
Będą spłacać kredyty, bo… pracowali
Istnieje powiedzenie: „Od myszy do cesarza, wszyscy żyją z gospodarza”. Ostatnio jednak ten gospodarz sam nie ma z czego żyć, a fundament uczciwej współpracy zaczyna obracać się w pył. Jak to się dzieje?
Załóżmy, że jesteśmy hodowcą trzody chlewnej i 1 kwietnia 2020 roku kupiliśmy ważącego 30 kg warchlaka. Zgodnie z cenami na ówczesnym rynku zapłaciliśmy za niego ok. 500 zł. Poszczęściło się nam i świnia ani razu nie zachorowała. Na szczepienie i profilaktykę zdrowotną wydaliśmy tylko 10 zł. Zwierzę rosło u nas 100 dni. Przez ten czas zjadło 250 kg paszy, co kosztowało nas 250 zł.
9 lipca 2020 roku świnia osiągnęła docelową wagę 120 kg. Zadzwoniliśmy do rzeźni, nikt nie odebrał. Z jakiego powodu? Prawdopodobnie firma dysponowała już zapasem mięsa i to niekoniecznie zakupionym od krajowych hodowców. Jak informuje nieoficjalne źródło, do Polski w lipcu dotarł transport z największej rzeźni w Niemczech, która czasowo zawiesiła działalność z powodu pandemii.
Po wielu telefonach wreszcie jedna z ubojni zgodziła się kupić od nas tucznika. Zaproponowano nam 4,20 zł za kg żywca. Jego wartość była sugerowana cenami na giełdzie niemieckiej, gdyż, jak zauważa reprezentant Sekcji Trzody Chlewnej PZR, nie ma polskich ubojni niezależnych od firm zagranicznych. Przeciętna krajowa rzeźnia, która działa na mniejszą skalę niż firmy z Zachodu, bierze przykład z konkurencji.
Zgodziliśmy się na proponowaną kwotę, bo sprzeciw nie miał sensu. Za kilka dni nasz tucznik, według ustalonych standardów, miałby nadwagę i jeszcze bardziej straciłby na wartości. Wzrosłyby także wydatki na paszę.
Sprzedaliśmy zwierzę. Dostaliśmy za nie 504 zł, czyli o 4 zł więcej niż na samym początku zainwestowaliśmy w samo jego kupno. Po zliczeniu wszystkich wydatków okazało się, że jesteśmy na naszej świni stratni 256 zł.
Pamiętajmy, że nasze kalkulacje dotyczyły tylko jednej sztuki. W Wielkopolsce, w tym także w powiecie kaliskim, rolnicy zazwyczaj mają jednak duże gospodarstwa i nie kupili w kwietniu jednej świni. Niektórzy zainwestowali w 300, inni w 450, a jeszcze inni w 1000 warchlaków.
Załóżmy, że w kwietniu kupiliśmy 420 świń. Teraz spłacamy kredyt w wysokości 107 520 zł za to, że przez ponad trzy miesiące pracowaliśmy siedem dni w tygodniu. Nasze gospodarstwo upada. Pozostaje spłacić kredyt.
Tylko jak go spłacimy, skoro pracując się traci?
Obliczenia powstały na podstawie rozmów z kilkoma hodowcami trzody chlewnej z powiatu kaliskiego.
W.B.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Zupełnie nie rozumiem już teraz skąd to bogactwo na kaliskiej wsi że fury już sie nie mieszczą w obejściach. Kradną? I dlaczego nadal głosują na pis? I kto Polakom zabrania otwierać ubojnie? Niemcy? Proszę o odpowiedź.
czy to znaczy, że Niemcy produkują taniej?
Wyborcy Dudy. Trza tak dalej głosować.
glosowaliscie na PiS bo wam ,, zlote gory ,, obiecywali, to teraz siedziec cicho !!!
Gor to ty masz, ale pusty.
Po obecnych rzadach pisu tak bedzie wygladało rolnictwo jak na tym zdjęciu
A że się zapytam przeszkadzają niemieckie ubojnie A warchlaki skąd były kupione z DANI? Bo POLSKICH nikt nie chce A potem pretensje
Te polskie prosiaki, które można aktualnie kupić w naszym kraju są słabe genetycznie. Polska miała duży potencjał w tym zakresie. Pretensje prosimy kierować do weterynarii, która swoimi nieuzasadnionymi wymogami wykluczyła mniejszych producentów trzody chlewnej.
Tak,wies zawiodla elite.wies ma tylko prosbe do politykow PO by w czasie kolejnych wyborow trzymali sie od nas z daleka. Prosze nie szukac u nas wyborcow,nie wieszac banerow i nie liczyc na jeden glos polskiej wsi