
Łowienie ryb pierwotnie służyło zdobywaniu pożywienia. Później, o czym świadczą także hieroglify staroegipskie, stanowiło rozrywkę społecznych elit. Przyjemność obcowania z przyrodą i rozwijanie umiejętności łowieckich w sztuce przechytrzania dzikich stworzeń jakimi są ryby, do dziś stanowi podstawę działań wielu wędkarzy
Dla coraz większej grupy wielbicieli łowienia ryb wędką, stanowi przyjemność nie obarczoną nakazem zdobywania pokarmu. Jeżeli do tego dodamy potrzebę rywalizacji z innymi wędkarzami, w celu sprawdzenia i porównania swoich umiejętności, znajdziemy powód tak dużego zainteresowania zawodami wędkarskimi. Dla wielu łowców ważny jest także poziom trudności rywalizacji. Zawody w ekstremalnych warunkach, to następny krok w poszukiwaniu ciekawych doznań i przeżyć. Nocne połowy, bo o nich mowa, są trudne i wymagają od startujących nie tylko dużych umiejętności wędkarskich, ale także organizacyjnych. W takich zawodach, w dniach 25 i 26 czerwca, zorganizowanych przez Koło PZW WSK Kalisz, uczestniczyło 30. dwuosobowych zespołów, które rywalizowały nad wodami zbiornika Murowaniec.
Rozwiany został mit, że w wodach murowańca nie ma ryb. Wyniki, które osiągnęły zwycięskie ekipy, przekroczyły najśmielsze oczekiwania. Damian Rutkowski i Krystian Felczerek złowili wspólnie 57.775 g ryb. Ten niecodzienny wynik osiągnęli stosując metodę gruntową z koszyczkiem zanętowym. O 11.675 g, wyprzedzili drugich w zawodach Piotra i Radosława Janaszczyków, którzy osiągnęli równie spektakularny wynik 46.100g. Na trzecim miejscu zameldowali się Dariusz Sztyner oraz Przemysław Pelc. Znakomity wynik 42.975 g wystarczył „zaledwie” na trzecie miejsce. Mariusz i Robert Antkowiakowie, z wynikiem 34.600 g znaleźli się tuż za pudłem. Na piątym miejscu, tu również należy pochylić głowę nad umiejętnościami łowców, z wynikiem 30.575 g znaleźli się Adam Żurawlew i Szymon Wypych. Łowiąc na tych zawodach 20 kg, można było liczyć na zaledwie 6 – 8 miejsce. Znakomite wyniki nie wzięły się z przypadku. Wszystkie zwycięskie zespoły opanowały tę metodę połowu doskonale. Warto odnotować, że w pokonanym polu pozostało wiele zespołów składających się z naprawdę świetnych zawodników. Gdzie zatem leżała tajemnica odniesionych sukcesów? Jak to często zdarza się na zawodach, o końcowym sukcesie, oprócz niezbędnych umiejętności, decyduje także szczęście w losowaniu stanowisk. Zawody zlokalizowano na północnym nabrzeżu zbiornika, mówiąc po wędkarsku, od strony lasu. W odległości od brzegu (ocena jest dokonana jedynie wizualnie, co może być obarczone błędem), od około 50 do 150 m, rosną rośliny, które w tej porze roku są doskonałym schronieniem dla ryb, będąc jednocześnie ich stołówką. Te zespoły, które poradziły sobie z technicznym problemem dorzucenia do nich swoich przynęt, osiągnęły sukces. Zastosowanie zbyt delikatnych wędzisk, np. 3 metrowych pikerów o masie wyrzutu do 40 g, od razu skazywało łowiących na porażkę. Tym razem niezbędne było zastosowanie wędzisk feederowych oraz koszyczków dalekiego rzutu. Przykład mojego zespołu doskonale pokazuje, jakie były przyczyny tak marnego wyniku, który osiągnęliśmy. Podczas, gdy łowiący obok nas (około 25 m linii brzegowej) D. Sztyner i P. Pelc złowili 42 975 g, nam udało się złowić zaledwie 3 kg ryb, z których największa, wzdręga, miała masę około 150 g. Ich koszyczki zanętowe lądowały w odległości około 1 metra od linii roślinności wynurzonej. Na naszym stanowisku, lądujący w wodzie koszyczek w odległości 35 m, znajdował się zaledwie w połowie dystansu do linii roślin. Sprzęt, którym dysponowaliśmy, nie mógł sprostać zadaniu dostarczenia zestawu na tak znaczną odległość.
Jak to zwykle bywa na zawodach nocnych, kilku wędkarzy spotkały niespodzianki. Waldemar Murawski złowił ponad dwukilogramowego lina. Grzegorz Bilski wyholował sandacza 53 cm. Zdarzyły się spotkania z rybami, które ze względu na rozmiary, nie dały się wyholować, wykorzystując do ucieczki rosnącą na wszystkich stanowiskach trzcinę. Grzegorz Lenczewski przegrał walkę z dużym karpiem, który w ten właśnie sposób się uratował, a ponoć takich przypadków było kilka. Zatem nie jest prawdą, że w wodach zbiornika nie ma ryb, są, ale trzeba je umieć złowić.
Przyglądając się liście klasyfikacyjnej trudno nie odkryć, że nastąpiła zmiana pokoleniowa. Zwyciężają młodzi wędkarze, którzy osiągnęli bardzo wysoki poziom wędkarstwa zawodniczego. Ich sprawność fizyczna, otwartość na nowinki sprzętowe (doskonałe wędziska) oraz umiejętności, uzmysławiają starym mistrzom, że ich czas minął. Taka jest kolej rzeczy, i tak być musi. Najważniejsze jednak jest to, że wszyscy możemy się spotkać nad wodą i wspólnie spędzić czas, a o to w wędkarstwie chodzi. MG
Foto: Zwycięzcy zawodów
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie