
Minister finansów Niemiec, największego kraju członkowskiej Wspólnoty Europejskiej oświadczył, że jego kraj nie zamierza respektować unijnego zakazu sprzedaży aut spalinowych po 2035 roku
Przypomnijmy. Na początku czerwca tego roku Parlament Europejski zdecydował o wprowadzeniu zakazu sprzedaży pojazdów spalinowych na terenie UE po 2035 roku. „Zakaz jest zgodny z zaleceniami parlamentarnej komisji ds. środowiska wydanymi na początku maja. Komisja opowiedziała się za nałożeniem na producentów samochodów obowiązku zmniejszenia średnich emisji spalin o 20 proc. do 2025 r. w porównaniu z rokiem 2021, o 55 proc. do 2030 r. i o 100 proc. do 2035 roku. Obecnie producenci muszą zagwarantować, że ich nowe samochody będą emitować nie więcej niż 95 g CO2/km. Dla samochodów dostawczych cel ten wynosi 147 g CO2/km.” – zaznacza businessinsider.pl.
Jak można było oczekiwać wprowadzenie Agendy 2035 spowodowało falę krytyki. „Unia Europejska pod pretekstem „zmniejszenia emisji gazów cieplarnianych” o 55 procent w stosunku do roku 1990 zamierza ograniczyć emisję CO2 o… 100 procent. Realizacją tego szalonego pomysłu ma być „ekologiczna” agenda, która zniszczy rynek samochodów spalinowych, a w praktyce pozbawi ogromną liczbę obywateli krajów UE własnego środka transportu” – ocenia portal pch24.pl.
Z kolei autokult.pl, branżowy portal kierowców, obawia się, że skutki odczują nie tylko zmotoryzowani ale cała gospodarka.
Czy ten szalony, samobójczy dla unijnych gospodarek zapis rzeczywiście zostanie wprowadzony? Swój sprzeciw wyraziły już Niemcy. Christian Lindner, niemiecki minister finansów zapowiedział, że jego kraj nie podporządkuje się Agendzie. Ocenił, że unijny zakaz jest błędem. Ale dodał też, że jego kraj będzie liderem produkcji samochodów elektrycznych. (pp)
Źródło: pch24.pl, autokult.pl
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie