
MSWiA odziedziczył po PRL-u tzw. „Departament Plotki” – zajmujący się rozsiewaniem niekorzystnych „informacyj” o tych, o których należy – i korzystnych, o tych, których „należy”. Obecnie Tajnych Współpracowników bezpieki jest więcej, niż za „komuny”, więc dziwne, że nie działa efektywniej – ale: działa
Między innymi zajęty jest kolportowaniem w kręgach zbliżonych do TVN i „Gazety Wyborczej”, że jestem anty-semitą – a w kręgach zbliżonych do TVP i „Gazety Polskiej”, że jestem Żydem. Otóż: nie jestem ani jednym, ani drugim – ale nie widzę powodów, by ukrywać swój stosunek do Żydów.
Otóż Żydzi dzielą się z grubsza na trzy kategorie:
~1) żydów-ortodoksów, zajętych uczciwym zarabianiem pieniędzy, modleniem się i przestrzeganiem wskazań Tory i Talmudu. Z punktu widzenia politycznego są nieszkodliwi, a ideowo sprzyjają Prawicy. Tych ludzi dziś w Polsce nie ma. Zostali wymordowani przez hitlerowców, bo najsłabiej się przed tym bronili, wierząc w Opatrzność Bożą. Reszta wyemigrowała do Izraela.
~2) Żydów-kapitalistów i bankierów. Ci ludzie stworzyli znaczną część polskiego przemysłu. Wielcy przemysłowcy i bankierzy na ogół zdołali uciec i znajdują się w USA i innych krajach – a drobni zostali też wymordowani. W tej kategorii trzeba wymienić cienką warstwę sfery usługowej, zwłaszcza lekarzy i prawników oraz naukowców.
~3) Żydo-komunę. Ci ludzie nic nie umieją poza głoszeniem sloganów o „równości” i „sprawiedliwości społecznej”, wypisywaniem sążnistych elaboratów o grubości konkurującej z „Kapitałem” Karola Marxa – a także zajmowaniem państwowych posad w nauce, kulturze, sztuce i propagandzie oraz obsadzaniem na nich innych Żydów (oczywiście: tych „postępowych”!).
Nieszczęście polega na tym, że oni przetrwali wojnę w Związku Sowieckim i wrócili do Polski. Innych Żydów w praktyce Polak nie zna. Jak śp. Leopold Tyrmand (który zawsze był non-konformistą) szedł sobie Krakowskim Przedmieściem, podszedł do Niego jakiś Żyd z KC PZPR i powiedział: „Lolek! Jak sze ma taki nos, to sze należy do Partii, a nie z ryngrafem Matki Boskiej po ulicy sze szlaja!”.
Tyrmand jednak wolał zwiać za granicę. A tamten, oczywiście, został. I jego dzieci też. Popierają teraz Unię Europejską.
A propos popierania Unii. Śp. Melchior Wańkowicz mawiał: „Znam Czechów: nazywają się Havel albo Hrdlička; znam Słowaków: nazywają się Čarnogursky albo Jasionovsky. I znam Czecho-Słowaków: nazywają się Goldbaum albo Silberstein...”
Absolutnie nie jestem anty-semitą. Podziwiam znakomitych żydowskich przemysłowców i bankierów, podziwiam znakomitych lekarzy, prawników i uczonych, szanuję (z dystansem...) rabinów, cadyków i ich trzódkę – natomiast jestem zaprzysięgłym wrogiem żydo-komuny.
I nie jest moją winą, że np. p. Bernard Sanders jest Żydem...
Jasne: nienawidzę komunistów niezależnie od ich rasy i wyznania. Jednak Żydzi to narodek inteligentny – dlatego stanowią najgroźniejszą warstwę komunistów.
Więc pierwszy (i to zmasowany!) ogień w walce z Czerwonymi trzeba kierować na żydo-komunę i judeo-soc!!
Janusz Korwin-Mikke
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Nie jest on z mojej bajki, ale tu ma dużo racji.
Coś mu się w głowie urwało ,żeby obrażać innych ludzi nie jest lepszy od pisiorów !!!!
Otóż jak wynika z korespondencji Kołakowskiego z Jerzym Giedroyciem, Janusz Korwin-Mikke pod koniec roku 1977 odwiedził Leszka Kołakowskiego w Oksfordzie. Kołakowski tak to opisał w liście do Giedroycia z 17 grudnia 1977: "Odwiedził mnie niejaki pan Mikke, którego mgliście pamiętam jako naszego studenta z Warszawy, ale nic o nim poza tym nie wiem. Mówił, że widział się z Panem i że chce wydać jakiś swój tekst, lecz że Pan powiedział mu, iż nie mógłby Pan wydać niczego wcześniej niż za rok, jemu zaś zależy na pośpiechu. Będzie się zwracał do wydawnictw londyńskich. Ja tego nie czytałem, ale wrażenie moje z rozmowy było niedobre, gdyż ten pan wyraźnie dawał mi do zrozumienia, że jest geniuszem i że jego dzieło (to oraz jakieś inne, które przygotowuje) są utworami o historycznej doniosłości. Być może jest po prostu wariatem". Jerzy Giedroyc skomentował tę nowinę w liście z 30 grudnia 1977: "Mikkego sobie zupełnie nie przypominam. Jeśli nawet był u mnie, to na pewno blaguje, że mu coś obiecywałem w dalszych terminach. Na mnie również nie zrobił najlepszego wrażenia" (Jerzy Giedroyc, Leszek Kołakowski, Listy 1957-2000, wstęp Paweł Kłoczowski, opracował i przypisami opatrzył Henryk Citko, Instytut Dokumentacji i Studiów nad Literaturą Polską. Oddział Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza, Association Institut Littéraire "Kultura", Towarzystwo "Więź", Warszawa 2016, s. 269, 271). Cyt. za Ebenezerem Rojtem