenie garści parzonej pszenicy może zaktywizować piękne płocie. To wielokrotnie powtarzające się przypadki.
Co możemy zastosować jako przynęty i zanęty?
Przegląd, od dziesiątków lat stosowanych przez wędkarzy produktów, rozpoczniemy od pieczywa. Tu do wyboru mamy całą gamę gotowych do użycia smakołyków. Bułka, chleb, słodkie chałki i drożdżówki, a w końcu ciasta, które możemy z nich wykonać. Jedynym co może nas ograniczyć, to nasza wyobraźnia. Ich przechowywanie, którego głównym zadaniem jest ochrona przed wysunięciem, stanowi podstawowy problem. Najlepiej trzymać te produkty w wilgotnej, lnianej ściereczce. Po wyschnięciu tracą swoją naturalną kleistość, utrudniając, w znacznym stopniu, ich zakładanie na haczyk. Gdyby jednak tak się stało, możemy z pozostałej masy zrobić ciasto, dodając niewielką ilość wody i dokładnie je wyrabiając. Pamiętajmy, aby dokładnie umyć ręce, lub wygniatanie wykonywać w woreczku foliowym. Chleb jest składnikiem zanęt, które bardzo lubią leszcze. Pasta wykonana z tego produktu przynosi często rewelacyjne skutki. Do nęcenia można wykorzystać tartą bułkę z dodatkiem płatków owsianych, oczywiście namoczonych. Jako obciążenie warto wykorzystać dwie lub trzy garście wilgotnej ziemi z kretowiska. Zbierając pozostający w domu chleb, który nie zjedzony często trafia do (o zgrozo) śmieci, po jego solidnym wysuszeniu, zyskujemy doskonały półprodukt do wykorzystania w wędkowaniu.
Ziemniaki stały się zapomnianą zarówno przynętą jak i zanętą, którą przez dziesiątki lat stosowali wędkarze podczas połowu dużych ryb. Ugotowane w łupinkach do dziś stanowią doskonałą przynętę. Pokruszone na niewielkie kawałki, podobne do tych, które będziemy zakładali na haczyk, i wrzucone w miejsce wędkowania, mogą zwabić prawdziwie duże ryby. Pamiętajmy, aby nie usuwać skórki. Jest ona ważna, ponieważ przyzwyczaja do jej obecności ryby, ma duże walory smakowe, ale co najważniejsze, pozostawiona wzmacnia miejsce przekłucia haczyka i zabezpieczenia ziemniaka przed pękaniem. To stary knyf doświadczonych wędkarzy. Nie oczekujmy, że podczas pierwszego łowienia (nęcenia) od razu ryby ustawią się w kolejce do brań, ale po dwóch, trzech dniach… .
Płatki owsiane są następną, świetną przynętą i zanętą. Szczególnie popularne w północnych regionach kraju. Do dziś wędkarze łowiący na różnych odcinkach kanału żerańskiego łowią głównie na nie. Ich przygotowanie do zakładania na haczyk może nastręczyć nieco kłopotów, ale po kilku doświadczeniach, na pewno zrobicie to doskonale. W internecie znajdziecie na ten temat wiele informacji. Płatki można również barwić, co podnosi ich walor wabiący, a nawet wykonać z nich pastę. Są znakomitym klejem do zanęt, a po zmieleniu – uwaga – mogą skleić mieszankę nęcącą na kamień. Nie potrzeba żadnych specjalistycznych klei.
Pamiętajmy, zawsze warto wrócić do przynęt, które wykorzystywali nasi dziadkowie. Jeśli ktoś ma dostęp do książki Józefa Wyganowskiego pt. „Wędkarstwo”, może odnaleźć w niej wiele informacji, które nasze wygodnictwo i dostępny w sklepach wędkarskich towar, wyeliminowały z wędkarskiego – choć nie wszystkich – użycia. Za tydzień następne informacje z zapomnianych książek, które warto przywrócić do życia. (red)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie