
Od dawna uważa się, że wędkarstwo wyczynowe to przede wszystkim „tyczka”, ale również wiele specjalistycznego osprzętu, bez którego trudno jest się odnaleźć wyczynowcowi
Warto wyjaśnić, że tyczka jest to bardzo długa wędka, niejednokrotnie 13 metrowa, która pozwala łowić i nęcić, powtarzalnie, raz, za razem w samym centrum nęconego pola. Ta doskonała precyzja spowodowała, że jest to wędzisko nr 1 na każdych zawodach rangi międzynarodowej. Łowiąc tyczką możemy stosować ultra lekkie spławiki i bardzo precyzyjnie podawać przynęty. Można nią łowić w rzekach o silnym, nawet 40 g uciągu, jak i wodach stojących używając spławików o wyporności zaledwie 0,2 g.
Łowienie angielską metodą odległościową już takim „wyczynowym” łowieniem się nie wydaje, bo i wędka jakby normalnej długości z kołowrotkiem, i całego osprzętu dużo mniej. A jednak zarówno tyczką, jak i odległościówką, batem oraz bolonką łowią wyczynowi zawodnicy. Na czym zatem polega różnica między wyczynowcami i wędkarzami rekreacyjnymi? Czy wystarczy kupić tyczkę oraz podstawowe do niej oprzyrządowanie, i już jesteśmy wyczynowcami?
O tym, czy dany rodzaj uprawianego wędkarstwa jest wyczynem czy też nie, decydują nie używane akcesoria, wędziska, oprzyrządowanie, a sposób podejścia do tematu. W wywiadzie, którego udzielił tegoroczny Mistrz Polski w feederze, Marcin Kurzepa, stwierdził, że aby uzyskać pewną niezbędną powtarzalność wykonywanych czynności trzeba być co najmniej 4 razy w tygodniu na rybach, nie licząc zawodów. Startując wśród zawodowców musimy mieć wytrenowane wszystkie poszczególne elementy. Jeżeli założymy, że wszyscy startujący, zaraz po zarzuceniu zestawu mają branie, to na wygraną będą mieli szansę ci z zawodników, którzy opanowali sztukę holu do perfekcji. A na to składają się: idealny dobór grubości przyponu z linką główną oraz haczykiem. Tu bardzo ważne będzie znalezienie optymalnego czasu holowania. Wycieniając zestaw możemy zadbać o większą ilość brań, ale podczas holu stracimy więcej czasu na wyjęcie ryb z wody. Pewność holu da większa grubość przyponu, ale może mieć wpływ na ilość brań. Will Raisons, angielski wędkarz wyczynowy, doprowadził sposób podbierania ryb do perfekcji. Warto obejrzeć jego poczynania nad wodą. Można odnieść wrażenie, że Will porozumiewa się z rybami w jakiś magiczny sposób. Wypływają na powierzchnie tylko wtedy, kiedy podbieracz jest już gotowy do działania. Jego przesłanie zamyka się w trzech krokach: po zacięciu trzymaj wędkę nisko (nawet mocząc jej końcówkę pod powierzchnią), w takiej pozycji masz utrzymać wędzisko do samego końca holu, dopiero tuż przed podebraniem podnieś błyskawicznie wędkę do góry. Aby osiągnąć taką skuteczność działań konieczne jest jak najczęstsze przebywanie nad wodą. Spektakularne rezultaty osiągane przez ekipę Anglii od wielu lat, zarówno w spławikowych metodach odległościowych, jak i nowoczesnych odmianach łowienia gruntowego wynikają z wiedzy i praktycznie codziennego łowienia. Tam szkolenie otwarto na wielostronność, odchodząc od specjalizacji.
Obserwując mistrzów połowów odległościówką, od razu zauważymy nieprawdopodobną sprawność np. podczas nęcenia wstępnego przy użyciu procy, czy też zarzucania i prowadzenia zestawu. Podobnie ma się rzecz z łowieniem feederem klasycznym i methodą.
W jednej z rozmów z Krzysztofem Kałużnym zauważył on, że „zaobserwować można pewien trend, który pojawia się od kilku lat. Tyczkarze coraz częściej przechodzą na wyczynowo traktowanego feedera. Różnic jest dość dużo, ale zacznijmy od używanych przez obie grupy koszyczków zanętowych. Gdyby przyjrzeć się tym stosowanym przez – oczywiście w cudzysłowie – amatorów, zazwyczaj są one dość duże i ciężkie. Dla wielu łowiących, warunkiem podstawowym jest podanie jednorazowo dużej porcji zanęty na maksymalną odległość. Zawodnicy podchodzą do tego troszkę inaczej. Jeśli takie zachowania wymusza rybostan i łowisko, do zanęcenia używają czasem większych koszyków i wędzisk karpiowych, ale zdarza się to raczej rzadko. W większości przypadków nęcą i łowią małymi koszykami, ale zestawy zarzucają np. co dwie lub trzy minuty, szczególnie w pierwszej fazie łowienia. Mały koszyk nie „robi” w wodzie takiego hałasu i bałaganu jak duży, a ilość wrzuconej zanęty jest podobna.
Co również bardzo charakterystyczne, w zanęcie zawodniczej nie ma wymieszanych od początku robaków, dżokersa, konopi itp. Te nieodzowne składniki dobrej zawodniczej zanęty są dodawane za każdym razem podczas nabijania koszyczka. Warto zauważyć, a to niosą doświadczenia z wyczynowego spławikowania, że ryby nie zawsze jednakowo reagują na poszczególne składniki. Jednego dnia pobudzają je wrzucane w łowisko białe robaki, innego świetnie wabią je gotowane konopie, a jeszcze innym razem dżokers wprawia je w doskonały nastrój do żerowania. Jeśli od razu wymieszamy wszystkie te składniki w zanęcie, nie będziemy mieli możliwości pobudzania ich w trakcie łowienia. Łowiąc rekreacyjnie możemy sobie pozwolić na okresy bez brań, ale w trakcie zawodów to niedopuszczalne. Jakość wykonanych przez producentów koszyczków ma także wpływ na osiągane wyniki. Zwykły koszyczek, szczególnie podczas dalekich rzutów, wymusza mocniejsze dowilżenie mieszanki. Chodzi o to, aby w trakcie rzutu zanęta nie wyleciała z jego wnętrza. Czy taka mokra, kleista zanęta wypadnie od razu z niego, gdy tylko osiądzie na dnie? Jestem przekonany, że nie. Jak mówiłem, zawodnicy zarzucają zestawy co dwie, trzy minuty w celu zainteresowania ryb przynętą. Łowiąc kleistą mieszanką nie mieliby takich szans.
Osobnym problemem, który często lekceważą wędkarze rekreacyjni, jest dokładne odmierzenie odległości łowienia. Służą do tego dwa połączone z sobą jakąś linką lub sznurkiem pręty, które wbija się w ziemię i przy ich pomocy dokładnie odmierza odległość.
Foto: Przesłanie Willa Raisonsa: po zacięciu trzymaj wędkę nisko (nawet mocząc jej końcówkę pod powierzchnią); w takiej pozycji masz utrzymać wędzisko do samego końca holu; dopiero tuż przed podebraniem podnieś błyskawicznie wędkę do góry
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie